Polskie łupki łączą konkurentów

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2012-07-05 00:00

Pięć firm wyda na poszukiwanie gazu do 1,72 mld zł. Kwota nie poraża, ale partnerzy mają ogromne nadzieje

Jest umowa. I jest kwota. Tylko tyle wiadomo o ogłoszonej wczoraj umowie o współpracy między PGNiG i czterema partnerami — PGE, KGHM, Tauronem i Eneą. Ważne, że jest wola.

— Polacy obdarzają ostatnio entuzjazmem projekty o charakterze narodowym. Taki właśnie będzie projekt „polskie łupki”. Nie osiągniemy sukcesu bez połączenia sił — podkreślał Mikołaj Budzanowski, minister skarbu.

Mgliste ramy finansowe

— Podpisaliśmy ramową umowę o współpracy w dziedzinie poszukiwania i wydobycia gazu z łupków. Porozumienie zakłada, że zainwestujemy wspólnie do 1,72 mld zł na koncesji, która jest naszą perłą w koronie — czyli w Wejherowie — zapowiada Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes PGNiG.

Szczegółów finansowych nie ujawnia. Nie wiadomo zatem, po ile partnerzy zrzucą się na łupkowy projekt. Analitycy giełdowi i tak bagatelizują umowę. — Kwota 1,7 mld zł nie jest powalająca, zwłaszcza że jest rozłożona między pięciu partnerów i na kilka lat. Nie ma nawet pewności, czy zostanie jeszcze podwyższona. Dlatego, z punktu widzenia firm uczestniczących w porozumieniu, konieczne nakłady nie są istotne. Dla akcjonariuszy informacja o podpisaniu umowy ma raczej charakter neutralny — uważa Robert Maj, analityk KBC Securities.

Podobnego zdania jest Paweł Puchalski, szef działu analiz BZ WBK.

— Przy braku twardych danych można zakładać, że każda z firm wyda na łupki kwotę proporcjonalną do jej zysku EBITDA. Z tego też powodu przypuszczam, że udział Enei, właśnie ze względu na jej poziom zyskuEBITDA, będzie relatywnie mniejszy. Spodziewam się też, że firmy energetyczne, dla których dostęp do taniego gazu jest kluczowy dla wyników w długim terminie, zaangażują się relatywnie bardziej niż KGHM — podkreśla Paweł Puchalski.

Podział zadań

Prezes PGNiG ujawnia natomiast kilka szczegółów operacyjnych.

— Chodzi o obszar 160 km kw. z trzema padami, na których zrobimy łącznie około 30 szczelinowań. Planujemy również budowę ośrodka centralnego i gazociągu — deklaruje Grażyna Piotrowska-Oliwa.

Szczegółowego harmonogramu wierceń i wydatków jeszcze nie ma. Wiadomo jedynie, że operatorem projektu będzie specjalna spółka. Ma powstać do października. — Skłaniamy się ku utworzeniu spółki komandytowej — sygnalizuje Dorota Włoch, wiceprezes KGHM.

To zgodne z przewidywaniami „PB”. W spółce komandytowej współistnieją dwie kategorie wspólników: komplementariusze i komandytariusze. Pierwsi aktywnie prowadzą sprawy spółki i angażują się w jej operacje, drudzy są pasywni i odpowiadają za zobowiązania tylko do określonej kwoty. Można więc przypuszczać, że PGNiG, posiadający koncesje łupkowe i kompetencje wiertnicze, przyjmie rolę komplementariusza. KGHM, PGE, Tauron i Enea — nie znające się na poszukiwaniach gazu — wystąpią w roli komandytariuszy dających kapitał.

Partnerzy też skorzystają

Prezes PGNiG nie kryje, że partnerzy są jej do projektu niezbędni. — To sojusz strategiczny, ale nie ogranicza się do tylko do rozłożenia ryzyka. Dzięki współpracy finansowej z energetykami mamy szanse przyspieszyć prace na najciekawszej koncesji w Wejherowie — uważa Grażyna Piotrowska-Oliwa. Energetycy też powinni być zadowoleni.

— Dostaną paliwo przyszłości, czyli gaz — mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa.

Zdaniem Krzysztofa Kiliana, prezesa PGE, trzeba być w zgodzie z międzynarodową polityką klimatyczną.

— Promowany jest gaz. A co do węgla — istnieje ryzyko, że przestanie być opłacalny ze względu na cenę — twierdzi Krzysztof Kilian. Na dywersyfikacji paliwa zależy Tauronowi.

— Musimy zdecydowanie postawić na dywersyfikację, bo dziś stoimy głównie na węglu kamiennym. Mam nadzieję, że w Stalowej Woli, gdzie wybudujemy blok gazowy, część paliwa będzie stanowić właśnie gaz łupkowy — zapowiada Dariusz Lubera, prezes Tauronu.

Na korzyści dla konsumentów zwraca uwagę tymczasem Maciej Owczarek, prezes Enei.

— Dla konsumentów to przede wszystkim zwiększenie bezpieczeństwa dostaw energii, ale również ograniczenie kosztów. Dla wszystkich — duża szansa na uniezależnienie się od dostaw gazu z zewnątrz i odejście od dominacji węgla w energetyce. Dlatego na tej „łupkowej” umowie podpisało się trzech największych konkurentów w branży. Bo na tym polu akurat gramy razem — podkreśla prezes Enei. Na dywersyfikację stawia również miedziowy KGHM.

— Nasza strategia i tak zakłada, że do 2018 r. osiągniemy 30 proc. przychodów ze sprzedaży energii elektrycznej — mówi Dorota Włoch.

Korporacyjne standardy

Podpisana wczoraj umowa ma charakter ramowy i musi jeszcze uzyskać zgody korporacyjne (czyli m.in. rad nadzorczych) każdego z partnerów. Z tą koniecznością można wiązać wczorajszą rezygnację Roberta Oliwy, prawnika i męża Grażyny Piotrowskiej-Oliwy, ze stanowiska w radzie nadzorczej KGHM.

— Chodzi o zachowanie najwyższych standardów korporacyjnych — komentuje Robert Oliwa.