To był ogromny cios dla producentów jabłek, bo był to dla nich najważniejszy rynek — eksportowali tam ponad 676 tys. ton rocznie. Rok później okazuje się, że polscy producenci świetnie sobie poradzili. — Mimo problemów spowodowanych przez rosyjskie embargo całą ubiegłoroczną produkcję jabłek udało się zagospodarować — mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. Co ważne, po początkowym spadku ceny wróciły do poziomu sprzed kryzysu. Pomogło wycofanie owoców z rynku w zamian za unijne rekompensaty, otwarcie nowych rynków sprzedaży,pobudzenie popytu krajowego (pomogła akcja #jedzjabłka zorganizowana przez „PB”), a także duża sprzedaż koncentratu jabłkowego na rynek amerykański. Eksporterzy zaczęli masowo wysyłać jabłka do krajów UE, ale też północnej Afryki i krajów arabskich. Plany zakładają umacnianie pozycji w Indiach, Chinach, Wietnamie, Tajlandii i Malezji. — Jest perspektywa, że te rynki będą otwarte i nawet gdyby Rosja przedłużyła embargo na kolejne miesiące, znajdziemy miejsca na świecie, gdzie będziemy mogli tę produkcję ulokować — zapewnia Mirosław Maliszewski. © Ⓟ
