Pominięci w tarczach też dostaną pomoc

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2021-02-16 13:59

Dotknięci przez pandemię przedsiębiorcy, których nie objęły tarcze, wywalczyli deklarację wicepremiera, że wsparcie trafi również do nich.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • Jak firmy wywalczyły sobie wsparcie
  • Jaką deklarację złożył im Jarosław Gowin
  • O jakie spółki może zostać rozszerzona pomoc

Mikro, mali i średni przedsiębiorcy, których nie objęła pomoc przewidziana w ramach tarczy antykryzysowej 6.0 oraz tarczy finansowej 2.0, spotkali się 15 lutego z wicepremierem Jarosławem Gowinem.

– Mamy od niego deklarację, że rozpoczną się prace nad objęciem pomocą przewidzianą w ramach nowych tarcz również tych firm, które z powodu pandemii odnotowały spadek obrotów o co najmniej 70 proc., bez względu na ich PKD, oraz takich, które działają od niedawna – mówił na konferencji Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw (MŚP).

Równi i równiejsi:
Równi i równiejsi:
– Wszystkich przedsiębiorców trzeba traktować równo. Tymczasem dzisiaj dochodzi do wielu paradoksów. Na pomoc mogą liczyć firmy, których obroty spadły o 30 proc., a nie mogą dostać jej ci, którzy odnotowali 80 proc. straty – mówi Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw.

Tragedie wykluczonych

To odpowiedź na petycję złożoną przez przedsiębiorców, którzy znaleźli się poza systemami pomocowymi – mimo że z powodu pandemii musieli zamknąć firmy albo ich przychody drastycznie spadły. Chodzi o przedsiębiorców prowadzących działalność oznaczoną kodem PKD, którego nie ma na rządowej liście albo został on błędnie opisany bądź nie spełniają warunków przyznania pomocy, ponieważ zbyt krótko działają na rynku i nie można porównać ich przychodów rok do roku.

Ich historie są tragiczne. Ewelina Szmit, właścicielka sali zabaw w Radomiu, nie może zapraszać do niej maluchów, chociaż co miesiąc tylko za wynajęcie lokalu musi płacić 6 tys. zł.

Natomiast Monika Tęcza od 25 lat prowadzi sklep z pamiątkami w Krakowie. Turystyka zamarła, więc klientów nie ma. Obroty sklepu spadły o 90 proc.

– Zawsze wszystkie zobowiązania regulowałam w terminie, a dzisiaj siedzę w pustym sklepie i nie mam jak zarobić na podstawowe opłaty – opowiada Monika Tęcza.

Magdalena Leszczak-Wardęga prowadzi firmę w branży eventowej, dostarczając m.in. namioty na imprezy. Jej działalność nie została oficjalnie zamknięta, ale praktycznie nie ma zleceń, bo firma jest podwykonawcą wydarzeń zablokowanych przez rząd.

Brak ruchu turystycznego zaszkodził też Barbarze Bielinowicz, która prowadzi działalność handlową blisko przejścia granicznego w Lubiszynie.

– Działam od 1991 r. i do tej pory utrzymywałam rodzinę z tego, co zarabiałam. Teraz moje przychody wynoszą zero. Od 24 października ubiegłego roku nie mogę ani zarabiać, ani otrzymać żadnej pomocy – skarży się Barbara Bielinowicz.

W trudnej sytuacji znalazła się też firma Joanny Dłużniewskiej, która sprzedaje ubrania w małej miejscowości.

– Branża odzieżowa została objęta wsparciem, ale ja mam błędny kod PKD. Zamknięte szkoły i branża fitness sprawiły, że nikt nie kupuje ubrań – mówi Joanna Dłużniewska.

Najważniejsze postulaty

Zdaniem Adama Abramowicza, firm, które bardzo ucierpiały przez pandemię, a zostały wykluczone ze wsparcia, są tysiące, albo nawet dziesiątki tysięcy.

– PKD nie jest w stanie opisać wszystkich zamkniętych firm. Najlepszym przykładem są sklepiki szkolne, które teoretycznie mogą pracować, ale nie mają komu sprzedawać, bo szkoły świecą pustkami. Obecnie dochodzi do sytuacji, w której pomoc dostają przedsiębiorcy, których obroty spadły o 30 proc., bo ich PKD jest objęte pomocą, a nie mogą otrzymać jej ci, którzy mają 80 proc. straty. Takich paradoksów jest wiele. Dlatego zamiast kodów PKD proponujemy przyjęcie kryterium spadku przychodów – tłumaczy Adam Abramowicz.

W petycji podpisanej przez prawie 2 tys. poszkodowanych podmiotów jednym z postulatów jest właśnie objęcie pomocą mikro, małych i średnich firm notujących spadek przychodów w następstwie COVID-19 o co najmniej 70 proc. – bez określenia branży, w jakiej działają. Kolejna propozycja to możliwość indywidualnego rozpatrzenia wniosku przez uprawnione ograny w sytuacji odmowy przystąpienia do tarczy branżowej 6.0 oraz tarczy finansowej 2.0, która spowodowa jest błędnym lub nierozpoznawalnym zapisem PKD w bazach KRS i Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG). Ponadto poszkodowanym firmom zależy, żeby prawo do pomocy miały również podmioty wykluczone z niej z powodu braku możliwości porównania przychodów rok do roku. Dotyczy to podmiotów, których długofalowe plany i działania, których realizacja wymaga często co najmniej kilku miesięcy, zostały nagle zahamowane przez pandemię. Rozpoczynały one działalność przed pandemią i trafiły na najgorsze miesiące na prowadzenie biznesu.

Światełko w tunelu

Ze wstępnej deklaracji wicepremiera Jarosława Gowina, o której mówił na poniedziałkowej konferencji Rzecznik MŚP, wynika, że resort podejmie pracę nad tym, żeby włączyć do pomocy spółki, które odnotowały co najmniej 70-procentowy spadek przychodów z powodu pandemii, oraz młode firmy, które rozpoczęły działalność w grudniu 2019 r. albo w 2020 r. i również znalazły się w kryzysie z powodu koronawirusa.

– Jest światełko w tunelu. Będziemy starali się, żeby te obietnice jak najszybciej zmienić w konkretne przepisy. Trzeba będzie znowu przejść procedurę notyfikacji Komisji Europejskiej, ale sytuacja jest wyjątkowa, więc to nie powinno trwać długo. Tutaj nie ma czasu na czekanie, najważniejsze, że rozpoczęliśmy tę drogę i teraz trzeba ją jak najszybciej zakończyć – mówi Adam Abramowicz.

– Bez pomocy od państwa jesteśmy skazani na bankructwo. Już teraz ledwo wiążemy koniec z końcem, a jeśli lockdown jeszcze potrwa, a my nie dostaniemy wsparcia, może skończyć się to tragicznie dla wielu firm, ich rodzin i pracowników – mówi Paweł Churzępa, który prowadzi spółkę w branży jubilerskiej. W styczniu obroty jego firmy spadły o 100 proc.

>> Sprawdź, jak przygotować się do kontroli i rozliczyć środki otrzymane w ramach tarczy antykryzysowej