Potrzeba nam więcej humoru i dystansu

prof. Ireneusz Krzemiński
opublikowano: 2008-04-07 00:00

To normalne, że irytują nas reklamy naruszające dobre obyczaje lub będące przejawem złego gustu. Przestrzegam jednak przed histerycznymi reakcjami. Szczególnie zorganizowane formy protestu cieszą tych, którzy stosują prowokację. Dla nich nie ma znaczenia, jak ludzie oceniają kampanię: dobrze czy źle. Byleby o niej mówili. Jak najwięcej i jak najgłośniej. W ten sposób reklamowany produkt, marka czy firma stają się bardziej rozpoznawalne na rynku.

Inna rzecz, że my, Polacy, traktujemy reklamy zbyt serio. Ich twórcom zarzucamy często złe intencje, na przykład walkę z wartościami albo obrażanie uczuć religijnych. Tymczasem oni najzwyczajniej chcą zaskoczyć albo zadziwić odbiorcę, aby sprowokować go do myślenia. Proponują rodzaj gry wymagającej od nas odrobiny poczucia humoru i dystansu do siebie.

Mnie bardziej od seksu bulwersuje w reklamach to, że utrwalają stereotypowy podział ról społecznych. Kobiety w spotach gotują, piorą, sprzątają, dbają o dzieci i dom. Mężczyźni idą do pracy i robią karierę. Jakoś „obrońców moralności” takie przejawy dyskryminacji zupełnie nie rażą.

prof. Ireneusz Krzemiński

socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego