Pozorowana walka z wirusem

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2020-05-04 22:00

Środki bezpieczeństwa wprowadzane przez hotele, linie lotnicze i kurorty pomogą, ale dopóki 80 proc. społeczeństwa nie przechoruje koronawirusa, COVID-19 pozostanie problemem — mówi Barbara Bażanów z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu

„PB”: Włoskie kurorty chcą w tym roku przyjmować gości na nowych zasadach: na plażach mają być większe odstępy między leżakami, a być może nawet ścianki z pleksi. Przy wejściu planowane jest mierzenie temperatury. Czy to zapewni bezpieczeństwo?

Barbara Bażanów: Żadne rozwiązanie nie da 100-procentowej gwarancji, że się nie zarazimy. Dopóki nie przechorujemy koronawirusa lub się nie zaszczepimy, będziemy potencjalnie zagrożeni. Celem wszystkich proponowanych rozwiązań w wielu krajach nie jest to, byśmy nie zachorowali w ogóle, ale byśmy nie zachorowali w tym samym czasie. Prawdopodobnie każdy z nas prędzej czy później zetknie się z wirusem SARS- COV-2 i dopóki 80 proc. społeczeństwa go nie przechoruje, będzie problemem. Nie ma co liczyć na to, że nagle zniknie. Półtora metra na plaży czy pleksi to nie są rozwiązania, które mogą nas ochronić. Jak zatrzymać dziecko, które biega po plaży? Jak się kąpać, nie spotykając innych wczasowiczów? Mierzenie temperatury — dobrze, ale jeśli chcę nagrzana słońcem wyjść z plaży i za chwilę na nią wrócić, to już mnie nie wpuszczą? Te rozwiązania pomogą ograniczyć rozprzestrzenianie wirusa, ale nie do końca nas ochronią.

Może upalne lato zabije wirusa?

Nie wiemy, jak się zachowa wirus w lecie. Biorąc pod uwagę jego niską aktywność w krajach tropikalnych, istnieje duża szansa, że wysoka temperatura w lecie przynajmniej przytłumi pandemię. Prawdopodobnie też wielu z nas już miała kontakt z wirusem i jest uodporniona, chociaż o tym nie wie. Nie ma odpowiedzi na pytanie, jak się zachowuje wirus na wolnym powietrzu, bo ma na to wpływ wiele czynników, przede wszystkim temperatura, wilgotność, wiatr, powierzchnia, na której on się znajdzie. Są badania, że dłużej utrzymuje się na plastikowych czy metalowych powierzchniach, krócej na tekturze, papierze. Na pewno szybciej będzie dezaktywowany na świeżym powietrzu, bo się bardziej rozproszy. Bardziej skondensowany jest w zamkniętej przestrzeni. Na dworze wiatr trochę przewieje, słońce trochę zabije, więc szansa na zakażenie jest dużo niższa.

Właśnie o zamknięte przestrzenie chciałam panią spytać. Linie lotnicze mierzą temperaturę, zachowują odstępy między pasażerami, dezynfekują samoloty. Z tego, co pani mówi, wynika, że to nie są wystarczające środki.

Dezynfekcja w samolotach jest wskazana nie tylko w przypadku COVID, ale zawsze. Odstępy też w pewnym stopniu pozwolą ograniczyć kontakt z wirusem, ale w samolocie korzystamy np. z toalety, a jeśli podróż jest dłuższa, zalecany jest spacer po pokładzie. Widziałam w internecie nakładki pleksi na ramiona i na twarz. Jest to jakieś rozwiązanie, ale przecież czekamy w dużej kolejce, żeby wejść na pokład, a po przylocie stoimy w tłoku przy karuzelach na bagaż. Jest to jakieś zabezpieczenie, ale nie na 100 proc.

Hotelarze są gotowi częściej sprzątać, lokować gości w co drugim pokoju, zainwestować w mopy parowe, dezynfekować recepcję po odejściu każdego gościa. Czy takie rozwiązania mogą zapewnić poczucie bezpieczeństwa?

W samym hotelu — tak. Wystarczy zdezynfekować pokój i możemy czuć się bezpiecznie. Musimy jednak gdzieś wyjść, coś zjeść, coś zwiedzić, skorzystać z wakacyjnych atrakcji. Robi się taki sam problem jak z plażą i samolotem. Chyba że będziemy siedzieć całe wakacje w pokoju hotelowym, a przecież nie o to chodzi. Nie sądzę, żeby hotele poszły tak daleko, żeby kupić klimatyzację stosowaną w laboratoriach, czyli z filtrami, które nie pozwolą wirusowi wyjść. Zwykła klimatyzacja nawet może pogorszyć sprawę, bo gdyby wirusy były w środku pokoju, to zostaną wydalone na zewnątrz. Warto wietrzyć pokój.

Co zrobić, gdy wynajmuje się domek?

Jeżeli pokój czy domek jest wysprzątany, pościel zmieniona, powierzchnia zdezynfekowana, nie powinniśmy się obawiać. Nawet jeśli wirus tam był, nie będzie tam tkwił przez tygodnie. Jeśli się obawiamy, zawsze można wziąć środek dezynfekcyjny w rozpylaczu i popsikać powierzchnie. Tak naprawdę to człowiek jest większym zagrożeniem — właściciel czy goście w innych domkach, którzy mogą być zakażeni.

Wywiad jest skróconym zapisem rozmowy z odcinka podcastu „Puls Biznesu do słuchania” pt. „Wakacje w masce”.