Praca serc

Wojciech Surmacz
opublikowano: 24-09-2004, 00:00

Kochankowie w firmie: burza hormonów, ślepa miłość i pustka — ale o tym sza...

— Można wylecieć z pracy za romans?

— Zależy — przede wszystkim od tego, kto z kim i w jakich konstelacjach?

— Nie chodzi o seks!

— Romans w pracy przez prawo nie jest zdefiniowany... Ale załóżmy, że mówimy o relacji dwóch osób, które poznały się w środowisku pracy i świadomie wchodzą w pewien — nieformalny — układ. Jeżeli to trwa „po godzinach” — nie ma sprawy. Gorzej, gdy się przenosi na pracę. Jeżeli szef w romansie bierze udział, na jego decyzje ma wpływ satysfakcja z kontaktów... Wtedy bywa różnie — raczej awanse... Jeśli jednak obserwuje związek podwładnych, łatwiej mu sięgać po kary porządkowe. Z wypowiedzeniem umowy o pracę i zwolnieniem dyscyplinarnym włącznie! — Piotr Wojciechowski z Państwowej Inspekcji Pracy nie rzuca słów na wiatr...

Rwanie łba

Firmowa para ukrywa związek. Życzliwi znajomi udzielają wsparcia, a reszta udaje, że nie widzi. Dyskrecja? Hipokryzja, bo wszyscy i tak plotkują po kątach. Atmosferę podgrzewają romantyczne kłótnie zakochanych — brazylijskie dramaty: potoki łez, mocne papierosy (jeden od drugiego), bukiety kwiatów... Czasami cały dział, w którym rozgrywa się akcja, przeżywa z szefem potężną traumę, bo obiekt jego pożądania... Obraża się! Potem aż języki bolą, ale wszystko musi zostać w „rodzinie”. On ma żonę, ona męża — wiadomo, nie nasza sprawa. I tak wszyscy udają, że nie ma problemu. A romanse pracownicze kwitną w polskich firmach, jak kasztany w maju.

W internecie na blogach, grupach dyskusyjnych i forach aż huczy od firmowych wynurzeń o miłości. Nie brakuje kobiecych zwierzeń w stylu: „Ja mężatka, on żonaty — choć z początku nie wyobrażałam sobie, że mogłabym to zrobić — zrobiłam i nie żałuję. Było super, cudownie i choć nie trwało długo, wiem, że on pozostanie w moich wspomnieniach. Wiem też, że nigdy nie wyznam tego mężowi i będę musiała z tą świadomością jakoś żyć. W moim przypadku ryzyko się opłaciło — choć wiem, że psychika nadal nie może się pogodzić ze świadomością zdrady. Wydaje mi się, że trzeba to najpierw dobrze przemyśleć, żeby żyć w zgodzie z własnym sumieniem” — podpisano KIT (wypowiedź na forum portalu Interia.pl z 5.08.2004).

Są też i lapidarne, męskie żale: „Zakochałem się w koleżance z pracy starszej o 11 lat. Ma wspaniałego synka. Mąż jej nie kocha, ale szkoda mi dziecka, więc muszę zostawić to tak, jak jest” — komunikuje „Misiek” (wypowiedź na kiosk.onet.pl z 11.04. 2004).

W internecie można sobie pozwolić na śmiałość. Próby oficjalnych rozmów o romansach w pracy najczęściej spełzają na niczym… Bohaterowie sieciowych historii pielęgnują anonimowość ukryci pod pseudonimami, a przedstawiciele firm unikają jak ognia publicznej debaty.

Dyrektor marketingu wziętej, międzynarodowej kancelarii prawniczej, kobieta:

— Nie wiem o żadnym romansie u nas w pracy!

— Chodzi tylko o komentarz.

— To zapytam i oddzwonię. Za niedługo…

Po kwadransie.

— Koledzy doszli do wniosku, że jednak nie będą się wypowiadać. Nawet muszę powiedzieć, że miałabym od siebie ciekawy komentarz, ale też powiedzieli, że woleliby, byśmy się nie pokazywali w tego typu tekście…

— A to może anonimowo — bez nazwiska?

— O.K. Powiem... To z życia wzięte — i to nawet nie dotyczy tylko mnie... To jest chyba nie tylko moja opinia, ale w ogóle koleżanek… Często jest tak, że kobiety potrafią totalnie oddzielić miejsce pracy od emocji, mężczyźni — trochę mniej. Myślę, że takie kobiety czy dziewczyny jak ja w sumie dużo tracą. Bo poświęcamy na pracę maksimum czasu. A bardzo fajnych mężczyzn poznaję w tej pracy i mogłabym bardzo ciekawe znajomości zawrzeć…

— Czyli poromansować?

— Nie chodzi o romans, tylko normalne znajomości damsko-męskie. A przez tę pracę gdzieś tam te kontakty uciekają, bo nie wypada... Tylko bez żadnych nazwisk i firmy, bo by mi łeb urwali!

Darcie pary

Co robić, gdy maślane oczy pracowników spotykają się i w ludziach zaczynają kipieć hormony? Zwolnić oboje? Niekoniecznie.

Katarzyna Berenda-Ratajczyk, członek zarządu i dyrektor Bigram Personnel Consulting, przytacza przykłady rozwiązań stosowanych w dużych, zachodnich korporacjach. Wprowadzono tam specjalne zasady, m.in.: zakaz zatrudniania rodzin, a w przypadku nawiązania romansu podczas pracy — nakaz zmiany miejsca zatrudnienia przez jedną z osób tworzących parę. Wydaje jej się to zasadne, bo trudno sobie wyobrazić, by ludzie uwikłani w taki układ potrafili całkowicie oddzielić emocje od faktów i w pracy byli wobec siebie obiektywni.

— Pewnie w czasie związku będą ze sobą świetnie współpracować, forować i lansować opinie partnera (tracąc często zupełnie obiektywizm). Ale w momencie, kiedy romans się kończy, reakcje na pomysły byłego partnera będą raczej odwrotne — i trudno się spodziewać po byłych kochankach wzorowej, a często nawet poprawnej współpracy — nie ma złudzeń Katarzyna Berenda-Ratajczyk.

Jej zdaniem, trudno zapobiec romansom w firmie: w grę wchodzą emocje, więc nie ma co mówić o racjonalnym myśleniu.

— Znam sporo osób, które nawiązywały związki w pracy. Im wyższe było stanowisko, tym mniej komfortowa ich sytuacja. W większości przypadków kończyło się po prostu na tym, że jedna ze stron wybierała karierę poza organizacją — dodaje.

A według Grażyny Leloch, specjalistki ds. marketingu i PR w HRK, istotne znaczenie ma, czy romans dotyczy pracowników pracujących na tym samym czy różnych szczeblach struktury firmy. W pierwszym przypadku takie sytuacje zazwyczaj są akceptowane.

— W końcu często swą drugą połówkę spotykamy właśnie w miejscu pracy — takie związki przeważnie kończą się małżeństwem. I dopóki nie łączą tych osób relacje przełożony–podwładny, może być to do przyjęcia. To nie sam romans jest problemem, lecz relacje, mające wpływ na atmosferę w firmie — zaznacza specjalistka z HRK.

I radzi (tym mniej kochliwym szefom), by — gdy tylko w firmie pójdzie iskrówka o romansie — po pierwsze: „ocenić, jak związek wpływa na sytuację w firmie i efekty pracy zaangażowanych osób”. Po drugie: „przeprowadzić rozmowę z uwikłaną parą i spróbować załatwić sprawę zakulisowo — umożliwić im samym rozwiązanie problemu. Co może skończyć się tak, że któraś ze stron rzeczywiście będzie musiała zmienić dział lub nawet firmę”.

— I niech każda taka sytuacja będzie bodźcem do stworzenia polityki firmy, dotyczącej związków intymnych wśród pracowników! — apeluje Grażyna Leloch.

Chwila dąsu

W romantycznych zasobach sieciowych nie brak i menedżerskich akcentów: „Gdy flirt przechodzi w coś więcej, zaznaczam »tylko bez zobowiązań« i wszystko jasne! Każda ze współpracownic wie, że nie będzie to trwały związek, tylko coś przejściowego, takie urozmaicenie. Tak, aby przyjemniej się do pracy przychodziło: tajemnicze uśmiechy, potajemne pocałunki na klatce schodowej itp. Ze wszystkimi koleżankami, które bliżej poznałem, a trwa to od paru lat, mam nadal bardzo dobre relacje. Czasem są trochę o siebie zazdrosne, ale kończy się na chwilowych dąsach. Mój zespół w pracy to jedna wielka rodzina!” — chwali się „dyrektor” (wypowiedź w kafeteria.pl z 2004.01.02).

Tyle doniesienia ze świata wirtualnego. A rzeczywistość?

W firmie Wittchen zatrudnieni ludzie też stanowią wielką rodzinę. Jak się jednak zarzeka właściciel, romansów tu jak na lekarstwo...

— Każdej, nowo przyjętej osobie wręczamy książkę o firmie. Znajduje się w niej rozdział „Wartości obowiązujące w firmie”. Widnieją tam zapisy: co jest u nas tolerowane, a co nie. Wartości obowiązujące to: honor, mądrość, odwaga i wstrzemięźliwość! I właśnie ta czwarta, rozwinięta jest na: skromność, dyskrecję, zachowanie opinii dla siebie, zachowanie umiaru i niepopadanie w skrajności…

— Pan hołduje tym zasadom?

— Absolutnie! I jestem przekonany, że w naszej firmie pracują osoby, które są odpowiedzialne... Z drugiej strony życie jest, jakie jest — różne rzeczy się zdarzają... Ale w naszej pracy ten problem nie występuje — Jędrzej Wittchen jest pewny siebie. Dorzuca:

— Jasno określone zasady mogą pomóc — takie jest moje zdanie!

— Halo! Tak, poznaję! Romansy? W pracy? No bardzo dobrze — no i co? — to Yoram Reshef, dyrektor zarządzający z Blue City, jak zwykle otwarty na wszelkie dyskusje.

— Ma Pan jakieś doświadczenia, co z tym robić? Jak się zachować?

— Odpowiem przykładem: jak byłem młodym oficerem, jednego dnia przyszli do dowódcy naszego batalionu. I powiedzieli: „Słyszałeś, że Yoram ma romans z tą i tą panią?”. Tamten podrapał się w głowę i zapytał: „A czy jemu to przeszkadza? Czy on nie przychodzi pierwszy i nie wychodzi ostatni? Czy ona kiedykolwiek się spóźniła? Czy ona ma jakieś do niego pretensje?”. Padła krótka odpowiedź: „Nie!”. Jak to usłyszał, odwrócił się i rzucił im przez ramię: „Zajmijcie się swoimi sprawami!”. To pierwsza część mojej wypowiedzi. Bo to zależy... — przerywa Reshef.

W tle — głosy znajomych, którym — wyraźnie zadowolony — wyjaśnia, że właśnie udziela wywiadu o romansach. I już wraca:

— Na pewno muszą być dwie dorosłe osoby. Bo ja myślę tak: jak ludzie są zakochani i wszystko idzie w porządku — to OK! Problem się zaczyna, jak to się rozpada — wtedy może być gorzej. Myślę, że nie ma reguły, ale z moim całożyciowym doświadczeniem, to gdybym miał odpowiedzieć na pytanie: romansować czy nie? — powiedziałbym: raczej nie! Bo to się częściej nie udaje, niż udaje...

Głęboki oddech i jeszcze jedno zdanie:

— Nigdy tego nie zabronimy, zawsze to będzie, bo takie jest życie...

Zła euforia

Piotr Wojciechowski jest zastępcą dyrektora departamentu prawnego Państwowej Inspekcji Pracy. Wieloletni praktyk w dziedzinie prawa pracy. Doskonale zna polskie realia. O romansach może mówić bez problemów, chociaż — daje słowo! — osobiście nigdy ich nie doświadczył...

— Czy ludzie zgłaszają PIP problemy wywołane romansami w pracy?

— Nie! Jeżeli już, to padały pytania w stylu: czym jest molestowanie seksualne? Czym to pachnie?!

— To nie ma problemu?

— Romans w pracy to taki temat rotacyjny, zwykle roztrząsany gdzieś na poziomie plotkarsko-towarzyskim. Tak naprawdę zaczyna przeszkadzać, gdy pracownicy przestają wykonywać swe zadania w sposób właściwy. Podejrzewam, że wtedy raczej nie romans staje się powodem karania pracowników — np. rozwiązaniem umowy o pracę. I tutaj też się pojawiają aspekty nie związane z romansem, bo jest jeszcze jedna istotna sprawa...

— Jaka?

— Każde wypowiedzenie umowy zawartej na czas nieokreślony trzeba uzasadnić. Myślę, że wpisywanie w oświadczeniu woli o wypowiedzeniu „romans w pracy”, graniczy z absurdem! Osoby romansujące mogą się przecież nie przyznać, wyprzeć... Myślę, że pracodawca wpisuje bardziej obiektywne formuły, dotyczące np. złego wykonywania obowiązków zawodowych, spóźniania się do pracy itp. Przecież wiadomo, że w stanie zakochania jesteśmy w jakiejś takiej dziwnej euforii — zupełnie nie związanej z pracą.

— Pan w swojej praktyce spotkał się ze zwolnieniem z pracy z wpisem „romans”?

— Nie. Nawet nie słyszałem.

— Ale zdarzają się zwolnienia za romans z innym wpisem?

— Podejrzewam, że tak..

Szok w toalecie

prof. Krzysztof Obłój, ekspert w zarządzaniu strategicznym

- Nowoczesna firma sprzyja romansom. Obowiązuje w niej kanon kultury organizacyjnej, polegający na „skracaniu hierarchii”. Mam na myśli zwracanie się do siebie per ty, wprowadzanie do życia korporacyjnego elementu życia quasi-intymnego — np. przez spotkania integracyjne, pikniki, szkolenia… Minęły czasy organizacji sprzed 20 czy 50 lat, gdzie jedyną formą zbliżenia się pracowników było rozdanie cygara na urodziny właściciela. Romanse napędzają również zwyczajne obciążenia pracownicze. Nie ma nad czym debatować: ludzie siedzą w firmach po 12 godzin. Spędzają więcej czasu z asystentkami czy kolegami z pracy niż z żonami i chłopakami. Zauważmy też: dla ludzi samotnych praca to często podstawowe środowisko, w którym żyją — i jedyne miejsce, w którym mogą nawiązać romans. I jeszcze jedno: kiedyś widziałem bardzo śmieszny amerykański dokument o romansach w pracy. Nakręcono go za pomocą kamer przemysłowych. Wiele firm jest dzisiaj w pełni kameryzowanych (również w Polsce), z czego być może nie do końca zdajemy sobie sprawę. No i okazało się, że romanse w pracy są w Ameryce powszechne. Seks na korytarzu, w toaletach, windach… Częstotliwość zbliżeń i statystki, które tam podawano, były porażające! A przecież w Stanach obowiązuje system, który wręcz prohibicyjnie zakazuje tego rodzaju zachowań w pracy. To co się dzieje w polskich firmach?!

Rozkoszna amfetamina

Jacek Santorski, psycholog biznesu

- W stanie zakochania wydzielają się hormony mózgu podobne do amfetaminy, które czynią człowieka rozkosznie chorym. Zmniejsza się jego krytycyzm, zawęża percepcja, jest jednoznacznie i obsesyjnie skoncentrowany na kochanej osobie. Chce z nią być jak najbliżej, chce ją mieć, adorować, być przez nią kochany! W taki mechanizm jesteśmy wyposażeni biologicznie. Jeśli dwie osoby znajdujące się w jednej firmie wpadną w taki stan, stają przed dylematem: hamować się czy sobie uszczknąć? Jeżeli sobie cokolwiek uszczkną, to spada na nich lawina, której nie sposób zatrzymać. Ludzie dojrzali — nawet w żartach — mogą sobie dać do zrozumienia, że to bardzo miłe, ale jednak bariera jest zbyt silna. Ale młodzi — pod wpływem tej miłosnej amfetaminy — często chcą coś z tym robić…

I wtedy zaczyna się: czekają na siebie, szukają się, odprowadzają, piszą sms-y, maile, zostawiają sobie upominki. Szukają każdej możliwości, by tylko być razem. To jak romantyczna miłość nastolatków! I nie ma nic złego, jeżeli np. chłopak — kierowca zakocha się w dziewczynie z call center. Ale zawsze negatywny wymiar będzie miał romans szefa z podwładnym (nagrody, premie, awanse — nigdy nie będzie wiadomo dlaczego). No i trzeba pamiętać, że każdy romans zaczyna się oczarowaniem, a kończy — rozczarowaniem. Dlatego w pracy najlepiej zakochać się w pracy! I mieć ten „flow” — robić wszystko z pasją!

Numery na boku

Wina? Wystarczy pocałunek w windzie, by ją poczuć.

Puls Biznesu: Jak oceniać romans w pracy?

dr Wiesław Ślósarz, seksuolog: To pytanie do etyka. Mogę tylko powiedzieć, że skoro ludzie dorośli decydują się na romans, to osobiście nie widzę w tym nic złego. Są nawet badania, które pokazują, że osoby, uwikłane w różnego rodzaju romanse, wykazują się większą asertywnością w pracy i są bardziej wydajne, bo zaspokojone emocjonalnie i seksualnie.

A jeśli osoby romansujące pozostają w związkach małżeńskich?

Współczesne małżeństwo to często „wartość sama w sobie”. Nie wymaga już wierności od partnera. Bardzo charakterystycznym zjawiskiem, które przywędrowało do nas z Zachodu, są tzw. open marriages, czyli małżeństwa otwarte. W takich związkach w partnerzy dają sobie przyzwolenie na różnego rodzaju „skoki w bok” — obowiązuje zasada: informujemy się o wszystkich numerach wykręcanych na boku!

Romansujący w pracy powinni ulegać emocjom, czy raczej stawiać im opór?

To zależy od systemu wartości człowieka. Jeżeli ktoś nam wpoił wierność i lojalność wobec partnera — zdarza się, że romans wywołuje spore napięcie. Wyrzuty sumienia pojawiają się nawet, gdy nie doszło do stosunku. Wystarczy, że partnerzy całowali się w toalecie czy windzie — i już pojawiają się bardzo nieprzyjemne stany emocjonalne: poczucie winy. Tacy ludzie powinni się trzymać swoich zasad: jeżeli jesteś wierny, to bądź! Inaczej możesz się wpakować w poważne problemy psychiczne.

Co z otoczeniem?

Znajduje się w nim mnóstwo osób, które mają różnego rodzaju problemy emocjonalne — np. sfrustrowaną potrzebę seksualną. Tacy ludzie po prostu zazdroszczą. Wydaje się im, że skoro oni nie romansują, to są mniej atrakcyjni seksualnie i fizycznie. Najbardziej piętnują ci, którzy mają problemy z własną seksualnością, poczuciem wartości, samooceną…

Najbardziej bolesne konsekwencje dla „zapracowanych” kochanków?

Kiedy romans wymyka się spod kontroli. Partnerzy mówią sobie: pójdę z nim do łóżka, prześpię się raz czy dwa… W końcu podoba mi się, czemu nie? A później się okazuje, że ci ludzie się w sobie zakochują. To często prowadzi do rozpadu małżeństw, rozwodów itd.

Kogo najmniej dotyczą romanse w pracy?

Jeżeli ktoś jest zadowolony ze współżycia seksualnego w swoim związku, to się nie wikła w takie historie.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Wojciech Surmacz

Polecane