Blisko rok temu zarząd Peako ogłosił program dobrowolnych odejść. Wówczas Tomasz Kubiak, wiceprezes banku odpowiedzialny za finanse, przedstawił jego scenariusz: obejmie tysiąc etatów, będzie kosztował 40 mln zł i przyniesie oszczędności rzędu 70 mln zł rocznie. Zapewnił też, że bank nie przewiduje zwolnień grupowych. Stało się jednak inaczej. W kwietniu władze Pekao zdecydowały się objąć nimi maksymalnie 900 pracowników. Ponadto w ramach zmian organizacyjnych 620 osobom bank zaproponuje nowe warunki zatrudnienia: stanowisko i zakres obowiązków. Szacuje się, że restrukturyzacja będzie kosztować 70-90 mln zł, na co spółka zawiąże rezerwę.

Z częścią pracowników organizacja pożegna się jeszcze w tym kwartale, a z pozostałymi — w kolejnym. Koniec końców Peako zaoszczędzi 100 mln zł począwszy od 2020 r. Obecnie w banku pracuje 14 tys. osób. Zarząd tłumaczy, że decyzja jest konsekwencją strategii rozwoju na lata 2018-20 zatytułowanej „Siła Żubra” . Zakłada ona unowocześnienie firmy, automatyzację procesów i zwiększenie efektywności.
Wskaźnik ROE, czyli rentowności kapitałów własnych, ma urosnąć do 14 proc., w ubiegłym roku wyniósł 10,2 proc.
— Dążymy do ograniczenia powtarzalnych procesów, aby móc więcej czasu przeznaczyć na kontakt z klientami, których preferencje i potrzeby się zmieniają. Coraz więcej osób korzysta z bankowości internetowej lub mobilnej, dlatego na bieżąco dostosowujemy strukturę zatrudnienia do potrzeb i warunków rynkowych — wyjaśnia Katarzyna Żądło, rzecznik prasowy Pekao.
Bank porozumiał się już ze związkami zawodowymi w sprawie warunków zwolnień grupowych. Katarzyna Żądło informuje, że w pierwszej kolejności odejdą
osoby zatrudnione na stanowiskach objętych transformacją cyfrową. Następnie pod uwagę będą brane takie kryteria, jak ocena pracownika, wyniki pracy i kwalifikacje. Oprócz odpraw finansowych zwalniani pracownicy otrzymają dodatkowe świadczenia socjalne. Czy cyfryzacja zbierze kolejne żniwo wśród pracowników Peako do 2020 r.?
— Bank obecnie nie planuje kolejnych zwolnień — mówi rzecznik prasowy Peako.
Zwolnienia grupowe to bolączka dużych banków w Polsce, nie tylko Żubra. Wiosną zeszłego roku PKO BP poinformował, że planuje redukcję 850 etatów, a zimą tego roku Santander zapowiedział zwolnienie 1,4 tys. osób.
OKIEM ANALITYKA
Dwa powody zwolnień
ANDRZEJ POWIERŻA, analityk domu maklerskiego Citi Handlowy
Konsolidacja sektora i cyfrowa transformacja to podstawowe przyczyny redukcji zatrudnienia w największych bankach w Polsce. W przypadku łączenia się banków zwolnienia wynikają z redukcji położonych blisko siebie oddziałów lub pełniących tę samą funkcje komórek organizacyjnych w centrali. Zmniejsza się zapotrzebowanie na pracowników oddziałów, bo coraz więcej klientów kontaktuje się z bankiem zdalnie, ale z drugiej strony zwiększa się popyt na dobrze przeszkolonych pracowników call center i specjalistów od bankowości cyfrowej, np. zajmujących się cyberbezpieczeństwem. Banki eksperymentują też z botami, które rozmawiają z klientami przez telefon. Nie jest wykluczone, że w przyszłości roboty zastąpią człowieka także w tej funkcji, co spowoduje dalsze redukcje.
OKIEM ANALITYKA
Od zmian nie ma ucieczki
MICHAŁ SOBOLEWSKI, analityk domu maklerskiego BOŚ
Strategia trafnie identyfikuje bolączki Pekao. Bank przez długi czas był w cyfrowym ogonie i teraz sprintem goni konkurencję. Automatyzuje procesy zaplecza administracyjnego — m.in. ocenę ryzyka kredytowego robi już systemowo, a dokumenty przechowuje w formie cyfrowej. Oznacza to, że sporą część dotychczasowych obowiązków pracowników oddziałowych przejmują osoby z centrali i komputery. Bank oszczędza czas, pieniądze i minimalizuje ilość błędów. Ponadto zmienia placówki na mniejsze i bardziej funkcjonalne. Obecnie, w odróżnieniu od młodych banków, wciąż ma wiele okazałych i drogich w utrzymaniu oddziałów. Uważam, że te zmiany pozytywnie przełożą się na wyniki Żubra. Strategia odzwierciedla trendy panujące na rynku, podobnie jak jej konsekwentne realizowanie.