Praga pod flagą biało-czerwoną

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2017-04-02 22:00
zaktualizowano: 2017-04-02 16:12

Już dwa polskie banki działają w Czechach. mBank obsługuje detal. PKO BP zabiera się za korporacje. Pierwszy nigdy nie miał łatwo. Drugi będzie miał jeszcze trudniej

Po Sztokholmie, Frankfurcie PKO BP wbija kolejną flagę ze skarbonką za granicą. Tym razem w Pradze. Oddział w Czechach po względem liczby pracowników i biznesu jest mniejszy niż placówka banku na warszawskiej Pradze, przy ul. Targowej, ale jego znaczenie daleko większe. Na razie głównie wizerunkowe, ponieważ wielkiego biznesu z zagranicznych eskapad jeszcze nie widać. Sztokholmska placówka powstała w związku z obsługą kontraktu realizowanego w Szwecji przez Solaris — wieloletniego klienta banku.

NA DWÓCH FRONTACH:
NA DWÓCH FRONTACH:
PKO BP poprzez praski oddział chce obsługiwać polskie firmy za południową granicą i czeskie na naszym rynku — mówi Maks Kraczkowski, szef bankowości międzynarodowej PKO BP.
[FOT. ARC]

O nowych umowach nie słychać. Frankfurt działa za krótko, żeby mógł się wykazać czymś spektakularnym. Na razie w portfolio ma ciekawy, choć niewielki projekt, związany ze sfinansowaniem przejęcia niemieckiej firmy przez grupę Hollywood, lidera polskiego rynku pralniczego. PKO BP nie jest skłonne do dzielenia się informacjami o tym, jak idzie bankowy biznes nad Menem. Maks Kraczkowski, wiceprezes banku odpowiedzialny za bankowość międzynarodową, mówi tylko, że liczba klientów jest mniejsza niż sto. Przyznaje też, że frankfurcki oddział nie uzyskał jeszcze break even.

— Operacyjnie oddział działa od półtora roku, to za krótko, żeby oczekiwać zysków. Poza tym cały projekt zagranicznej ekspansji należy traktować jako pilotaż. Zarówno my, jak i nasi klienci uczymy się współpracy za granicą. Kilka lat temu bank nie miał ani ludzi, ani kompetencji w zakresie finansowania ekspansji polskich firm. Dzisiaj stawiamy już pierwsze kroki i zdobywamy doświadczenie — wyjaśnia Maks Kraczkowski.

Jego zdaniem, strategiczna decyzja o wyjściu za granicę podjęta kilka lat temu była jak najbardziej zasadna, bo bank wielkości PKO BP powinien być tam, gdzie biznes jego klientów, a ten w coraz większym stopniu wychodzi za granicę.

Trzeci partner handlowy

Idąc tym tropem, Praga stała się naturalnym miejscem wyboru na kolejny oddział. Czechy są trzecim co do wielkości odbiorcą towarów z Polski, których wartość w 2016 r. wyniosła około 12,1 mld EUR, notując wzrost o 1,2 proc. w stosunku do 2015 r. Południowy sąsiad jest też ważnym dostawcą dla krajowych importerów. Handel z Czech miał w ubiegłym roku wartość 7,3 mld EUR (plus 4,6 proc. r/r), co daje im siódme miejsce na liście eksporterów do Polski.

— W Czechach działa wiele polskich firm. Na naszym rynku liczna jest też grupa czeskich przedsiębiorstw. Jesteśmy zainteresowani obsługą i jednych, i drugich — mówi Maks Kraczkowski. Praskim oddziałem pokieruje Jacek Kasprzewski, menedżer z pokolenia bankowców, którzy na rynek wchodzili tuż przed przełomem 1990 r.

Ma spore doświadczenie międzynarodowe, szlify zdobywał w Chase Manhattan w Paryżu. Przez ostatnie cztery lata kierował oddziałem JP Morgan Chase w Polsce. Przed nim nie lada wyzwanie, bo choć czeski sektor bankowy jest o wiele mniej konkurencyjny od polskiego, to w segmencie korporacyjnym, w którym będzie działać PKO BP, rywalizacja jest ostrzejsza, a ceny mocno wyśrubowane. 0,5 proc. marży na kredycie to dobry kontrakt. Dla PKO BP, który mniej więcej tyle od aktywów w Polsce oddaje do budżetu w formie podatku, przebicie oferty czeskich konkurentów nie będzie łatwym zadaniem.

— Czeski rynek jest bardzo interesujący, a sektor bankowy nieco mniej rozwinięty i bardziej skonsolidowany niż w Polsce. Kibicuję kolegom z PKO BP, ale sektor korporacyjny to trudny kawałek chleba — mówi Paweł Kucharski, szef mBanku w Czechach i na Słowacji.

Polskie banki zagraniczne

Na Czechach wędrówki PKO BP po Europie z paszportem europejskim — dającym prawo do prowadzenia działalności w formie oddziału zagranicznego — się kończą. Bank poważnie myślał o otwarciu oddziału w Wielkiej Brytanii, ale po referendum brexitowym projekt trzeba na jakiś czas zawiesić. Na razie na mapie drogowej nie ma nowych miejsc, gdzie mógłby stanąć polski oddział. Kolejna placówka banku być może jeszcze w tym roku stanie natomiast w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Nie będzie to oddział, ale biuro (representative office), jednostka z mocno ograniczonymi możliwościami, sprowadzającymi się do działalności marketingowej. Maks Kraczkowski wyjaśnia, że wybór padł na środkowy wschód ze względu na duży potencjał importowy tamtych rynków z punktu widzenia polskich firm. Z polskich banków, oprócz PKO BP, zagraniczną działalność prowadzi mBank — weteran na tym polu, ze stażem sięgającym 2007 r., kiedy uruchomił biznes detaliczny w Czechach i na Słowacji.

Sporą grupę banków za granicą ma Leszek Czarnecki: na Białorusi, Ukrainie i w Rumunii. W Bukareszcie zagraniczny oddział ma Alior, który na rumuńskim rynku działa wspólnie z T-Mobile.