Prawo upadłościowe nic wierzycielom nie poprawi

Adam L. Kalus
opublikowano: 2002-03-13 00:00

Trwają prace nad nowym prawem upadłościowym, łączącym w jeden akt prawny dotychczas odrębnie unormowane postępowanie układowe i upadłościowe. Środowiska biznesowe oczekują, że nowa ustawa przede wszystkim przyspieszy postępowanie związane z niewypłacalnością przedsiębiorców oraz zwiększy ochronę prawną pozycji wierzyciela w upadłości. Naczelną zasadą powinno być zaspokojenie w jak najwyższym stopniu wierzycieli niewypłacalnego dłużnika, a nie... oddłużenie niewypłacalnego przedsiębiorcy kosztem wierzycieli. Analiza projektowanych przepisów prowadzi jednak do konstatacji, że ustawa nie spełni tego założenia.

Obydwa dotychczasowe postępowania — czyli układowe, mające na celu oddłużenie przedsiębiorcy oraz upadłościowe, którego zadaniem jest zaspokojenie wierzycieli poprzez likwidację majątku upadłego — zostaną włączone do jednego postępowania. Włączenie układu do upadłości (obecnie również można zawierać układ w upadłości) wcale nie przesądza, że każda z osobna faza postępowania przebiegać będzie szybciej lub sprawniej. Pomijając wątpliwy efekt przyspieszenia postępowań związanych z niewypłacalnością, projekt ustawy nie zwiększa szans wierzycieli. Zmiany omijają bowiem te rozwiązania, które dotychczas w największym stopniu powodują, że przedsiębiorca wierzyciel mało kiedy może liczyć na zaspokojenie swoich roszczeń.

Aktualnego stanu postępowań upadłościowych w wykonaniu syndyka oraz sędziego komisarza nie można określić inaczej niż jako patologiczne. Dopuszczalna jest bowiem możliwość prowadzenia przez syndyka przedsiębiorstwa przez okres trzech miesięcy, a za zgodą sądu — w czasie nie oznaczonym. Trudno wskazać przepis bardziej absurdalny i szkodliwy dla interesów wierzycieli. Upadła firma nadal przynosi straty, maszyny się zużywają, a przedsiębiorcy daremnie oczekują na swoje wierzytelności, zaliczone dopiero do szóstej grupy zaspokojenia. Syndykowi masy najczęściej wystarcza środków tylko dla grupy drugiej, tzn. na wynagrodzenia pracownicze oraz zobowiązania wobec budżetu.

W jaki sposób syndyk może poprowadzić upadłe przedsiębiorstwo? Otóż znajduje się on w tej komfortowej sytuacji, że przed spieniężeniem masy nie musi spłacać żadnych długów. Nadto, firma popadając w niewypłacalność na ogół nie ma pieniędzy nie tylko na surowce i materiały, ale i na wynagrodzenia pracowników. Jednak przedsiębiorca ludzi nie zwalnia, ponieważ nie stać go na odprawy. Syndyk może natomiast rozwiązać stosunek pracy ze wszystkimi pracownikami, łącznie z ustawowo chronionymi, nawet... nie dysponując żadnymi środkami. Na zaległe i bieżące wypłaty oraz odprawy otrzymuje przecież pieniądze z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych — czyli od podatników.

Trudno się dziwić, że otrzymujący publiczną pomoc syndyk tak łatwo decyduje się na prowadzenie przedsiębiorstwa upadłego. Przecież jeżeli poniesie jakieś straty, to obciążą one upadłego, bo brak przepisu — jaki zawierają ustawy w innych krajach — iż upadły nie odpowiada za straty poniesione w okresie dalszego prowadzenia firmy przez syndyka. Natomiast z przychodów syndyk w pierwszej kolejności zaspokaja własne wynagrodzenie, tym bardziej że sąd może mu przyznać nawet podwójną stawkę. Jest zatem znacznie bardziej motywowany do prowadzenia przedsiębiorstwa upadłego, niż do likwidacji majątku masy upadłości.

Liczono na to, że nowa ustawa ureguluje obszar upadłości inaczej. Na nic takiego jednak się nie zanosi. Nowe prawo upadłościowe utrzymuje w tym zakresie dotychczasowe rozwiązania. Co więcej, w obecnym stanie prawnym sami wierzyciele decydują o powołaniu rady wierzycieli, która — reprezentując ich interesy — między innymi decyduje o wyrażeniu zgody na prowadzenie przedsiębiorstwa przez syndyka przez okres dłuższy, niż trzy miesiące od ogłoszenia upadłości. Tymczasem według projektu nowej ustawy (art. 194), o tym, czy rada wierzycieli zostanie w ogóle utworzona, zdecyduje sędzia komisarz.

Wynika z tego, że wzmocnieniu ulegają pozycje sędziego komisarza oraz syndyka — ale na pewno nie wierzycieli. Tym samym postępowanie upadłościowe jak było chore, takim pozostanie.

Autor jest prezesem Baupol Consulting