Na wniosek Banku Millennium katowicki sąd ogłosił upadłość likwidacyjną Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych (PRInż). Zrobił to błyskawicznie.
Od ponad miesiąca do Sądu Rejonowego w Katowicach wpływały wnioski o ogłoszenie upadłości Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych (PRInż), które ma w portfelu kontrakty na największe inwestycje w regionie.
W końcu 21 października pojawił się ten, który przesądził o losach spółki z branży budownictwa drogowego.
Bank Millennium, któremu śląska firma zalegała około 16 mln zł, doprowadził do decyzji o upadłości. Zrobił to równie skutecznie, co szybko.
— Byłem bardzo zaskoczony, że w ciągu tygodnia sąd zdecydował o ogłoszeniu upadłości spółki —mówi Przemysław Wróbel, prezes PRInż, który kieruje firmą od 28 września.
Zdziwienie prezesa jest uzasadnione, ponieważ wraz z objęciem stanowiska zapowiadał z wiarą, że będzie się starał nakłonić wierzycieli do zmiany stanowiska i wycofania wniosków. Ufał, że akcjonariusze zgodzą się na dokapitalizowanie spółki (potrzebowała około 50 mln zł), a dopiero fiasko tych planów miało doprowadzić do podjęcia ostatecznego kroku, czyli ogłoszenia upadłości.
Syndyk już w akcji
Sprawy poszły jednak własnym torem i znacznie szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. W już środę spółce pojawił się Arkadiusz Świderek, syndyk masy upadłościowej Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych.
— Rozmawiałem już z syndykiem. Próbuje on dokonać ewidencji masy upadłościowej. Zapewnił rownocześnie, że spółka nadal będzie prowadziła działalność oraz zadeklarował utrzymanie dotychczasowych kontraktów. Co więcej — pan Świderek twierdzi, że w przyszłości upadłość likwidacyjna może być przekwalifikowana na układową — wyjaśnia z nadzieją prezes Przemysław Wróbel.
Zgodnie z obowiązującym prawem upadłościowym istnieje taka możliwość, ale do tego potrzebna będzie dobra wola wierzycieli i akcjonariuszy, którzy na upadłości likwidacyjnej stracą najwięcej, ponieważ ich interesy będą brane pod uwagę w ostatniej kolejności. Wielkimi przegranymi będą dwie spółki: NCC i Mostostal Zabrze, które jeszcze kilka lat temu wyłożyły kilkadziesiąt milionów złotych na zakup akcji PRInż.
Długi ogon długów
PRInż ma ponad 150 mln zł zobowiązań, głównie handlowych oraz wobec podwykonawców. Po dziewięciu miesiącach 2005 r. strata spółki wynosiła około 26 mln zł.
Na pierwszy rzut oka, to dziwne, bo w zeszłym roku firma wykazała zysk netto wysokości 9,5 mln zł, przy przychodach przekraczających 692 mln zł. Według naszych informacji, w PRInż mogła być prowadzona tzw. „kreatywna księgowość”, która miało wzmacniac pozycję spółki przy kolejnych przetargach.
— Paradoksalnie ogłoszenie upadłości poprawiło sytuację finansową firmy, ponieważ komornicy odblokowali jej konta — przekonuje prezes Wróbel.
W tle tli się władza
Jeśli syndyk zdecyduje się sprzedać PRInż, nie powinnien mieć z tym problemów, ponieważ apetyt na jego przejęcie miał Polimex Mostostal Siedlce oraz Mostostal Zabrze, a właściwie Zbigniew Opach, główny akcjonariusz giełdowej spółki.