Prywatyzacja PKO BP: sprawa wagi państwowej

Urszula Chojnacka
opublikowano: 2000-10-23 00:00

Prywatyzacja PKO BP: sprawa wagi państwowej

Choć w przyszłym roku ma się rozpocząć prywatyzacja PKO BP, do tej pory nie wiadomo, jak będzie ona przebiegać. Kontrowersje wokół kolejnych koncepcji zataczają coraz szersze kręgi. Pomysłów jest co najmniej kilka, żaden jednak nie tak prosty jak dotychczasowe prywatyzacje instytucji finansowych — przez wejście do nich inwestora strategicznego. Był nim bowiem zwykle bank zagraniczny. Nie przeszkadzało to w przypadku innych banków — a okazuje się problemem w przypadku PKO BP. Raptem wszystkie siły polityczne zauważyły, że obcego kapitału w polskich instytucjach finansowych jest zdecydowanie zbyt dużo. Dlatego sugeruje się, że PKO BP powinien zostać sprywatyzowany przez kapitał rodzimy. To, że takiego kapitału, zdolnego kupić większościowy udział w PKO BP, jakoś nie widać, pomysłodawcy zdają się nie zauważać. Chyba że przyjąć wariant odsprzedania udziału w PKO BP innemu dużemu polskiemu bankowi. Tyle że będzie to już tylko mydlenie oczu, w takiej instytucji bowiem polska pozostaje tylko nazwa. Kapitał jest już amerykański, włoski czy niemiecki.

JESZCZE bardziej kuriozalnym pomysłem jest prywatyzacja PKO BP przez jego klientów, czyli sprzedaż znacznego pakietu akcji w ofercie publicznej. Tylko jak przekonać emerytów, rencistów czy ludzi w średnim wieku, niekoniecznie najzamożniejszych, by zrezygnowali z lokowania pieniędzy na książeczkach oszczędnościowych, a w zamian za to kupili akcje? Kompletny nonsens.

NAJBARDZIEJ logiczny wydaje się w tym kontekście pomysł sprzedaży udziałów w PKO BP towarzystwom ubezpieczeniowym i funduszom emerytalnym — czyli stabilnym inwestorom. Tyle że to także nie są — patrząc na strukturę kapitału — polskie instytucje finansowe.

W DODATKU trudno powiedzieć, o co tyle hałasu. Po co nam polski bank, skoro jeśli nie będzie miał szans na dokapitalizowanie, to z biegiem lat stanie się instytucją niszową? Przegra z konkurencją posiadającą silnych zagranicznych partnerów, a takich już mają wszystkie największe polskie banki — może poza BGŻ, na którego prywatyzację także nie ma dobrego pomysłu.