Przedrewolucyjny rynek pracy

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2012-12-06 12:39

Zbliża się koniec roku, ale nic nowego na rynkach się nie pojawia i zapewne nie pojawi. Jeśli politycy w USA nie oszaleli to rozwiążą problem klifu fiskalnego i Wall Street dołączy do innych giełd (w tym GPW), które realizują rajd końca roku zwanym potocznie rajdem św. Mikołaja. Być może jeszcze w tym roku (prawie na pewno coś rynkowego napiszą, ale tym razem chcę pisać (raczej krótko) o czymś zupełnie innym – o rynku pracy.

Impulsem do napisania tekstu były dwie informacje. Jedna, medialna, w „Dzienniku Gazecie Prawnej” z 5. listopada. W tytule była teza „samozatrudnienie nam się przejadło”. Okazało się, że samozatrudnienie bardzo szybko się zmniejsza (ponad 50 tysięcy mniej samozatrudnionych w tym roku). Wśród tych rezygnujących jest wielu młodych ludzi. Wniosek wyciągnięty przez dziennikarzy „DGP” jest jednak błędny.

Ludzie nie uciekają na etaty, bo zbyt wielu wolnych etatów nie ma. Po prostu zwalniająca gospodarka potrzebuje mniej pracujących (dlatego rośnie i będzie rosła stopa bezrobocia). Poza tym firmy wypchnęły już na samozatrudnienie tych pracowników, których wypchnąć mogły. Pozostali ci na etatach oraz wynajmowani od agencji pracy tymczasowej. Mało tego, tych wynajmowanych jest coraz więcej, więc popyt na samozatrudnionych spada.

Niewątpliwie jednak samozatrudnienie nie jest aktywnością na rynku pracy, która może się wielu ludziom podobać. Owszem, podatek dochodowy w wysokości 19 procent jest interesujący, ale trzeba pamiętać o wadach: brak urlopu, problemy w przypadku choroby, zupełnie inne traktowanie wypadków w miejscu pracy, inna odpowiedzialność za wyrządzone szkody itp.. Mitem jest, że samozatrudnienie daje lepszą płacę. W układzie miesięcznym może i daje, ale w przeliczeniu na godziny nie, bo przecież limitu godzin nie ma.

Oczywiście są zawody (dziennikarstwo), gdzie takie samozatrudnienie bardzo się opłaca (szczególnie dobrze płatnym fachowcom), ale już na przykład pielęgniarka może nie być taką formą zachwycona, a pacjent, którym się opiekuje może wręcz drogo za to zapłacić. Samozatrudnienie jest w Polsce zbyt często wykorzystywane, ale nie dlatego zmniejsza się liczba samozatrudnionych. Jak już mówiłem to problem zwalniającej gospodarki i outsourcingu.

Nawiasem mówiąc wynajmowanie ludzi z agencji tymczasowej zamiast zatrudniania pracowników na stałe może się każdej firmie odbić czkawką. Oczywiście nie zaszkodzi wynajęcie ludzi z firmy sprzątającej, ale wynajmowanie merytorycznych pracowników jest nieporozumieniem. Często działają oni według zasady „oni (pracodawcy) nie są w stosunku do nas lojalni to i my nie będziemy””. Pracodawca realizuje krótkowzroczną politykę mającą na celu zwiększenie zysku dla akcjonariuszy kosztem jakości kadry. A to, że zysk dla akcjonariuszy stał się bożkiem, któremu wszyscy się kłaniają jest przecież faktem. Nawiasem mówiąc to właśnie w dużej części odpowiada za kryzys w branży finansowej (i nie tylko finansowej). Ale to już zupełnie inna bajka.

Drugim tematem z rynku pracy, który zachęcił mnie do napisania tekstu była propozycja Komisji Europejskiej opracowana przez László Andora, komisarza UE ds. zatrudnienia. Jest ona dość niezwykła. Komisja proponuje wprowadzić w życie zalecenie zgodnie z którym każdy obywatel Unii, który nie skończył jeszcze 25 lat, w ciągu czterech miesięcy od opuszczenia szkoły lub trafienia na bezrobocie otrzymywałby ofertę zatrudnienia, szkolenia albo kształcenia.

Wiemy skąd te radykalne i bardzo kontrowersyjne pomysły. W całej Unii bezrobocie wśród młodych dąży do 25 procent., a w Grecji czy Hiszpanii przekracza już 55 procent. W Polsce jest o około 28 procent. Wszędzie stopa bezrobocia wśród młodych jest około dwa razy większa niż dla całej populacji. Jest jeszcze problem młodych określanych mianem NEET (No Employment, Education or Training – bez zatrudnienia, nie w trakcie kształcenia i nie w trakcie szkolenia). To w Polsce podobno około 1,5 miliona ludzi.

Dlaczego Komisja tak się niepokoi? Nie tylko dlatego, że martwi się o młodych ludzi. Są też, a może przede wszystkim, inne przyczyny. Po pierwsze, chociaż nie wiem, czy najważniejsze, to koszty dla budżetu i systemu emerytalnego. Niepracujący młodzi ludzie kosztują podatników, bo dostają zasiłki dla bezrobotnych. Poza tym sami nie płacą podatków szkodząc dodatkowo budżetowi. Nie płacą też składek emerytalnych szkodząc systemowi emerytalnemu i sobie na starość (też będą wtedy ciężarem dla budżetu).

W tle jest jednak jeszcze jedna sprawa. Wiadomo, że duże bezrobocie wśród młodych prowadzi do wzrostu przestępstw oraz gwałtownej radykalizacji politycznej. Widać to bardzo dokładnie właśnie w Grecji, Hiszpanii czy Włoszech, ale i w Polsce ostatnie marsze pokazały, że stopień frustracji gwałtownie rośnie. Nie jest tak bowiem, że szybki wzrost poparcia dla różnych, bardzo radykalnych, antysystemowych ruchów pojawił się bez powodu. Młodzi, sfrustrowani ludzie to idealny materiał dla radykałów. Nic dziwnego, że Europa zaczyna się bać. Tam gdzie bezrobocie wśród młodych przekracza 50 procent sytuacja jest przecież przedrewolucyjna.

Porozmawiajmy teraz o podstawowych problemach. Po pierwsze: skąd na to pieniądze? Po drugie: czy pomaganie jednej tylko grupie nie jest hazardem moralnym? Komisja Europejska proponuje wydzielenie specjalnej puli w budżecie zarówno UE jak i poszczególnych państw na ten cel. Widzimy, jakie dyskusje i problemy zrodziła próba przyjęcia perspektywy budżetowej na lata 2014 – 2020. Czy można więc oczekiwać, że UE lub Eurogrupa dorzuci pieniędzy na opisany wyżej cel? Wątpię. Czy można zakładać, że będące w kryzysie Hiszpania i Grecja czy Włochy zwiększą wydatki budżetowe po to, żeby zapewnić staże i kształcenie? Wysoce nieprawdopodobne. Polska zresztą też tego nie zrobi. Zbyt wielu ludzi dobrze wie jak marnotrawione są środki unijne na różne szkolenia, które wcale bezrobocia nie zmieniają.

Jeśli zaś chodzi o moralny hazard to można obawiać się postawy roszczeniowej: nie mam 25 lat , więc praca (kształcenie, staż) mi się należy. To spore ryzyko. Poza tym reszta społeczeństwa (też mająca w kryzysie problemy) zapyta: dlaczego im pomagacie, a mnie nie? Mający więcej niż 25 lat mogą (a i to nie wszyscy) generalnie popierać kierunek, ale jak sami zaczną mieć problemy to zwątpią. Zakładam więc, że z wielu powodów do realizacji postulatu Komisji Europejskiej nie dojdzie. Skoro tak to tak długo jak długo będziemy żyć w kryzysie bezrobocie wśród młodych będzie rosło. To, czy w końcu zamieni sytuację przedrewolucyjną na rewolucyjną zależeć będzie tylko od tego jak długo kryzys będzie nas męczył.

Dyskusja na temat wpisów do bloga toczyć się będzie  http://www.macronext.pl/pl/blog/wpis/przedrewolucyjny-rynek-pracy.  Zapraszam!

Zapraszam na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/