Trudno to wytłumaczyć tylko danymi makroekonomicznymi, chociaż faktycznie poniedziałkowe odczyty wrześniowej produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej budzą niepokój związany z wiarygodnością prognoz przyjętych przez resort finansów w budżecie na przyszły rok. Na Węgrzech też nie jest najlepiej, a tamtejszy bank centralny dał do zrozumienia, że luźna polityka monetarna zostanie utrzymana znacznie dłużej.
Słabość złotego to wynik negatywnej presji związanej z niedzielnymi wyborami parlamentarnymi, które mogą przynieść mocne zmiany w polityce gospodarczej i fiskalnej, jeżeli założyć, że zapowiedzi z kampanii wyborczej zostaną wdrożone. Abstrahując od ich słuszności i wiarygodności, wywołują one niepewność, której rynki finansowe zwyczajnie nie lubią. Pytań jest coraz więcej, poczynając od zmiany w sposobie funkcjonowania Rady Polityki Pieniężnej, której skład zostanie całkowicie zmieniony w przyszłym roku, poprzez rolę NBP we wspieraniu gospodarki, na sferze podatkowej kończąc.
Negatywną passę naszej waluty z ostatnich dni może przełamać czwartkowa konferencja Mario Draghiego po posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego. Trudno oczekiwać, aby ton jego wypowiedzi był optymistyczny, skoro dane makro wskazują na dalsze pogorszenie się sytuacji gospodarczej i konieczność szybkiego podjęcia dodatkowych działań przez bank. Kwestią sporną pozostaje tylko ich właściwe umiejscowienie w czasie, a EBC powinien też liczyć się z tym, że zwiększając skalę programu skupu aktywów, może ponownie zaburzyć długoterminową wycenę obligacji, jak stało się wiosną tego roku. © Ⓟ