Na szczęście tym razem na dalszy plan schodzi wątek domniemanych oszustw przy liczeniu głosów, ale po 25 października oczywiście może odżyć. Jako obserwator pamiętnego pochodu z 13 grudnia 2014 r. po wyborach samorządowych do tej pory mam w uszach niosący się po warszawskim Trakcie Królewskim wrzask „Fałszerze!”. Zauważmy, że po majowych wyborach prezydenckich panowała w tym wątku kompletna cisza. Wynika z tego, że bardzo groźny dla polskiej demokracji gniew tłumu uzależniony jest od tego, kto wybory wygrywa. A teraz — także w jakich rozmiarach.

W najbliższą niedzielę na macierzystym osiedlu enty raz przewodniczę obwodowej komisji wyborczej.
W związku z tym we własnym interesie czuję się w obowiązku stale monitorować materiały samozwańczego tzw. ruchu kontroli wyborów. I muszę przyznać, że poziom histerii niewierzących w czystość liczenia głosów w III RP ciut się obniżył w stosunku do wyborów prezydenckich. Oczywiście zdarzają się jeszcze głupstwa o tzw. ruskich serwerach czy dostawianiu przez komisje kciukiem na kartach dodatkowych krzyżyków. Ale można znaleźć także trochę obserwacji i uwag rozsądnych.
Przywódcy ruchu podjęli konfrontację z Państwową Komisją Wyborczą (PKW), skarżąc się na nią pisemnie do prezydenta Andrzeja Dudy. Chodzi o kilka technicznych postulatów, których zrealizowanie miałoby według nich podnieść społeczne zaufanie do wyników niedzielnych wyborów. Na podstawie wieloletniego doświadczenia jeden oceniam jako bezmyślny — żądanie od 41 komisji okręgowych bardzo pracochłonnego zeskanowania pisemnych protokołów spływających z 27.860 obwodów i zamieszczenie tych skanów na okręgowych serwerach. Przecież komisje obwodowe kopie pisemnych protokołów natychmiast po zakończeniu pracy wywieszają na drzwiach czy szybach swoich lokali. I dosłownie każdy wyborca, a nie tylko podejrzliwy aktyw ruchu, może dane z wersji pisemnej sfotografować i sobie porównać z zamieszczonymi elektronicznie na stronie wizualizacyjnej PKW. Takiej milionowej rzeszy kontrolerów nawet przecinek, ewentualnie różniący obie wersje, nie umknie.
Również inny nieuwzględniony przez PKW postulat ruchu kontroli świadczy o jego wielkiej nieufności.
Ale akurat w tym wypadku uważam, że autorzy odrzuconego wniosku mieli… sporo racji. Chodziło im o systematyczne zamieszczanie na stronie wizualizacyjnej PKW wyników z obwodów niezwłocznie po ich wrzucaniu do systemu. Jako dokonującemu tej właśnie czynności, z pomocą osobistego kodu, naprawdę trudno mi pojąć, czemu kliknięty przeze mnie bezbłędny protokół (błędnych system nie przyjmuje!) nie może zostać upubliczniony w wersji elektronicznej już w noc powyborczą, oczywiście po jego przyjęciu przez komisję okręgową. PKW postanowiła, że wyniki z poszczególnych obwodów znajdą się na stronie wizualizacyjnej dopiero po zatwierdzeniu przez nią zbiorczego protokołu danej komisji okręgowej, czyli realnie najwcześniej w poniedziałek po południu albo dopiero we wtorek.