Przemysł zrobił ekonomistom wielką niespodziankę. Przewidywali, że po głębokiej zapaści w maju, gdy w skali roku odnotowano spadek o 17 proc., w czerwcu uda się odrobić zaledwie połowę strat rok do roku. Tymczasem sektor odbił się od dna tak dynamicznie, że zanotował wzrost o 0,5 proc.

Normalność czy nadganianie
Eksplozja dobrej koniunktury to wynik zniesienia restrykcji związanych z pandemią, które nastąpiło w czerwcu. W cenach stałych najmocniej wzrosła produkcja mebli (o 19,3 proc.) oraz wyrobów z drewna, korka, słomy i wikliny (o 17,6 proc.). Podium uzupełniła produkcja urządzeń elektrycznych, która w ujęciu rocznym zwiększyła się o 16,9 proc. Łącznie udział wartości produkcji działów przemysłu, w których odnotowano wzrost w stosunku do czerwca ubiegłego roku, wyniósł 68,4 proc. Krystian Jaworski, starszy ekonomista Credit Agricole, zauważa, że spora część czerwcowego odbicia wiąże się z samym wznowieniem produkcji w największych sektorach.
— W największym stopniu za ożywienie produkcji przemysłowej ogółem odpowiadało wznowienie działalności w branży motoryzacyjnej. Fabryka Opla w Gliwicach ruszyła 8 czerwca, a 16 czerwca zostałaprzywrócona produkcja w Tychach. W konsekwencji dynamikaw kategorii „pojazdy samochodowe, przyczepy i naczepy” z -57,9 proc. w maju odbiła do -15,2 proc. w czerwcu — mówi Krystian Jaworski.
Czy zaskakująco dobre dane to jednorazowy wzlot wynikający z krótkotrwałego nadrabiania zaległości po zamrożeniu gospodarki, czy też znak, że przemysł zapomniał już o wirusie i wraca na dawne tory? Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, obawia się, że dopóki nie ujrzymy danych za kolejne miesiące, bardziej prawdopodobny jest pierwszy scenariusz.
„Pomimo pozytywnie zaskakujących informacji można przypuszczać, że w czerwcu część podsektorów (...) zrealizowała nie tylko nowe zamówienia, ale także zaległości z poprzednich trudnych miesięcy. Naszym zdaniem należy zatem wstrzymać się z nadmiernym optymizmem” — twierdzi główny ekonomista Banku Millennium.
Ożywienie czy recesja
Michał Rot, ekonomista PKO BP, podkreśla, że kluczowy dla czerwcowych wyników był eksport.
— Nasze przypuszczenia sprzed miesiąca o odbiciu eksportu się potwierdziły. Branże zorientowane eksportowo — meble, urządzenia elektryczne — odnotowały duży wzrost produkcji. Do pełnego odbicia potrzeba jeszcze mocniejszego impulsu ze strony popytu krajowego. Dane o wysokiej częstotliwości odczytu, np. o transakcjach kartami klientów naszego banku, wskazują, że na początku lipca popyt krajowy kontynuował ożywienie, co powinno pozytywnie przekładać się na wyniki produkcji — uważa analityk PKO BP.
Powodem do niepokoju dla ekonomistów jest wyraźny, bo aż o 8,6 proc., spadek produkcji dóbr inwestycyjnych. Ograniczenie inwestycji w obawie przed kryzysową niepewnością o stan gospodarki w średnim okresie odróżnia fazę gospodarczego ożywienia od recesji. Źródłem sukcesu poniedziałkowych danych był gwałtowny skok produkcji dóbr konsumpcyjnych — w tej kategorii odnotowano wzrost aż o 16,2 proc.
Racja czy pomyłka
Poniedziałkowe dane stoją w jaskrawej sprzeczności z piątkowymi prognozami Narodowego Banku Polskiego, przewidującymi, że powrót gospodarki do stanu sprzed pandemii potrwa wiele miesięcy. Ekonomiści NBP zakładali, że w drugim kwartale PKB spadnie aż o 10,6 proc. w ujęciu rocznym. Eksperci uważają, że jeśli dobre wyniki produkcji przemysłowej znajdą odzwierciedlenie w danych o konsumpcji, będzie można skorygować prognozy w górę.
„Pozytywna niespodzianka może być dobrym prognostykiem przed danymi o sprzedaży detalicznej. Jest też dobrym znakiem dla prognoz PKB w drugim kwartale, choć na nadchodzący odczyt rzutować wciąż będą w dużej mierze usługi rynkowe i inwestycje. Tu nawet prognozowanie na podstawie opublikowanych danych jest trudne. Nadal celujemy w spadek rzędu 8 proc. r/r, choć bardziej dokładną prognozę podamy po wynikach sprzedaży i budownictwa” — zaznaczają analitycy mBanku.
OKIEM EKSPERTA
Nie taki diabeł straszny
WITOLD MICHAŁEK, ekspert ekonomiczny Business Centre Club
Czerwcowe dane o produkcji przemysłowej potwierdzają, że spowolnienie gospodarcze z powodu pandemii nie było tak głębokie, jak się obawiano. Przedsiębiorcy i obywatele odpowiednio się przygotowali do pracy i życia w tych warunkach. Jako społeczeństwo nie poddaliśmy się panicznemu, paraliżującemu strachowi, chociaż w tyle głowy mamy ostrożność, dzięki czemu zachowujemy się rozsądnie. Firmy się nie poddają — starają się funkcjonować i organizować pracę w nowych warunkach, a ludzie po zniesieniu lockdownu chcą wrócić do normalnego życia. Jednym z przejawów tej chęci jest popyt na towary i usługi. Producenci doskonale to czują i wychodzą naprzeciw. Myślę, że w kolejnych miesiącach sytuacja w gospodarce nadal będzie się poprawiać.
Inwestycje nadal kuleją
SONIA BUCHHOLTZ, ekspertka ds. makroekonomii Konfederacji Lewiatan
Zwiększamy moce produkcyjne, ale — co ważniejsze — systematycznie budzi się popyt. Potwierdza tę hipotezę wynik przetwórstwa, pozytywny sygnał daje też produkcja trwałych dóbr konsumpcyjnych. Czerwcowy wzrost zawdzięczamy m.in. produkcji mebli (19,3 proc.) i urządzeń elektrycznych (16,9 proc.). Na niewielkim plusie jest produkcja spożywcza. Natomiast hurraoptymizm tonuje spadek inwestycji o 8,6 proc. r/r., spowodowany tym, że przedsiębiorcy nadal odczuwają niepewność. Wiele branż wciąż traci. Produkcja wyrobów tytoniowych spadła o 17,5 proc., produkcja motoryzacyjna o 15,2 proc., a wytwarzanie maszyn i urządzeń o 13 proc. Zamiast kupować nowe, przedsiębiorcy naprawiają i konserwują używane.
Optymizm ciągnie gospodarkę
ŁUKASZ KOZŁOWSKI, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich
Pozytywne dane są mocno zaskakujące, gdyż prognozy ekspertów były dość pesymistyczne. Widać, że przemysł szybko się odmroził. Szukając przyczyn tej sytuacji, wskazałbym na wzrost optymizmu konsumentów, który nastąpił wraz ze znoszeniem obostrzeń, przekładając się na wzrost popytu. Po okresie kwarantanny społecznej ludzie zapragnęli powrotu do normalnego życia i zaczęli więcej kupować. Przemysł to zauważył i odpowiednio zareagował. Jednak czerwcowy wzrost produkcji jest jeszcze o około 10 proc. niższy niż przed pandemią.