Przewoźnicy bronią się przed celnikami

Renata Zawadzka
opublikowano: 2000-08-16 00:00

Przewoźnicy bronią się przed celnikami

BEZ PODZIAŁÓW: Jesteśmy po tej samej stronie barykady — mówią uczestnicy spotkania w Warce (od lewej: Władimir Kazniewski, przedstawiciel handlowy Rosji, Aleksander Malinowski z Komisji Transportu Towarowego ZMPD, i Włodzimierz Przybylski, szef firmy Prima — inicjator spotkania).

Główny Urząd Celny Rosji zaczął nękać polskich przewoźników roszczeniami o cło ponoć nie zapłacone w 1996 r. Polscy i równie bezsilni wobec celników rosyjscy przewoźnicy spotkali się w Warce z pracownikami Przedstawicielstwa Handlowego Rosji w Polsce.

Do niedawna zmorą handlu z Rosją były aresztowania samochodów i ładunków. Od 13 lipca jest to możliwe dopiero po wszczęciu dochodzenia. Zamiast nich pojawiły się roszczenia ze strony rosyjskich celników o cło z 1996 r. W Polsce takie sprawy przedawniają się po trzech latach. Zgodnie z konwencją europejską, karty TIR dają gwarancje na dwa lata i siedem miesięcy. Tymczasem GTU (Główny Urząd Celny Rosji) nie przestrzega żadnych przepisów. Nie sposób też udowodnić, że roszczenia są bezpodstawne. Niemożliwe jest bowiem odparcie zarzutu, że pieczątki są fałszywe, podpisany na zaświadczeniu urzędnik celny był tego dnia na urlopie itp.

— Spór dotyczy 4,4-880 tys. zł, ale mieliśmy przypadek obciążenia przedsiębiorstwa sumą 1,2 mln USD (5,28 mln zł) — sygnalizuje Aleksander Malinowski, członek Komisji ds. Transportu Towarowego w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.

Istnieniu nieprawidłowości nie zaprzeczają Władimir Kazniewski, zastępca przedstawiciela handlowego Rosji w RP ani Władimir Morozow, przedstawiciel Ministerstwa Transportu Rosji. Potwierdzają je także rosyjscy przewoźnicy.

— Jesteśmy w takim samym stanie wojny z naszymi urzędami celnymi, jak polscy przewoźnicy. Konieczne są ustalenia na szczeblu ministerstw obu krajów, ale na razie musimy radzić sobie sami — mówi Levon Asratian, prezes zarządu Sovtransavto-Polska.

Sovtransavto powołało instytucję, która niezależnie sprawdza transport i bierze za niego odpowiedzialność materialną. Cała operacja kosztuje 300 USD za samochód (1,3 tys. zł). Z tej usługi mogą korzystać także polscy przewoźnicy.