Puławy biorą Tarnów

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2013-04-29 00:00

Paweł Jarczewski ma zostać prezesem Grupy Azoty. Choć trudno w to uwierzyć, nie jest to decyzja nowego ministra skarbu pochodzącego z Puław

Sprzątanie po poprzednim lokatorze to żadna przyjemność. Włodzimierz Karpiński, który ledwo co zasiadł w gabinecie ministra skarbu, na biurku znalazł sporo decyzji podjętych przez Mikołaja Budzanowskiego, ale niewprowadzonych jeszcze w życie. I ma kłopot, bo przynajmniej jedna z nich może wzbudzić spore kontrowersje. Według naszych źródeł, prezesem Grupy Azoty — w ramach której działają wielkie zakłady w Tarnowie, Puławach, Kędzierzynie i Policach — zostanie Paweł Jarczewski, dotychczasowy szef Azotów Puławy.

Paweł Jarczewski (FOT. MW)
Paweł Jarczewski (FOT. MW)
None
None

Decyzja — której podjęcia nie udało nam się oficjalnie potwierdzić — ma zostać ogłoszona jeszcze przed weekendem majowym. To może być zaskoczenie, bo więcej szans na kierowania w najbliższych latach największą chemiczną grupą w kraju dawano brylującego ostatnio w mediach Jerzemu Marciniakowi, od pięciu lat kierującemu Tarnowem.

— Nowy minister od razu na starcie ma spory wizerunkowy problem, bo wywodzi się z Puław i będzie wyglądało na to, że zaczyna kadencję od obsadzania „swoich” na najważniejszych stołkach — twierdzi nasze źródło związane z rządem.

Chemiczna karuzela

A zaczyna? Nasze źródła twierdzą, że w żadnym wypadku. Według nich, nad wyborem menedżera, który stanie na czele połączonej grupy chemicznej, w resorcie skarbu głowiono się już pół roku temu — i od początku liczyli się tylko dwaj kandydaci. Jerzy Marciniak, zasiadający w fotelu prezesa Tarnowa od 2008 r., może pochwalić się wprowadzeniem firmy na giełdę i przeprowadzeniem wielkich fuzji. W 2010 r. kierowana przez niego spółka przejęła pakiet kontrolny Zakładów Azotowych Kędzierzyn (ZAK), a rok później — Zakładów Chemicznych Police.

W ubiegłym roku oparła się próbie wrogiego przejęcia, podjętej przez rosyjski Acron, i z błogosławieństwem ministerstwa skarbu w lipcu ogłosiła wezwanie na akcje Puław, które przypieczętowało proces konsolidacji sektora chemicznego pod państwowymi auspicjami. Menedżer naraził się jednak decydentom w resorcie skarbu — wbrew sugestiom „góry” był aktywny w mediach i przedstawiał transakcję jako przejęcie Puław przez Tarnów, podczas gdy resortowi zależało na „partnerskiej fuzji”. — Realizacja umowy konsolidacyjnej odbiega od podstawowego założenia, czyli warunku równorzędności podmiotów.

Ostatnie NWZA Puław dobitnie to wskazuje. Zwołane na 15 marca (przerwa i wznowienie 11 kwietnia) NWZA dokonało 52 zmian w statucie Puław bez żadnych ich konsultacji z Puławami i dając akcjonariuszom mniejszościowym jedynie 3 dni na zapoznanie się ze zmianami (łamiąc tym samym zapisy wynikające w tej kwestii z k.s.h.) — mówi nasze źródło. Zdaniem naszego rozmówcy, realizacja umowy konsolidacyjnej odbiega również w punkcie dotyczącym zapisów o strategicznej roli Puław w obszarze nawozowym Grupy Azoty jako lidera tej branży.

Narzucone rozwiązania centralizują wszystkie kompetencje w Tarnowie nie biorąc pod uwagę znacznie większych kompetencji Puław w tym zakresie. Emocje wśród pracowników grupy podgrzała też grudniowa prezentacja nowej nazwy i logo Grupy Azoty — z tarnowską jaskółką jako jedynym elementem charakterystycznym. Paweł Jarczewski tymczasem — z Puławami związany od dwóch dekad, w tym od pięciu lat jako prezes — zajmował się przede wszystkim prowadzeniem biznesu.

Puławy notowały w ostatnich latach bardzo dobre wyniki i utrzymywały wyższe marże niż pozostałe chemiczne spółki z udziałem skarbu państwa — tylko w ostatnim kwartale 2012 r. miały 91 mln zł zysku operacyjnego, podczas gdy Tarnów i Police zanotowały straty. Puławianin ma też jeszcze jedną zasadniczą przewagę nad konkurentem — jest 17 lat młodszy od Jerzego Marciniaka, który w tym roku skończy 63 lata.

— Prezes Marciniak ma za sobą duży sukces konsolidacyjny i na czele grupy będzie pewnie dążył do zespolenia jej w jeden organizm, podczas gdy Pawłowi Jarczewskiemu może zależeć na zachowaniu odrębności między zakładami — ocenia jeden z analityków, zastrzegający anonimowość. Cała sprawa ma też dodatkowy smaczek — tak Tarnów, jak i Puławy to bastiony Platformy Obywatelskiej. Z tego pierwszego miasta wywodzi się ciągle bardzo wpływowy w partii rządzącej Aleksander Grad, były szef resortu skarbu. Nominacja puławianina na szefa Grupy Azoty może podkopać jego pozycję.

Trzeci pożar

Obaj menedżerowie są dobrze oceniani przez ekspertów. W ostatniej edycji tworzonego przez „Puls Biznesu” rankingu Giełdowa Spóła Roku Tarnów był dziesiąty,a Puławy — szesnaste. W kategorii „kompetencje zarządu” kolejność była odwrotna: spółka kierowana przez Pawła Jarczewskiego zajęła miejsce 35., a przez Jerzego Marciniaka — 38.

Według naszych źródeł, sprawa nominacji rozstrzygnęła się na początku marca, gdy Mikołaj Budzanowski zarekomendował premierowi kandydaturę szefa Puław, a Donald Tusk nominację przyklepał. Szalę miały przeważyć narastające konflikty wewnątrz grupy: pracownicy Puław, które są największym zakładem chemicznym w kraju (zatrudniają ponad 3,2 tys. osób, a Tarnów 2 tys.), obawiali się, że w wyniku fuzji zostaną zmarginalizowani na rzecz mniejszego Tarnowa. Dlaczego decyzji nie ogłoszono już wtedy?

— Resort skarbu musiał ostatnio gasić dwa pożary — w LOT i przy okazji gazowego memorandum w sprawie rurociągu jamalskiego. Nikt nie chciał dolewać oliwy do ognia i tłumaczyć się jeszcze dodatkowo z nominacji w sektorze chemicznym, gdzie trwa próba sił między chcącym personalnie i wizerunkowo zdominować Grupę Azoty Tarnowem a pozostałymi zakładami walczącymi o zachowanie autonomii — twierdzi osoba znająca sytuację w MSP.

Teraz ciężar decyzji spada na Włodzimierza Karpińskiego. I na tym się pewnie nie skończy, bo według naszych rozmówców minister będzie musiał firmować jeszcze inne decyzje poprzednika — w sprawie LOT, PGNiG, wydobycia gazu łupkowego czy projektu petrochemii bałtyckiej, nad którym mają pracować Tarnów i Lotos oraz wstrzymanej właśnie prywatyzacji Polskiego Cukru.