PKP Intercity oraz bydgoska Pesa podpisały porozumienie dotyczące dartów, czyli 20 pociągów, które zamówił polski przewoźnik. Koszt inwestycji, wraz z 15-letnim utrzymaniem, sięga 1,3 mld zł. Pesa miała otrzymać całą kwotę po przekazaniu wszystkich składów. Do wczoraj rano udało się odebrać jeden pociąg i zapowiedziano, że do wieczora przewoźnik otrzyma jeszcze dwa.

— Porozumienie przewiduje płatność za każdy dostarczony pojazd. Pieniądze będziemy przelewać do depozytu. Możliwe jest też odebranie przez nas jedynie kilkunastupojazdów — mówi Jacek Leonkiewicz, prezes PKP Intercity. Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego, uważa, że porozumienie jest korzystne dla Pesy, bo dzięki niemu spółka zabezpiecza sobie przynajmniej część płatności, na wypadek gdyby nie udałoby jej się do końca roku dostarczyć wszystkich składów. Twierdzi natomiast, że kiepskim rozwiązaniem jest odbiór części składów przez PKP Intercity.
— Kupowanie taboru w tzw. krótkich seriach podnosi koszt jego eksploatacji — dodaje Michał Beim. Przewoźnik ma jednak nóż na gardle. Inwestował w zakup pociągów, ale zaniedbał bieżące remonty i na wielu trasach jeździ składami, wymagającymi modernizacji albo odświeżenia. Najgorzej jest na odcinku Warszawa — Białystok, który miały obsługiwać darty. Przez kilkanaście miesięcy trasa była nieczynna. Po zakończeniu modernizacji torów na trasę wyjechało mniej składów, niż planowano, a ich standard jest bardzo niski. Jacek Leonkiewicz zapowiada, że jeszcze w grudniu uruchomi przynajmniej jedną parę dartów do stolicy Podlasia. Tomasz Zaboklicki, prezes Pesy, zapewnia natomiast, że do końca roku firma zbuduje wszystkie zamówione przez PKP Intercity składy. — Zabrakło nam jednak czasu na testy — dodaje prezes.
Jacek Leonkiewicz spodziewa się, że wszystkie sprawdzone w testach pociągi będą gotowe do użytku przez PKP Intercity w styczniu 2016 r. Dodaje również, że z powodu opóźnienia przewoźnik nalicza Pesie kary, sięgające kilkudziesięciu tysięcy dziennie za każdy pojazd. Porozumienie przewiduje również, że jeśli z powodu opóźnienia na dotowanie inwestycji nie zgodzi się Bruksela, bydgoska firma pokryje koszt utraty unijnego dofinansowania. Mowa o prawie 600 mln zł.
Tomasz Zaboklicki zapewnia, że spółka jest na to finansowo przygotowana. Ma jednak nadzieję, że czarny scenariusz się nie ziści i spółka wywiąże się ze zobowiązań.
Podkreśla, że opóźnienie produkcji wynika m.in. z 7-miesięcznego oczekiwania na podpisanie kontraktu oraz zmian prawnych, które utrudniły formalności związane z dokumentacją pociągów. W mediach i branży od miesięcy pojawiają się informacje o tym, że opóźnienia są wynikiem problemów z dotrzymaniem standardów jakości składów, zwłaszcza zbyt dużej wagi. Pesa dementuje te doniesienia.
— Warto ostatecznie rozwiać te wątpliwości i przeprowadzić ważenie składów z udziałem niezależnych specjalistów. Takie informacje szkodzą nie tylko Pesie, ale negatywnie wpływają na zagraniczny wizerunek polskich przedsiębiorców z sektora transportu — mówi Michał Beim.