PZU wieszczy koniec wojny cenowej

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2013-08-28 00:00

Ubezpieczyciel dobrze wychodzi na branżowym dołku. Twierdzi, że ceny polis nie powinny już spadać, a rynek zacznie rosnąć od 2014 r.

Marzec 2013: to będzie ciężki rok na rynku ubezpieczeniowym. Maj 2013: wojna cenowa wpłynie negatywnie na nasze wyniki. Te wypowiedzi Andrzej Klesyka, prezesa PZU, pokazują, że największy ubezpieczyciel na rynku od początku roku nie patrzył optymistycznie w przyszłość. Powodów miał wiele: spadająca od połowy poprzedniego roku sprzedaż ubezpieczeń i idący za tym spadek stawek oraz powrót branży do ostrej konkurencji cenowej. Jednak wyniki, które wypracował w pierwszej połowie roku, pozwalają sądzić, że PZU oraz cały rynek najgorsze mają już za sobą. Szef ubezpieczeniowego giganta ocenia, że wojna cenowa zbliża się już ku końcowi.

— Dostrzegamy pierwsze symptomy jej końca. Mamy nadzieję, że to koniec spadku cen — mówi prezes PZU.

Słuszna strategia

Paradoksalnie, jeśli przyjrzeć się bliżej wynikom ubezpieczyciela za pierwszą połowę roku, to może to być dla niego zarówno dobra, jak i zła wiadomość. Dobra, bo uwolni go od ostrej i często nieracjonalnej konkurencji cenowej, która od roku psuje rynek ubezpieczeniowy. Zła, bo PZU w pierwszej połowie tego roku pokazał, że potrafi z rynkowego dołka wyjść zwycięsko.

— Udało nam się, przebiliśmy oczekiwania rynku. Nasze wyniki pokazują, że przyjęta przez nas strategia jest słuszna — podkreśla Andrzej Klesyk.

W pierwszej połowie roku PZU zebrał o 3 proc. składki więcej niż rok temu (8,5 mld zł), a jego zysk netto spadł o 2,4 proc., do 1,67 mld zł. Trzeba jednak pamiętać, że pierwsza połowa ubiegłego roku była rekordowa, jeśli chodzi o wyniki z inwestycji. W tym roku zaś zysk był napędzany przez poprawę wyniku technicznego i spadającą szkodowość w majątku. Nie oznacza to jednak, że obyło się bez rozlewu krwi. PZU stracił w majątku 8,2 proc. przypisu w segmencie polis korporacyjnych (956 mln zł składki) i 0,4 proc. w segmencie polis masowych (3,38 mld zł). Andrzej Klesyk tłumaczy, że była to świadoma decyzja firmy, dla której ważniejsza była rentowność od przychodów. Efekty widać w wyniku technicznym wypracowanym w obu tych segmentach. W korporatach poprawił się on o 162 proc., do 236 mln zł, a na polisach masowych o 47 proc., do 754 mln zł.

Koniec cyklu

Barbara Smalska, członek zarządu PZU odpowiedzialny za rynek masowy, uważa, że ożywienie na rynku majątkowym nastąpi dopiero wtedy, kiedy cała gospodarka odżyje, czyli najprędzej w przyszłym roku. Dlatego też druga połowa tego roku ma stać pod znakiem stabilizacji.

— Niska inflacja nie pozostawia przestrzeni na podnoszenie cen. Ceny zaczęły spadać w trzecim kwartale 2012 r. i w trzecim kwartale tego roku powinien zakończyć się ten cykl — mówi Barbara Smalska.

Z przedstawicielami zarządu PZU zgadza się Marcin Broda, analityk firmy Ogma.

— Nie ma już miejsca na dalsze cięcie cen. To powszechne przekonanie na rynku — twierdzi Marcin Broda.

Zwraca jednak uwagę na to, że atmosfera w branży jest bardzo nerwowa. To powoduje, że nawet mały, przypadkowy, ruch jednego z graczy może doprowadzić do poważnego tąpnięcia, które będzie bardzo bolesne dla całego rynku.

82,3 proc. Tyle w pierwszej połowie tego roku wyniósł wskaźnik mieszany w PZU (proporcja składek i kosztów sprzedaży do wypłaconych odszkodowań), pokazujący rentowność biznesu ubezpieczeniowego. W ciągu roku poprawił się o ponad 8 pkt proc.