– Europa jest znana na całym świecie z produkcji niskoemisyjnych samochodów najwyższej jakości. Chcemy nadal dążyć do poprawy jakości powietrza. Zamierzamy pozostać liderem w dziedzinie mobilności przyszłości, a także przyjąć realistyczny poziom emisji dla pojazdów w następnej dekadzie i jednocześnie wesprzeć przejście branży na ekologiczne samochody do 2035 r. Prezydencja hiszpańska jest skłonna uwzględniać różne postulaty i wnioski państw członkowskich. Wierzymy, że projekt zdobędzie szerokie poparcie, a także zapewni odpowiednie wyważenie kosztów inwestycji ponoszonych przez producentów oraz zwiększy korzyści dla środowiska - tak Héctor Gómez Hernández, minister przemysłu, handlu i turystyki Hiszpanii, skomentował ogłoszone przez Radę Unii Europejskiej stanowisko w sprawie projektu rozporządzenia dotyczącego normy Euro 7, regulującej emisyjność pojazdów.
Rada chce utrzymać zaproponowane przez Komisję Europejską wymogi dla aut osobowych, ale złagodzić normę dla ciężarówek, a dla autobusów miejskich stworzyć osobny przepis ułatwiający osiągnięcie zerowej emisji w 2030 r.
Nie wszyscy podzielają optymizm hiszpańskiego ministra. Część państw UE nazywa stanowisko rady „zmarnowaną szansą” i postuluje bardziej stanowcze działania w walce z emisyjnością.
Na drugim biegunie jest branża motoryzacyjna, która liczyła, że odwiedzie Brukselę od kolejnego zaostrzania norm emisji.
Benjamin Krieger, sekretarz generalny CLEPA, Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Części Motoryzacyjnych, szacuje, że w ciągu następnej dekady w UE sprzedanych zostanie 100 mln pojazdów napędzanych konwencjonalnie. Jego zdaniem ostateczny kształt Euro 7 przesądzi, czy UE będzie mieć wpływ na standardy technologiczne, czy też pozostawi to Stanom Zjednoczonym i Chinom.
ACEA, Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów, ocenia, że propozycja rady jest krokiem w dobrą stronę, choć przypomina, że postulowała całkowite wycofanie się polityków z normy Euro 7, wskazując, że wydatki na przygotowanie produkcji samochodów spełniających nową normę będą nieproporcjonalne do efektów, a UE powinna skupić się na elektryfikacji i wodoryzacji transportu.
„Projektowana norma z pewnością wpłynie na branżę motoryzacyjną w całej UE i nie mówimy tu tylko o producentach pojazdów i (...) części do pierwszego montażu, ale także dostawcach na rynek wtórny. Jeśli więc mamy obecnie na stole surową propozycję KE i łagodniejszą rady, to zapewne (...) powstanie kompromis, z którego już nikt do końca nie będzie zadowolony - a to podobno oznaka dobrego kompromisu” - czytamy w komentarzu Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.

