Ram 1500: Trzy tony ikony

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2025-07-11 11:58

Ram 1500 to jedno z kultowych amerykańskich aut. Niezwykle popularny za oceanem, dostępny jest też w oficjalnej sprzedaży w Polsce. Zmieści się na naszych ulicach?

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Można powiedzieć, że Ram jest dla amerykańskiej wsi tym, czym dla polskiej Passat B5. Niekoronowanym królem niezawodności, przyjacielem w niedoli i towarzyszem w pracy. Trudno go zastąpić. W tym powiedzeniu jest sporo prawdy. Amerykańscy farmerzy kochają duże pikapy tak mocno jak mieszkańcy polskich wsi kombi z TDI. Kochają też Rama.

Nowa marka… baran

Marka Ram jest stosunkowo młoda, choć producent dawno przekroczył setkę. Ram wywodzi się bowiem z Dodge’a Trucka, który już w 1917 r. wystartował z produkcją ciężarówek. Przez kolejne dekady auta użytkowe (w tym pikapy) tej marki nosiły nazwę Dodge. Nazwa Ram pojawiła się dopiero w 1981 r. Użycie tego słowa (ram, czyli baran) było nawiązaniem do symbolu marki Dodge – głowy barana używanej już od lat 30. ubiegłego stulecia. Początkowo Ram był jedynie dopiskiem do Dodge’a. W ten sposób marka oznaczała swoje pikapy (np. Dodge Ram D150).

Dodge bez Ram w nazwie mógł mieć każdy inny rodzaj nadwozia, ale nie pikap. Tym sposobem Ram zaczął w motoświadomości kojarzyć się z nadwoziem zwanym w USA półciężarówką (half-ton truck) lub pikapem właśnie. W 2009 r. po fuzji Chryslera (do którego należał Dodge) z Fiatem zapadła decyzja o ostatecznym wydzieleniu Rama od Dodge’a. Odtąd Dodge miał skoncentrować się na autach sportowych (konkretnie na muscle car), a Ram na użytkowych. Tym samym Ram stał się osobną marką w portfolio połączonego z Fiatem Chryslera. Pierwszym niezależnym modelem był Ram 1500. Był rok 2010.

Symbol i ikona

Zgoda, Ram może i był nową marką. Nie znaczy to, że zaczynał od zera. Pikapy od Dodge’a miały już renomę, rzesze zwolenników i nawet wyznawców. Nic w tym dziwnego, segment pikapów full-size to w USA całkiem spora nisza. W 2024 r. na 15,9 mln sprzedanych tam aut prawie 2,3 mln było wielkimi pikapami. Do Ram należy niemal 20 proc. tego segmentu. Lepiej sprzedaje się tylko Ford F-150 (33 proc. segmentu) i Chevrolet Silverado (25 proc.). Dlaczego Amerykanie tak kochają zwaliste półciężarówki?

Dla nich to nie jest tylko samochód. To niemal kulturowy symbol, narzędzie pracy, styl życia, a czasem wręcz potwierdzenie przynależności społecznej. To symbol amerykańskiej niezależności, samodzielności i przestrzeni. Coś jak manifest: „Jestem silny, niezależny, pracuję własnymi rękami i potrzebuję solidnego narzędzia”.

Pamiętajmy też, że w takich stanach jak Teksas, Wyoming, Montana czy Alabama pikap to norma – nie luksus. Często nie ma alternatywy: drogi są nieutwardzone, pogoda surowa, a potrzeby transportowe ogromne. Jako połączenie auta roboczego i rodzinnego pikap świetnie nadaje się do holowania łodzi, przyczep kempingowych, przewożenia drewna, materiałów budowlanych, sprzętu ogrodowego i dowożenia dzieci do szkoły. Nie bez znaczenia jest dzielność terenie. Popularność pikapów w USA to wypadkowa potrzeb i amerykańskiego stylu życia. Ram dla Amerykanina jest jak Audi Quattro dla Niemca czy Škoda Octavia kombi dla Polaka. Niezawodne, uniwersalne, ale… w wersji XXL.

Lata popularności sprawiły, że pikapy doroślały. Pojawiały się wersje mniej purytańskie, a z czasem nawet luksusowe. Jedną z takich właśnie wersji jest najnowszy Ram 1500 Laramie. Jaki jest?

Made in USA

Amerykański jak dolar. Po pierwsze, wielki! Prawie 6 m długości, ponad 2 m szerokości i prawie 2 m wysokości. Rozstaw osi? Niespełna 3,7 m. Cyfry te z prostego parkowania pod Lidlem czynią poważne wyzwanie. Nie stanowi go już podróżowanie po autostradzie. O ile znane w Europie pikapy przyzwyczaiły nas do tego, że w trasie są… takie sobie, o tyle Ram 1500 (w wersji Laramie ma pneumatyczne zawieszenie) sunie po autostradzie tak, że natychmiast przypominasz sobie określenie krążownik szos. Jest niesamowicie komfortowy, nawet nie „jak na pikapa”. Jest komfortowy po prostu.

Ram dla modelu 1500 przewidział wiele wersji. Są bardziej purytańskie do pracy, są i bardziej terenowe. Laramie w tej grupie to propozycja dla szukających czegoś pośrodku. Zatem jest niemal definicją pikapa. Da radę w pracy, da w trasie i da w mieście (pod warunkiem, że to amerykańskie miasto, we włoskim może utknąć na wąskich uliczkach). Jak na Rama przystało, spoczywa na ramie. Ma też napęd na cztery koła, reduktor i kilka trybów do jazdy po śliskim, targania przyczep i tym podobne.

Jest amerykański, więc to oczywiste, że ma cupholdery. Tylko z przodu jest ich 6!

Jest amerykański, więc to oczywiste, że ma wejść USB więcej niż niejeden hotel (jest też HDMI).

Jest amerykański, więc to oczywiste, że ma regulowaną wysokość pedałów hamulca i gazu.

Jest amerykański, więc to oczywiste, że ma więcej schowków niż szafa z Ikei.

Jest amerykański, więc to oczywiste, że pojemność niektórych z owych schowków jest większa niż bagażnik w Mazdzie MX-5.

Jest amerykański, więc to oczywiste, że ma małe drzwi przesuwne w tylnej szybie.

Jest amerykański, więc to oczywiste, że jest ciężki – w tym wypadku prawie trzy tony.

Jest amerykański, więc to oczywiste, że nie klęka na robocie. Na pakę przyjmie ponad 800 kg, a na hak przyczepę o masie do ponad 5 ton (w Europie z racji przepisów 3,5 t).

Jest amerykański, więc to oczywiste, że zbiornik paliwa pomieści (w zależności od wersji) od 98 do 120 litrów!

Jest amerykański, więc to oczywiste, że ma benzynowe V8… no nie. Nie ma.

Wersje, które możesz kupić w Polsce, dostępne są wyłącznie z doładowanym (turbo) silnikiem rzędowym. Ma sześć cylindrów i trzy litry pojemności. Silnik ten zastępuje kultowe V8 HEMI. Amerykanie też mają normy. W USA do Rama można jeszcze upchnąć V6 od Pentastara. W UE już nie. Zatem sześć cylindrów w rzędzie. Powód do zmartwienia? Nie do końca. Rzeczywiście brakuje charakterystycznego „gangu” wolnossącego V8. Ale tylko tego. Mocy jest pod dostatkiem. Silnik występuje w dwóch odmianach. Z 420 lub 540 KM. Już ten słabszy potrafi katapultować tego trzytonowego mastodonta od 0 do 100 km/h w niewiele ponad 5 s. W trasie okazuje się cichy i relatywnie oszczędny. 10-11 l na 100 km należy – ze względu na wymiary – uznać za sukces.

Moment obrotowy (okolice 600 Nm) sprawia, że auto poradzi sobie z zadaniami, jakie przed nim postawisz. Zatarga quada, motocykle, konie, łódkę, czy co tam targasz, gdzie tylko chcesz. I choć brak V8 można uznać – w tym wypadku – za obrazę uczuć religijnych, nie ma się co czepiać nowego silnika, bo jest taki, jaki powinien być silnik w wielkim pikapie.

Symbol

Ram 1500 jest dostępny w kilku polskich salonach. Tylko w Warszawie są przynajmniej dwa. Ma homologację, ma gwarancję i ma serwis. Zero ryzyka. Cena? No cóż, bez pół miliona się raczej nie uda. Ale nie jest to też auto dla wszystkich. To propozycja nie dla tych, którzy chcą pikapa. To oferta dla tych, co chcą amerykańskiego pikapa. Kupując takowego, nabywasz nie tylko samochód, ale cały ten amerykański styl życia. Nieco frywolny, ale i potężny. Ram 1500 przy, dajmy na to, Toyocie Hilux wygląda jak Mike Tyson przy Adamie Małyszu. Dominuje po prostu. W USA Ram to symbol zaradności, siły i samodzielności. W Europie i Polsce? Symbol umiejętności parkowania. Zaparkować sześć metrów tego cuda w ciasnym garażu podziemnym naszych blokowisk łatwo nie jest. Niemniej Ram 1500 jest doskonałym samochodem. Ogromnym, mocnym, wysokim, atletycznym. Po prostu amerykańskim.