Wystawa światowa Expo 2015
Po 184 dniach w sobotę zakończyła się Wystawa Światowa EXPO 2015 w Mediolanie, której hasło brzmiało „Wyżywienie planety, energia dla życia”. Było to już szóste EXPO (Lizbona 1998, Hanower 2000, Aichi 2005, Saragossa 2008, Szanghaj 2010), któremu po wznowieniu przez Polskę, od Sewilli 1992, członkostwa w Bureau International des Expositions (BIE) miałem okazję przyglądać się bezpośrednio. I z każdą kolejną wystawą coraz bardziej przychylam się do opinii, że impreza o archaicznej formule XIX-wiecznej jest już zbędna w stuleciu XXI.

Od czasów, powiedzmy, ogromnego EXPO 1900 w Paryżu ludzkość wykonała skok wręcz kosmiczny. W tamtej epoce wystawa rzeczywiście zasługiwała na światową nazwę i gromadziła wszystko, czym przodujące w cywilizacyjnym wyścigu państwa chciały się pochwalić. Tymczasem tylko podczas półrocznego EXPO 2015 odbyło się na świecie kilkadziesiąt wielkich i kilkaset mniejszych specjalistycznych prezentacji i salonów. Do tego trzeba doliczyć biliony informacji w telewizji i internecie. Skoro jednak BIE w Paryżu dobrze sobie żyje i nie ma problemów ze znalezieniem chętnych do przyjęcia kolejnych EXPO, to przyjmijmy, że owa ramotka nadal jest przydatna.
W związku z tym udział Polski w zorientowanym na żywność EXPO mediolańskim był oczywistością.
Podobnie podeszły do tematu globalne potęgi oraz liderzy UE. Ale znalazły się również państwa bardzo pragmatyczne, których tym razem udział w ogóle nie zainteresował — na przykład cała Skandynawia oraz Kanada. Notabene Polska była jednym z ostatnich państw UE, które się na Mediolan zdecydowały, co wywołało ulgę włoskich gospodarzy. Przecież jeszcze w 2013 r. rząd rozważał, czy… mamy jechać. Chodziło o koszty, szacowane wtedy na 40 mln zł. Rada Ministrów jednak uchwaliła koncepcję programową udziału w EXPO, ale dopiero… 25 marca 2014 r., notabene później została ona jeszcze zmodyfikowana.
Dla uniknięcia nerwówki w przygotowaniu kraju do godnej prezentacji ta decyzja została podjęta za późno o dwa lata. Bardziej korzystnie wyszły finanse, ponieważ koszt sięgający 60 mln zł pokryty został w większości z unijnego projektu „Promocja polskiej gospodarki na rynkach międzynarodowych”.
Narodowe wyprawy na EXPO ostatnio organizują Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości.
Ta druga jako jednostka budżetowa trzyma kasę. Naturalny podział kompetencyjny w uproszczeniu przypomina relacje funkcjonalne między prezydentem a premierem. Powołaną przez rząd głową prezentacji na EXPO był komisarz sekcji polskiej Sławomir Majman, prezes PAIIZ, a szefem wykonawczym — Bożena Lublińska-Kasprzak, prezes PARP. Pawilon był przez PAIIZ traktowany jako placówka prawie dyplomatyczna, nawiązująca kontakty z przebywającymi na wystawę decydentami ze świata.
PARP natomiast realizowała program zgodnie z przeznaczeniem unijnych pieniędzy i koncentrowała się na biznesowych związkach polsko-włoskich. Efekt tego dualizmu powinien zostać solidnie i obiektywnie przeanalizowany, jednak nie wiadomo, kto miałby to zrobić. Po zmianie władzy nieuchronna jest korekta koncepcji promowania marki Polska, ale doświadczenia z Mediolanu na pewno nie powinny pójść w zapomnienie.
© ℗Podpis: Jacek Zalewski