„Puls Biznesu”: Czy BZ WBK, Pepsi, Puma, Samsung, Kompania Piwowarska, które przed i w trakcie Euro 2008 zaangażowały się w promocję z udziałem polskich piłkarzy i trenera Beenhakkera, straciły?
Jerzy Ciszewski, prezes Ciszewski Public Relations: To były kampanie krótkoterminowe, ale obliczone na wyjście Polaków z grupy. W tym sensie ich projektanci popełnili błąd. Popłynęli na fali optymizmu — jak cała Polska. Ale czy te firmy straciły? Raczej nie. Been- hakker, mimo przegranych mistrzostw, ma niebywałe poparcie społeczne.
A z czego to wynika?
Największym sukcesem Leo Beenhakkera jest PR. W sporcie nie chodzi o to, kto wygra, kto przegra. Najważniejsza jest otoczka, marketing.
Pan żartuje… A nie rezultaty?
Właśnie wskutek niezrozumienia tego faktu polski sport nie nawiązuje dialogu z biznesem. Biznes posługuje się prezentacją w Power Point, arkuszami Excel, pyta o grupę docelową, i komu przy tej okazji sprzedamy towar. A działacze wyjaśniają, że liczy się wynik. I że nie jest ważne, na co pójdą pieniądze.