Relaksy idą po hipsterskie masy

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2013-10-04 00:00

Reaktywacja PRL-owskiej marki to misterny plan Wiesława Wojasa i autorów sukcesu Oshee. Pierwszy cel: rozkochać Polaków w kultowych kozakach

Za młodu się w nich chadzało. Przez lata widziałem ich produkcję z bliska, w końcu pracowałem jako inżynier w zakładach Podhala. Nasza fabryka mieści się w pozostałościach po tamtej firmie — mówi Wiesław Wojas, prezes obuwniczej sieci Wojas, pytany o Relaksy.

FOT. mat. pras
FOT. mat. pras
None
None

PRL-owska marka, z charakterystyczną literą „L” stylizowaną na kij hokejowy w logo, trafiła pod skrzydła Wojasa dwa lata temu. Wtedy naprędce spółka naszyła brand na swoją kolekcję jesienno-zimową.

Chwyciło średnio. Teraz Relaksy wracają po raz drugi i już w zdecydowanie innym stylu. Do projektu odrodzenia kultowych kozaków Wojas zaprzągł Dominika Dolińskiego i Dariusza Gałęzewskiego. Dwóch, zawsze stylowo ubranych, trzydziestokilkulatków znanych jest m.in. jako właściciele Oshee. Jednak biznesowy duet, w ramach agencji Neumannbrown, para się także projektami marketingowymi dla innych marek.

— Stworzyliśmy cały koncept: od projektu buta, opakowania, po plan marketingowy i pozycjonowanie produktu. Zajęło to 12 miesięcy. Jest to odważny projekt, wokół którego chcemy odgrzewać szum związany ze wspomnieniami dotyczącymi marki — przyznaje Dariusz Gałęzewski. To, że relaksowy brand pamięta wielu, to pewne. Pytanie jednak, ile osób kojarzy nowotarskie kozaki z czymś więcej niż spocone nogi i rozklejone podeszwy. Ot, jedna z wieluemanacji kultury szmelcu, tak pieczołowicie hodowanej w poprzednim ustroju.

— Teraz stawiamy na topową jakość i design. Relaksy w schyłkowym PRL były robione z tanich materiałów, jako but dla mas. Jednak pierwsze modele to był ówczesny technologiczny hi-tech na bazie francuskiego projektu z m.in. wykorzystaniem ortalionu — tłumaczy Wiesław Wojas, którego firma w tym roku zbliży się do 200 mln zł sprzedaży.

Nowy koncept Relaksów to 399 zł za hipsterskie, wsuwane kozaki ze skóry bądź zamszu, wyłożone naturalną wełną, i stylowe pudełko przypominające karton po macbookach. Kolory? Od spokojnych po na tyle krzykliwe, że z pewnością przyciągną wzrok wszystkich gości w Starbucksie.

— Stworzyliśmy mocny, wygodny, ciepły, nieślizgający się but. Noga się w nim nie spoci. Już myślimy o kolekcji wiosna-lato, to ma być taki polski Converse — mówi Wiesław Wojas.

— To będzie produkt modowy z wyjątkowym, osobnym brandem. Dostępny w salonach Wojasa, ale także w sklepach internetowych i butikach multibrandowych — dodaje Dominik Doliński.

Wiesław Wojas przypomina, że za prawa do marki Relaks nie zapłacił ani grosza, bo wygasły one po upadku fabryk Podhala. Wojas zakłada, że jeśli pomysł chwyci, to powstanie osobna sieć salonów Relaks. Na razie zaczyna się podgrzewanie wspomnień.

— Wkrótce Relaksy zobaczymy na nogach wielu celebrytów. W końcu do zajęcia się tą marką przekonał mnie m.in. Tomasz Karolak, który stwierdził, że gdyby Relaksy wróciły, założyłby je bez wahania. Czy ja będę je nosił? Jasne! — deklaruje 58-letni biznesmen. [KAJ]

Marki PRL wiecznie żywe

Pani Walewska, Brutal, Być Może… — kosmetyki produkowane przez giełdowe Miraculum od 40 lat, z którymi nie mogą rozstać się wierni klienci. Woda po goleniu Brutal ciągle znajduje się w pierwszej piątce najczęściej wybieranych, mimo zerowych nakładów na reklamę. Firma stara się je odmładzać i poszerzać grupę docelową.

Ludwik — od 49 lat jeden z najpopularniejszych płynów do naczyń, dziś traktowany jako osobna marka z portfolio grupy INCO i rozszerzany na szeroki asortyment artykułów gospodarczych.

Łucznik — polska marka maszyn do szycia też przeżywa drugą młodość. Zarządzająca nią firma Aspa Electro rozszerzyła ją również na inne urządzenia tzw. małego AGD i nawet myśli o debiucie giełdowym.