Reprywatyzacyjna puszka Pandory

Jacek Zalewski
opublikowano: 2008-04-11 00:00

Ubocznym skutkiem wizyty premiera Donalda Tuska w Izraelu stało się wypłynięcie po raz kolejny na pierwszy plan niezwykle niewdzięcznego tematu reprywatyzacji, który w odbiorze społecznym jest zdecydowanie bardziej drażliwy od prywatyzacji. Do końca pierwszego półrocza rząd ma przygotować projekt ustawy reprywatyzacyjnej. Nazwa ta jest bardzo umowna, a nawet myląca, jako że nie ma mowy o dosłownej reprywatyzacji — co najwyżej o jakiejś rekompensacie, sięgającej może dwudziestu, może kilkanastu, a może tylko kilku procent utraconego mienia. Drugim kanonem ustawy ma być równe traktowanie wszystkich obywateli polskich, obecnych i byłych, także tych narodowości żydowskiej.

Zjawisko samoobrony państwa przed gigantycznymi roszczeniami majątkowymi jego obywateli występuje powszechnie. Wystarczy chociażby przypomnieć postawę naszych wielkich sąsiadów, którzy mają wielomiliardowe długi nie tylko wobec Polaków. Republika Federalna Niemiec kategorycznie odrzuca przejęcie przez budżet zobowiązań wobec tzw. wypędzonych, czy raczej ich wnuków i prawnuków. Polskie krzywdy spłacane zaś są przez Niemcy odszkodowaniami w absolutnie zminimalizowanej wysokości. Jeszcze dokładniej umywa ręce Federacja Rosyjska, która nie uznaje żadnych roszczeń — ograniczone odszkodowania za pobyt w łagrach wypłaca budżet Polski.

Pierwsze reakcje opozycji na zapowiedź ustawy reprywatyzacyjnej zwiastują kolejny spór na skalę, przy której traktat z Lizbony był małym piwem (a` propos — podpisanie wczoraj przez prezydenta jednozdaniowej, technicznej ustawy upoważniającej go do ratyfikacji nie jest jeszcze aktem owej ratyfikacji!). Dotychczasowe doświadczenia z reprywatyzacją w Polsce upoważniają do postawienia tezy, że po kilkudziesięciu latach sprawiedliwe przeprowadzenie tej operacji przekracza możliwości ludzkie, a w szczególności polityczne.

W tytule przywołaliśmy puszkę, a dokładniej glinianą beczkę z posagu niejakiej Pandory, którą owa niewiasta z ciekawości otworzyła (wspólnie z mężem Epimeteuszem), rozpuszczając w świat wszelkie nieszczęścia. Na samym dnie beczki znajdowała się nadzieja, ale wystraszona swoją bezmyślnością Pandora ją zatrzasnęła. Trzymając się mitologicznej konwencji, wypada dodać, że prawnie nie da się zastosować patentu Herkulesa, który wyczyścił oborę (mylnie zwaną stajnią) króla Augiasza, z trzema tysiącami krów, przez skierowanie do środka silnego strumienia. Z reprywatyzacją będzie trudniej.

Jacek Zalewski