Resort energii gasi pożar w gazie

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2018-09-12 22:00

Ponad 50 tys. odbiorców bez gazu? Ta realna wizja tak przestraszyła ministra energii, że przygotował ekspresowe rozporządzenie, które zadziała wstecz

Przeczytaj i dowiedz się:

  • co się dzieje na rynku dostaw gazu
  • czy realne jest, że tysiące firm zostaną odcięte od dostaw
  • jaki plan na kryzysową sytuację ma Ministerstwo Energii

Ujawnione w ostatnich dniach problemy Energii dla Firm i Energetycznego Centrum, siostrzanych firm sprzedających prąd i gaz, podziałały na Ministerstwo Energii (ME) jak kubeł zimnej wody. Resort postanowił w błyskawicznym tempie załatać legislacyjną dziurę, która nie przewidywała żadnego awaryjnego scenariusza na wypadek upadłości sprzedawcy gazu.

NA MINISTRA PADŁ STRACH:
NA MINISTRA PADŁ STRACH:
Krzysztof Tchórzewski, minister energii, postanowił załatać lukę w prawie dopiero wtedy, gdy strach zajrzał mu w oczy. Wizja pozostawienia 50 tys. odbiorców bez gazu skłoniła go do przygotowania rozporządzenia o sprzedaży rezerwowej.
Fot. Marek Wiśniewski

Sprzedawca w rezerwie

We wtorek późnym popołudniem ME opublikowało projekt rozporządzenia wprowadzającego w gazie mechanizmy sprzedaży rezerwowej, podobne do tych, które funkcjonują już w prądzie. Przewidują, że jeśli sprzedawca gazu nie będzie mógł już dostarczać surowca z własnej winy, to w jego miejsce wejdzie sprzedawca rezerwowy.

„W obecnym stanie prawnym, gdy sprzedawca przestanie wywiązywać się z umowy sprzedaży, odbiorca nie będzie świadomy tego faktu. Jednocześnie dalsze pobieranie paliwa gazowego będzie się wiązało z oskarżeniem go o nielegalny pobór” — tłumaczy resort w uzasadnieniu.

W uzasadnieniu urzędnicy napisali, że „wskazane jest jak najszybsze zapewnienie mechanizmu awaryjnego”. Dalej wskazali, że widzą „realne zagrożenie zaprzestania dostarczania paliw gazowych do ponad 50 tys. odbiorców końcowych,”, dlatego też nadali przepisom moc obowiązującą już od 12 września, czyli od środy. Konsultacje społeczne urzędnicy przewidzieli zaś bardzo pośpieszne, bo skończyły się też w środę.

Urzędnicy nie zawahali się sięgnąć po argument umożliwiający ominięcie zasady, że prawo nie działa wstecz.

„Retroaktywność normy prawnej może wynikać z ważnego interesu publicznego (…). W tym przypadku takim interesem jest zapewnienie dostaw paliw gazowych do odbiorców końcowych w przypadku, w którym ich dostawca nagle zaprzestanie prowadzić działalność” — argumentuje ME.

Taryfa jeszcze nieznana

W środę po południu Urząd Regulacji Energetyki (URE) pracował jeszcze nad uwagami do pomysłu ME.

— Cieszy nas pojawienie się tego projektu. Prezes URE od dłuższego czasu zgłaszał postulat konieczności zmian legislacyjnych w zakresie sprzedaży rezerwowej dla paliw gazowych — przypomina Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka URE.

Projekt nie precyzuje, jakie ceny gazu miałyby obowiązywać w tzw. taryfie rezerwowej. W prądzie stawki rezerwowe są 2,5-krotnie wyższe od cen rynkowych, co ma w założeniu mobilizować klienta do szybkiego znalezienia sobie nowego sprzedawcy.

„Zgodnie z zaleceniami ACER z 2017 r., rozwiązania zapewniające dostawy w przypadku zaprzestania sprzedaży przez dotychczasowego sprzedawcę nie mogą zachęcać odbiorcy do pozostania nieaktywnym” — wskazuje ME w Ocenie Skutków Regulacji.

 

Ceny rosną, firmy padają

Energia dla Firm i Energetyczne Centrum to niezależni sprzedawcy prądu i gazu. W ostatnich dniach PSE, czyli krajowy operator systemu elektroenergetycznego, wykluczył te firmy z rynku bilansującego. Oznacza to, że ich klienci przeszli automatycznie pod skrzydła sprzedawców rezerwowych. Płacą teraz słono, ale przynajmniej mają stabilne dostawy.

Polska Spółka Gazowa wciąż dostarcza gaz klientom tych firm, bo wykorzystuje zabezpieczenia wpłacone wcześniej przez EdF i EC. Obie firmy są ofiarami gwałtownego wzrostu cen prądu i gazu, na które nie były przygotowane. Nie miały kontraktów długoterminowych, tylko na bieżąco dokupywały z rynku. Koszty rosły, z nimi rosło ryzyko, co skłoniło bank do wypowiedzenia umów finansowania.