Negocjacje nowego scenariusza sprzedaży Krajowej Spółki Cukrowej (KSC) miały ruszyć wczoraj w resorcie skarbu.

— To trzecie podejście do prywatyzacji i prawdopodobnie ostatnie. Trudno przewidzieć, jak długo będziemy pracować nad konsensem, ale rozpoczęcie prywatyzacji jest możliwe na początku przyszłego roku — mówi Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu.
— Deklarację, że to trzecie i ostatnie podejście do prywatyzacji, odbieramy jako szantaż. Minister nie przedstawił najważniejszej rzeczy, czyli wyceny. Nie znając ceny, nie będziemy siadać do stołu — twierdzi Kazimierz Kobza, dyrektor Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego (KZPBC).
Akcje bez premii
Wycena ma być znana do końca października. Ta z poprzedniego procesu prywatyzacyjnego, jak twierdzą plantatorzy, wynosiła 2 mld zł. Ich zdaniem,
spółka jest jednak warta dużo mniej, bo około 800 mln zł. Tegoroczne wyniki KSC (spółka kończy rok obrotowy we wrześniu) nie są jeszcze znane. Poprzedni zakończyła 561 mln zł zysku i ponad 2,6 mld zł przychodów.
— Cena akcji zostanie ustalona na podstawie wyceny. Nie będzie możliwości negocjacji. Akcje nie będą sprzedawane z premią, bo nie widzimy powodu. Jeśli uprawnieni nie będą chcieli objąć akcji w tej cenie, mamy inne rozwiązanie. Na razie nie chcę o nim mówić — deklaruje Zdzisław Gawlik.
Nie tylko cena była jednak kością niezgody między sprzedającym a nabywcami. Wątpliwości plantatorów budziły zabezpieczenia przed wrogim przejęciem. Pierwszy proces prywatyzacji przerwano po alarmach, że zapisy na akcje zaczęło składać „kilkadziesiąt osób, działających prawdopodobnie w imieniu dużego podmiotu z branży rolno-spożywczej”.
Słabe zabezpieczenia
Według nowej koncepcji prywatyzacji obrót akcjami na rynku wtórnym ma być ograniczony na 25 lat (z możliwością sprzedaży ich w tym czasie tylko osobie uprawnionej, związanej ze spółką przez 3 lata przed dokonaniem transakcji). Jeden uprawniony — proponuje resort — ma mieć prawo do zapisu na nie więcej niż 1 proc. oferowanych akcji, a prawo głosu akcjonariuszy na walnym zgromadzeniu będzie ograniczone do 10 proc. ogólnej liczby głosów.
— Niniejszym słupy wracają do gry. To nie są żadne zabezpieczenia. Każde z nich można obejść. Przykładowo, 60 słupów kupi po 1 proc. i tym sposobem przejmą bez problemu spółkę. Sensownym zabezpieczeniem jest przydział akcji według wielkości upraw buraka cukrowego. Postulujemy to kolejny raz — twierdzi Kazimierz Kobza.
Sfinansowanie zakupu walorów plantatorów i pracowników, według propozycji MSP, wesprze sama spółka, udzielając pożyczek. Zapłata będzie ponadto rozłożona na raty. Dopiero po spłacie zobowiązań posiadacz akcji będzie miał prawo głosu na walnym. Wcześniej będzie mógł jedynie pobierać dywidendę. Zdaniem Kazimierza Kobzy, tej propozycji również plantatorzy nie zaakceptują.
— Gdyby minister kupił samochód na raty, to też by go nie używał? — pyta dyrektor KZPBC.