Śląsk (nie mylić z Zagłębiem) systematycznie prześwietlamy restauracyjnie. Smakujemy, kiedy tylko jesteśmy w okolicy. Prawie wszędzie bywa niestety kiepsko. To region naszej dużej kulinarnej troski. Zanikają gdzieś wspaniałe lokalne smaki. Legendarna gęś czy śląskie kluski powoli odlatują do historii.
Któregoś dnia zupełnie przypadkowo zeszliśmy w Katowicach w piwnice Labiryntu. Głównie dlatego że w jednej z sal sygnalizowano łóżko. Trudno ukryć, że byliśmy akurat wtedy lekko degustacyjnie zmęczeni. Łóżko rzeczywiście tam było. Także menu, które nas zaintrygowało. Ale nie dlatego że było w nim kulinarne "wszystko", lecz jedynie ze względu na jego maleńką sekcję — kuchnię śląską z zaledwie kilkoma pozycjami. Wśród nich dawno przez nas niewidziana rolada śląska (31 zł). Oczywiście z lokalnymi kluskami i modrą kapustą. Zamówiliśmy ją na leżąco. Danie podano jak trzeba, może z wyjątkiem zimnych talerzy. Do tej pory najlepsza rolada, jaką smakowaliśmy w regionie.
Początkowo próbowaliśmy skojarzyć ją z hiszpańską Fincą. Wyszło niedobrze. Wtedy w karcie zobaczyliśmy Chablis. 2006,
Beaune, Joseph Drouhin (kieliszek 23 zł). Początkowo rolada była francuzowi niechętna. Ale gdy spróbowaliśmy wino z całym talerzowym towarzystwem, wszystkim zrobiło się rzeczywiście dobrze. Kapuście też.
Labirynt
ul. Staromiejska 12
Katowice
