Notowania brent na europejskim oddziale giełdy ICE spadły od szczytu z końca kwietnia o około 5 proc. Presji podaży na rynkach finansowych nie towarzyszy jednak przewaga sprzedających na rynku ropy z dostawą fizyczną. Ceny kontraktów zapadających w kolejnych miesiącach i kwartałach zniżkowały w ostatnich trzech tygodniach m.in. ze względu na rosnące w USA zapasy, ale przede wszystkim przez obawy o wybuch wojny handlowej (przed terminem końcowym negocjacji Donald Trump zapowiedział podwyżkę ceł nałożonych na Chiny). To kontrastuje z silnym popytem surowiec z dostawą fizyczną, zauważa UBS Global Wealth Management.
„Niedobory na rynku fizycznej ropy dźwigną ceny na rynkach terminowych. W ciągu kilku tygodni ropa powinna podrożeć do 75 USD za baryłkę” – przewiduje w najnowszej nocie do klientów Giovanni Staunovo, główny zarządzający szwajcarskiego towarzystwa.
Główna przyczyna niedoborów na rynku fizycznej ropy to spadek wydobycia w krajach OPEC+. Amerykańskie sankcje ograniczyły produkcję w Iranie i Wenezueli, dostawy rosyjskie ucierpiały przez skażenie w ropociągu „Przyjaźń”, a te z krajów Europy Północno-Zachodniej – przez konserwację instalacji naftowych na Morzu Północnym. Zdaniem Giovanniego Staunovo taki rozdźwięk nie powinien się długo utrzymać.
„Arabia Saudyjska i jej sojusznicy zwiększają produkcję bardzo ostrożnie, więc sądzimy, że ropa oderwie się od negatywnego wpływu obaw o makroekonomię i podrożeje do 75 USD za baryłkę” – komentuje Giovanni Staunovo z UBS GWM.
