
Rynek mierzy się z perspektywą wzrostu podaży ropy, ale nie ze względu na zwiększenie jej produkcji, lecz z uwagi na uwolnienie rezerw strategicznych. Jak podsumował amerykański prezydent Joe Biden, który był inicjatorem takiego działania, dzięki temu łącznie na rynek może trafić 240 mln baryłek surowca. I wskazał palcem na koncerny naftowe jako te, od których teraz zależeć ma obniżka cen samej ropy oraz paliw.
Na finiszu czwartkowej sesji na NYMEX, kontrakty terminowe na amerykańską odmianę ropy WTI z dostawą w maju taniały o 0,2 proc. tracąc 20 centów i zamykając się na poziomie 96,03 USD za baryłkę.
Z kolei notowania benchmarku Brent na ICE Europe kończyły dzień stratą rzędu 49 centów schodząc do 100,58 USD/b.