W powszechnej opinii wypielęgnowane fasady wiekowych kamienic wnoszą w miejską tkankę więcej niż nawet najbardziej nowatorskie projekty architektów o trudnych do zapamiętania nazwiskach, ale bezsprzecznie imponujących zagranicznych osiągnięciach. Z punktu widzenia inwestora, przebudowa urokliwego budynku zgodnie z oryginalnym założeniem może się jednak okazać rozwiązaniem znacznie mniej opłacalnym niż wyburzenie wszystkiego i zabudowanie działki od nowa. Druga strategia wydaje się intuicyjnym wyborem, zwłaszcza w przypadku, kiedy do rozbiórki miałyby zostać przeznaczone całkowicie powojenne, zwyczajne w wyrazie bloki. Chociaż na początku nic na to nie wskazuje, to właśnie za szarymi oknami niskich modernistycznych domów kryje się czasem niebezpieczeństwo utopienia kapitału, bo nawet z nich wyjrzeć może ukradkiem konserwator.

Emilia przestrzega
Sprowadzenie strzeżenia dziedzictwa do ukradkowych spojrzeń zza firanki może wyglądać niestosownie, ale nie w przypadku, kiedy do włączenia budynku do ewidencji zabytków dochodzi po wydaniu pozwolenia na jego wyburzenie. Inwestorzy, którzy zamierzali pozbawić miejski krajobraz rozsypującej się kamienicy, dalej mają przy tym możliwość rewitalizacji i sprzedaży po wysokiej cenie apartamentów — ale bez garażu podziemnego, co w centrach miast jest poważnym problemem.
— Wpisanie obiektu do ewidencji zabytków, mimo zezwolenia na wyburzenie, jest niestety zgodne z ustawą (acz niekoniecznie z konstytucją). Ewidencja zabytków zawsze istniała, ale była dokumentem ściśle wewnętrznym i z wciągnięciem do niej niewiele się wiązało, natomiast wraz z nowelizacją do prawa budowlanego wprowadzono przepis, że przebudowa budynku ujętego w tym zbiorze wymaga uzgodnienia z konserwatorem — wyjaśnia mecenas Tomasz Ludwik Krawczyk z kancelarii Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy, i podaje przykład stołecznego domu meblowego Emilia, który został objęty tą ochroną jeszcze tego samego dnia, w którym inwestor zawarł transakcję kupna. Chociaż można się domyślać, że takie obostrzenia dotyczyły będą wyłącznie budowli starych albo o wyraźnie rzucających się w oczy walorach, wprost z ustawy nie wynika nawet, że do ewidencji włączane mają być obiekty zabytkowe, a — jak twierdzi Tomasz Krawczyk — również ustawowa definicja samego zabytku ma bardzo uznaniowy charakter.
Serial „Dom”
Poza obowiązkiem konsultowania się z konserwatorem niedogodności mogą wiązać się ze stanem fundamentów, a także z nastrojem lokatorów, którym należyw takiej sytuacji zaproponować takie lokale, jakie będą chętni zaakceptować. Sposobem na ominięcie takich przeszkód mógłby być teoretycznie zakup jakiejś poprzemysłowej hali albo biurowca z okresu minionego ustroju, ale również w takim przypadku inwestora mogą zaskoczyć jakieś zapisy, których nie doczytał.
— Pewne ograniczenia mogą wynikać z przeznaczenia nieruchomości w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego oraz z umów o oddanie gruntów w użytkowanie wieczyste, jeżeli grunt, na którym stoi nieruchomość, nie jest pełną własnością. W większych miastach nie można zapominać o roszczeniach reprywatyzacyjnych dawnych właścicieli lub ich spadkobierców, z których może wynikać potencjalne ryzyko utraty tytułu prawnego do nieruchomości przez inwestora — komentuje mecenas Roman Rewald, partner Weil, Gotshal & Manges — Paweł Rymarz. Mimo że procedury związane z wyburzeniem są znacznie bardziej skomplikowane niż budowa na pustej działce, inwestorów zainteresowanych takim rozwiązaniem nie brakuje, szczególnie w gęsto zabudowanych centrach, gdzie ceny gruntów już z założenia są wysokie. Konserwatorzy natomiast zupełnie nie wpisują się w trend, bo liczą, że zawsze znajdzie się ktoś, kto postanowi odtworzyć dekorowane fasady, schody z drewna i windy mieszczące dwie szczupłe osoby — niektóre z kamienic już na tym zyskały, a inne niszczały będą pewnie dalej, z dziurami w dachu i wybitymi szybami.