Partyjny ul przodującego w sondażach Prawa i Sprawiedliwości obsiądzie w najbliższą sobotę nie zapowiadaną Atlas Arenę w Łodzi, wynajętą od miasta, lecz zaskakująco Dolny Śląsk. W końcówce wyborczego peletonu natomiast wzruszyła mnie zapowiedź, że w niedzielę odbędzie się partyjna konwencja bytu pod nazwą Polska Jest Jedna (PJJ), którego start ma być oczywiście odpowiedzią na sytuację w kraju oraz alternatywną ofertą dla elektoratu. Ambicją PJJ jest samodzielne zarejestrowanie okręgowych list do Sejmu w całym kraju, a także zgłoszenie jakichś pojedynczych chętnych do Senatu. Prawdopodobieństwo zdobycia choćby jednego mandatu w barwach PJJ wynosi 0,00 proc., ale to sygnał, że całkiem spory może być wysyp sondażowego planktonu, którego dorobek ograniczy się do obecności w obwieszczeniach z listami kandydatów.
Trudno sobie wyobrazić, jakie kolejne hity wyborcze zostaną rzucone w sobotę przez obecnych władców. Struktura partii liczącej na trzecią kadencję rządów faktycznie przypomina pszczelą rodzinę. Królową matką jest Jarosław Kaczyński, który na tej funkcji pozostanie, dopóki tylko biologia pozwoli. Na zakończenie pierwszego ula 14 maja królowa z zaskoczenia oznajmiła rewaloryzację kwoty 500+ do 800+ oraz darmowość państwowych autostrad i części leków. Szybko się jednak okazało, że tak chwytliwe zapowiedzi finansowe są zbyt mało mandatodajne, aby PiS trzeci raz zdobyło w Sejmie samodzielną większość bezwzględną, a także odbiło Senat. Od kilku dni najbardziej nośną lokomotywą obozu władzy stało się zatem rozgrywanie zagrożenia migracyjnego. Już rozpoczęły się przygotowania do sformalizowania zapowiedzi zorganizowania tematycznego referendum, dołożonego do wyborów zapewne w niedzielę, 15 października – czyli z pobieraniem wszystkich kart od tej samej komisji obwodowej i wrzucaniem ich do jednej urny.
Mateusz Morawiecki podkreśla, że głos Polski oraz państw Europy Środkowej i Wschodniej nigdy nie był tak słuchany jak obecnie. W kwestii imigracyjnej ciekawe, czy ma na przykład na myśli również głos Petra Fiali, premiera Czech. Jego Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) w Parlamencie Europejskim współtworzy razem z Prawem i Sprawiedliwością grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, zatem premier demonstracyjnie przedstawiany jest przez rząd PiS jako bardzo bliski, zwłaszcza w kontraście wobec poprzednika Andreja Babiša. Ten polityczny przyjaciel naszych władców, oceniając niedawne posiedzenie Rady UE – podczas którego czeski minister głosował oczywiście za solidarnościowymi rozporządzeniami azylowo-migracyjnymi – stwierdził w parlamencie, że reforma polityki migracyjnej Unii Europejskiej jest korzystna dla Republiki Czeskiej. Wyklucza przecież kwoty obowiązkowego przyjmowania uchodźców przez państwa członkowskie, zatem odpowiada ich długoterminowym interesom. Petr Fiala docenia, że kompromis w Radzie UE zwiększy ochronę zewnętrznych granic poprzez wspólne procedury azylowe i usprawni wydalanie nielegalnych imigrantów. Wprost powiedział także, że nie broni interesów Polski czy Węgier, które jako jedyne państwa opowiedziały się przeciwko kompromisowi. Niezwykle ciekawe było także jego oświadczenie, że Czechy uzyskały zwolnienie od kwot relokacyjnych w związku z przyjęciem ukraińskich uchodźców uciekających przed rosyjską agresją. Ten ostatni wątek jest zdumiewający, ponieważ według naszych władców… nie jest to możliwe. Wyjaśnienie czesko-polskiej rozbieżności opinii premierów wydaje się koniecznością, zanim PiS weźmie się za procedurę referendum.

