W ostatnich dniach we władzach zakładów należących do kontrolowanego przez państwo największego koncernu chemicznego w Polsce doszło do kilku ważnych zmian. Do zarządów wrócili m.in. menedżerowie, którzy kilka lub kilkanaście miesięcy wcześniej stracili stanowiska.

Tydzień temu rada nadzorcza puławskich zakładów, które należą w prawie 96 proc. do Grupy Azoty, zdecydowała, że ich nowym wiceprezesem będzie Jacek Janiszek. Funkcję tę obejmie 4 maja. Menedżer wraca tym samym do spółki, którą kierował przez półtora roku, a fotel prezesa stracił w sierpniu 2018 r. Jego funkcję objął wówczas Krzysztof Bednarz (najpierw jako oddelegowany do zarządu członek rady nadzorczej, a potem już jako pełnoprawny prezes). Z fotelem szefa Puław pożegnał się jednak niespodziewanie na początku marca tego roku (kilka dni temu nowym prezesem tamtejszej spółki został Tomasz Hryniewicz zasiadający równolegle w zarządzie Grupy Azoty).
Dokonane w sierpniu 2018 r. roszady interpretowano jako zwycięstwo Wojciecha Wardackiego, prezesa Grupy Azoty, który — o czym od dawna mówiło się w Puławach — był skonfliktowany z Jackiem Janiszkiem. Szef całej grupy dążył do jej konsolidacji m.in. poprzez integrację części działalności spółek córek.
W największych w grupie zakładach w Puławach uznano to za zamach na ich samodzielność. Stąd też ówczesne przepychanki pomiędzy menedżerami. A jeśli faktycznie zmiana z drugiej połowy 2018 r. była triumfem Wojciecha Wardackiego, to ostatnia nominacja i comeback Jacka Janiszka może oznaczać osłabienie pozycji prezesa Grupy Azoty. W tym tygodniu stanowisko wiceprezesa zakładów w Policach, które w około 63 proc. należą do Grupy Azoty, stracił niespodziewanie Włodzimierz Zasadzki. Do zarządu zachodniopomorskiej spółki trafił wkrótce po objęciu rządów przez Prawo i Sprawiedliwość, w kwietniu 2016 r., czyli niemal w tym samym momencie co Wojciech Wardacki, który łączy funkcję prezesa całej grupy oraz polickich zakładów. Obaj uważani są też za ludzi Joachima Brudzińskiego, jednego z czołowych działaczy PiS, obecnie europosła tej partii, a wcześniej ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Zanim do roszad personalnych doszło w największych spółkach należących do Grupy Azoty, nowego prezesa dostał Siarkopol. W ostatnich dniach zeszłego roku na to stanowisko wrócił Karol Dytkowski,który szefem tamtejszych zakładów został zresztą już po raz kolejny. Ostatnio był nim od kwietnia 2016 r. do połowy 2017 r., kiedy został niespodziewanie odwołany, a na jego miejsce powołano kojarzonego z Wojciechem Wardackim Trajana Szuladzińskiego. Już samo objęcie przez niego funkcji zostało krytycznie odebrane przez załogę grzybowskich zakładów, a gdy w zeszłym roku ogłosił, że planuje zwolnić około 250 pracowników, konflikt jeszcze bardziej przybrał na sile. Ostatecznie w listopadzie Trajan Szuladziński stracił stanowisko, a fotel prezesa objął ponownie jego poprzednik.
Do zmian personalnych może wkrótce dojść także w Zakładach Azotowych w Kędzierzynie-Koźlu, czyli kolejnej dużej spółce z Grupy Azoty. W związku z kończącą się kadencją obecnego zarządu w tym tygodniu rozpisano tam postępowanie kwalifikacyjne na członków kolejnego. Jeszcze nie wiadomo, czy w konkursie wystartują obecni szefowie spółki, czyli prezes Sławomir Lipkowski i jego zastępca Artur Kamiński — obaj kojarzeni z Wojciechem Wardackim — oraz Bolesław Goranczewski (termin przyjmowania zgłoszeń to 18 maja).
OKIEM ANALITYKA
Idą chude kwartały
KRYSTIAN BRYMORA, analityk DM BDM
Grupa Azoty w czasach pandemii korzysta na rekordowo tanim gazie ziemnym, który jest głównym surowcem do produkcji nawozów. Traci jednak na wstrzymaniu działalności przemysłu motoryzacyjnego, do którego trafia 70-80 proc. jej produkcji w segmencie tworzyw sztucznych. Sprzedaż spółek należących do chemicznego koncernu charakteryzuje się sezonowością. W pierwszym i ostatnim kwartale roku za większą część przychodów odpowiadają nawozy, w pozostałych dominują pozostałe segmenty, czyli tworzywa sztuczne oraz chemia. Dlatego przy niskich kosztach wyniki Grupy Azoty w minionym kwartale (spółka ma je opublikować 21 maja — red.) będą relatywnie dobre. Spodziewam się wyniku EBITDA w wysokości około 400 mln zł, co i tak będzie rezultatem o jedną trzecią gorszym niż ten sprzed roku. Bieżący kwartał będzie chudym okresem. Przy radykalnie zmniejszonym zapotrzebowaniu m.in. sektora motoryzacyjnego na tworzywa sztuczne EBITDA Grupy Azoty może spaść nawet poniżej 200 mln zł.