Jerzy Kisilowski: Rynek finansów w Polsce powinien się konsolidować
RYNKOWA POTRZEBA: Brakuje w Polsce integracji produktowej między bankiem a towarzystwem ubezpieczeniowym — zauważa Jerzy Kisilowski. fot. ARC
Polski rynek finansowy — do którego zaliczamy banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, domy maklerskie, fundusze inwestycyjne oraz ostatnio powszechne fundusze emerytalne — w ostatniej dekadzie nie wykazuje postępu, głównie w sferze zarządzania i konsolidacji.
PRAKTYCZNIE jedynie w dwóch towarzystwach ubezpieczeniowych istnieje jednolity zintegrowany system informatyczny, działający w trybie on-line. A bez rozwiązań integracyjnych nie istnieje możliwość jednolitej polityki wobec klienta. To właśnie jest powodem braku w Polsce integracji produktowej między bankiem a towarzystwem ubezpieczeniowym. Pojawia się nadzieja, że nowe narzędzie w postaci Internetu stworzy — po zakończeniu prac nad problemem podpisu elektronicznego — możliwość powstania zintegrowanych systemów w odniesieniu do całego rynku finansowego. Dotyczy to również funduszy inwestycyjnych, których współpraca z bankami na bazie Internetu może stworzyć jednolitą platformę tych podmiotów.
W ROKU 1994 tylko jedna struktura towarzystwa ubezpieczeniowego — majątkowa i życiowa — miała jednolitą strukturę zarządzania, tj. jeden zarząd, wspólne służby informatyczne, administracyjne i marketingowe. Doświadczenia były bardzo dobre. Ze względów właścicielskich struktura ta uległa rozwiązaniu. W końcu lat dziewięćdziesiątych wiele towarzystw ubezpieczeniowych idzie taką właśnie drogą. Sądzę, że jest to droga właściwa.
OSTATNIO w sferze nowych produktów ubezpieczeniowych pojawił się temat ubezpieczeń zdrowotnych, a wraz z nim szereg problemów natury teoretyczno-praktycznej. Po pierwsze — jest to relacja pomiędzy ubezpieczycielem a świadczącym usługi medyczne. Po drugie — operowanie pokryciem rzeczowym i scedowanie tego pokrycia na firmy medyczne. Nie mając sum ubezpieczonych oraz szkód — jak policzyć rezerwy (chodzi o rezerwy wszystkich rodzajów, a więc i IBNER). Jeżeli przyjąć sumy ubezpieczeniowe jako wyczerpywane sumy gwarancyjne — jak policzyć składkę. Brak doświadczeń w tym zakresie zawsze będzie prowadził do określonego ryzyka przy podejmowaniu tej działalności.
KOLEJNYM zagadnieniem jest ocena ryzyk urządzeń jednostkowych, zwłaszcza urządzeń technicznych. Ostatnia szkoda w tym zakresie, wysokości około 120 mln USD, pokazuje, że tylko podejście wynikające z teorii eksploatacji maszyn i urządzeń — a właściwie z możliwości oceny stanu maszyny poprzez jej diagnostykę — daje przesłanki dla właściwej oceny ryzyka w ubezpieczeniach urządzeń technicznych. Ubezpieczyciele muszą częściej sięgać do nauk technicznych i wywodzących się z tych nauk metod diagnostycznych. Zagadnienia te są coraz częściej pojęciowo dostrzegalne przez ubezpieczycieli, ale w małym zakresie wdrażane do praktyki.
PRZEDSTAWIONE uwagi dotyczą tylko fragmentów problemów występujących na polskim rynku ubezpieczeniowym. W latach 1998 i 1999 rynek ten, ze względu na przyrost składki, wyprzedzał zaledwie o kilka punktów procentowych inflację. Przyrost ten można łączyć głównie z rozwojem motoryzacji. Przypis składki w pozostałych produktach ubezpieczeniowych rośnie wolniej niż inflacja. Wskazuje to, że dystans Polski wobec przypisu składki na jednego mieszkańca w krajach UE pozostaje niezmienny od kilku lat. Jest to problem, który wymaga oddzielnej analizy.
Jerzy Kisilowski jest profesorem PW, wiceprzewodniczącym Wielkiej Kapituły ZPPHiF