W gospodarce niepewności jest coraz mniej, a tarcza antykryzysowa pomogła pracodawcom uratować miejsca pracy i utrzymać płynność — to główne wnioski z szóstej edycji badania, które na zlecenie Polskiego Instytutu Ekonomicznego i Polskiego Funduszu Rozwoju przeprowadził Instytut Badań Społecznych i Rynkowych (IBRiS).
Tym razem oprócz zwyczajowego badania menedżerów i właścicieli przedsiębiorstw po raz pierwszy o sytuację na rynku pracy zapytano także pracowników. Między piątą a szóstą edycją badania minął ponad miesiąc, podczas którego większość sektorów była już odmrożona i mogła w większym lub mniejszym stopniu wrócić do przedpandemicznej aktywności.
Widać to w deklarowanych wartościach sprzedaży w firmach — pod koniec maja 43 proc. przedsiębiorstw odnotowywało spadek sprzedaży, a obecnie ich odsetek zmniejszył się do 36 proc. W tym samym czasie udział badanych firm, w których sprzedaż wzrosła, zwiększył się z 20 proc. do 22 proc. W szczytowym momencie kryzysu, pod koniec kwietnia, aż 67 proc. firm deklarowało spadek sprzedaży, a tylko 7 proc. jej wzrost.
Poprawia się także subiektywna ocena płynności finansowej badanych firm. W połowie kwietnia tylko 39 proc. deklarowało, że wystarczy im funduszy na więcej niż trzy miesiące, 47 proc. szacowało ten okres na 1-3 miesiące, natomiast 11 proc. twierdziło, że nie ma żadnych rezerw gotówkowych. Dziś sytuacja jest znacznie lepsza — więcej niż kwartał jest w stanie przetrwać 60 proc. badanych firm, 1-3 miesiące 31 proc., a niepłynne czuje się tylko 5 proc. Badanie wskazuje również, że po początkowym sztormie uspokoił się rynek pracy.
Aż 79 proc. przedsiębiorstw deklaruje utrzymanie obecnego zatrudnienia, a 13 proc. planuje je zwiększać. Tylko 6 proc. badanych firm zamierza zwalniać. Z perspektywy pracowników niepokojące może być jednak to, że od ostatniego badania wzrósł odsetek firm chcących zmniejszać pensje — z 9 proc. pod koniec maja do 12 proc. obecnie. Ogólnie jednak także w tym zakresie obraz się poprawia, bo 14 proc. firm chce zwiększać wynagrodzenia, co stanowi wzrost aż o 100 proc. względem majowego sondażu. Pracownicy na ogół potwierdzają deklaracje szefów: 83 proc. ankietowanych twierdzi, że w ich zakładzie pracy nie doszło do zwolnień, 6 proc. — że pracę straciła niewielka część załogi, natomiast 5 proc. mówi o dużych zwolnieniach.
Nie oznacza to jednak, że firmy nie wdrożyły oszczędności w inny sposób. Aż 30 proc. badanych pracowników deklaruje, że ich wymiar czasu pracy został zmniejszony względem lutego, co szczególnie widoczne jest wśród młodych i w sektorze produkcyjnym. Przełożyło się to na spadek wynagrodzeń, co deklaruje podobny odsetek badanych.
Z punktu widzenia polskiej gospodarki ważna jest średnioi długoterminowa percepcja rynku pracy przez konsumentów. Badani przez IBRiS wydają się optymistami — aż 66 proc. uważa ich utratę pracy w ciągu najbliższych trzech miesięcy za nieprawdopodobną. Poważnie o swoje źródło utrzymania martwi się jedynie 16 proc. badanych, co jest wynikiem porównywalnym z normalnymi czasami, czyli bez szalejącej pandemii. Paweł Borys, prezes PFR, uważa, że relatywnie dobre wyniki to rezultat skutecznej pomocy państwa w ramach tarcz antykryzysowych.
— Patrząc na te wyniki oraz na informację Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej o bezrobociu w czerwcu, możemy powiedzieć, że czarne prognozy się nie sprawdziły — nie dojechaliśmy do dwucyfrowej stopy bezrobocia, która miała być widoczna w czerwcu, czyli gdy minie trzymiesięczny okres wypowiedzenia dotyczący rzekomych marcowych decyzji pracodawców. To dowód na skuteczność i słuszność naszych działań. W tej kwestii słów niektórych organizacji pracodawców, które ciągle straszą nadchodzącym armageddonem, by wyciągnąć jak najwięcej z rządowej kasy, nie należy traktować zbyt poważnie — podkreślił prezes PFR.
Pełny obraz rynku pracy podczas pandemii poznamy za miesiąc, gdy GUS opublikuje wyniki badania aktywności ekonomicznej ludności w drugim kwartale.
Weź udział w VII Kongresie HR Summit