Rynki finansowe wobec ataków terrorystycznych

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2007-07-03 12:24

Właściwie powinienem coś napisać o służbie zdrowia, strajkach itp., ale prawdę mówiąc nie bardzo mi się chce. Nawiasem mówiąc ten stan zniechęcenia, który u siebie zauważam, może sygnalizować, że protest ochrony zdrowia (szczególnie lekarzy) niedługo skończy się (bez sukcesu pracowników) z bardzo prostego powodu - spadku poparcia społecznego. Pierwsze symptomy już widać. Rząd najwyraźniej postanowił przeczekać i może odnieść „sukces". Piszę w cudzysłowie, bo co to za sukces, jeśli rozgoryczeni pracownicy ochrony zdrowia rzeczywiście zaczną masowo wyjeżdżać za granicę lub odchodzić z publicznej ochrony zdrowia i nie będzie miał kto leczyć mniej zamożnych pacjentów? Krótkoterminowo i politycznie byłby to jednak sukces bez cudzysłowu.

W tym wpisie jednak chciałbym się zająć tematem nieco ryzykownym, bo prowadzącym do tworzenia spiskowych teorii. Ale trwa sezon wakacyjny, ogórkowy, więc... Chodzi o terroryzm i jego wpływ na rynki finansowe. Inspiracją były oczywiście wydarzenia ostatnich dni. Nawiasem mówiąc to, co działo się w Wielkiej Brytanii było co najmniej dziwne. Jakieś wyładowane materiałami wybuchowymi samochody zachowują się niezwykle podejrzanie, nie dochodzi do żadnych wybuchów, samochód uderza w drzwi lotniska i płonie szkodząc jedynie kierowcy i pasażerowi, dzisiaj znowu znajdowane są i unieszkodliwiane jakieś ładunki... Kompletny brak profesjonalizmu. Wyglądało to tak, jakby to dzieci zabrały się za terroryzm. Szczególnie, jeśli porówna się te nieudolne próby z atakami w Nowym Jorku, Madrycie, czy Londynie (sprzed 2 lat). Zacząłem nawet kombinować, że może takie działania mają za zadanie odwrócenie uwagi od USA, gdzie środowy Dzień Niepodległości jest okazją, o której zapewne marzy każdy terrorysta. Tylko o jedno proszę: jeśli nic się nie wydarzy (czego oczywiście należy sobie życzyć) to proszę potraktować ten akapit jako wyraz zawodowej podejrzliwości analityka, a nie paranoi .

Faktem jest jednak, ze wszystkie rynki zachowywały się ostatnio bardzo dziwnie. Ceny obligacji amerykańskich szybko rosły (rentowność spadała), dolar gwałtownie tracił, a złoto drożało. Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły (do tego miejsce jest na stronach Xelion i Stooq.pl), ale uważam, że takiej zachowanie rynków jest bardzo trudno wytłumaczalne normalnymi czynnikami rynkowymi (takimi jak na przykład publikowane ostatnio dane makroekonomiczne). Widać było wyraźnie, że gracze uciekali w bezpieczne instrumenty (złoto i obligacje), co często się dzieje wtedy, kiedy rosną zagrożenia geopolityczne. Do piątku równie dziwnie zachowywał się rynek amerykańskich akcji. Dopiero początek półrocza (poniedziałek) i znacznie zwiększona aktywność na rynku fuzji i przejęć pozwoliły indeksom wzrosnąć. Jestem taki podejrzliwy, bo pamiętam, jak po uderzeniu na WTC mówiono, że zachowanie rynków (szczególnie akcji linii lotniczych) było bardzo zagadkowe. Generalnie od 6 września tracił dolar i szybko taniały akcje. Trzeba jednak też wziąć pod uwagę, że na rynku akcji trwała bessa, więc niekoniecznie (lub nie tylko) było to przygotowanie „tych, którzy wiedzieli" to tego, co miało się wydarzyć 11 września 2001.

Być może to wszystko są przypadki, ale jak to mówią „przezorny zawsze ubezpieczony", więc warto się zastanowić, co by się takiego wydarzyło, gdyby rzeczywiście terroryści uderzyli w USA. W USA, a nie gdzie indziej, bo już wiemy, że atak w innym kraju nie miałby negatywnego wpływu na zachowanie rynków. Po uderzeniu na WTC świat ogarnęło przerażenie, a indeksy giełdowe bardzo ucierpiały, ale już miesiąc później odrobiły straty. Po ataku w Madrycie (11.03.2004) reakcja rynków trwała 1,5 dnia. Po ataku w Londynie (7.07.2005) już tylko jeden dzień, a w USA pół sesji - indeksy na jej zakończenie wzrosły. Pisząc o tym chcę pokazać, że gracze się do ataków po prostu przyzwyczaili. Doszli do wniosku, że one niczego nie zmieniają, a są jedynie okazja do kupna akcji. Nic więc dziwnego, że na rynkach akcji również teraz reakcji praktycznie nie widać.

Czy z tego wynika, że terroryzm nie jest już groźny dla rynków finansowych? Uważam, że nie, ale po pierwsze do takiego uderzenia musiałoby dojść w USA, a poza tym musiałoby to być coś niespodziewanego i przerażającego. Nie jest to mój wymysł. George Tenet, były szef CIA, twierdzi na przykład, że bardzo go dziwi brak ataków terrorystycznych w USA. Uważa on, że świadczy to o szykowaniu czegoś naprawdę groźnego. Nie chcę pisać o tym, co by to mogło być, bo po co wywoływać wilka z lasu, ale gdyby na skutek takiego ataku (wcześniej czy później z pewnością nastąpi) Amerykanie zaczęli się bać i przestali biegać po sklepach to gospodarka bardzo by ucierpiała. Można też obawiać się amerykańskiej reakcji (na przykład uderzenia na Iran), co szybko podniosłoby cen ropy powyżej 100 USD za baryłkę. Upadłby też dolar, a wzmocnienie euro zaszkodziłoby gospodarce Eurolandu. Na długi czas zapomnielibyśmy o hossie. Miejmy nadzieję, że to „coś" jeszcze długo się nie wydarzy.