Rząd paraliżują polityki resortowe

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2024-12-15 20:00

Wypadkowa skumulowanych ocen rocznego funkcjonowania rządu Donalda Tuska zdecydowanie nie jest taka, na jaką liczyła wyborcza większość głosująca 15 października 2023 r.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Rzecz jasna nie chodzi o opinię Prawa i Sprawiedliwości, które z definicji dyskwalifikuje zdolność obecnej ekipy do rządzenia, lecz o krytycyzm zobiektywizowany. Bardzo charakterystyczne było uniknięcie jednolitego rządowego podsumowania, na przykład w postaci rocznicowego exposé bis premiera w Sejmie, zakończonego głosowaniem nad ponownym wotum zaufania w trybie art. 160 Konstytucji RP. Udziałowcy konsorcjum 15 października odrębnie zorganizowali akademie wkomponowane w kampanię prezydencką. Koalicja Obywatelska oraz Polska 2050 promowały swoich kandydatów, czyli także własną chwalbę partyjną, w sobotę 7 grudnia. Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Lewica na ten cel zajęły weekend 14-15 grudnia. Notabene ludowcy potwierdzili siłę pierwszym w dziejach III RP zrezygnowaniem z wystawienia własnego prezydenckiego kandydata, który w pierwszej turze otrzymałby może 2,5 proc. głosów (w 2020 r. Władysław Kosiniak-Kamysz miał mniej). Reanimując rozlatującą się Trzecią Drogę skryli się za postacią Szymona Hołowni, wspomagając jego walkę ze Sławomirem Mentzenem o brązowy medal. Listę kandydatów uzupełniła Lewica, wystawiając Magdalenę Biejat, wicemarszałkinię Senatu, która w pierwszej turze ma sondażowe szanse na zebranie 3-4 proc.

W odróżnieniu od ośmiolatki PiS 2015-23 obecny rząd nie ma nad sobą nadpremiera. Absurdalny ustrój podporządkowania kraju Jarosławowi Kaczyńskiemu wrócił zatem do normalności. Donald Tusk jako niepodzielny władca zarówno w PO, jak też w szerszej KO jest premierem. Notabene Konstytucja RP nadała prezesowi Rady Ministrów rozległe jednoosobowe kompetencje decyzyjne, w praktyce silniejsze niż prezydentowi RP. Mimo formalnego umocowania Donald Tusk musi jednak ograniczać swój autorytaryzm ze względu na liczbę ambitnych koalicjantów, którzy mają swoje interesy. Jego rząd w latach 2007-14 miał tylko dwóch udziałowców, znacznie silniejszą PO i na ogół podporządkowujące się PSL. Obecnie jest aż czterech, a realnie jeszcze więcej, ponieważ sama KO skupia poza PO także niewielkie, lecz hałaśliwe kanapy. Dowodem podporządkowania sprawności zarządzania interesom partyjnym stało się symboliczne obdzielenie tytułami wicepremierów dwóch ministrów z PSL i Lewicy. W interesie Polski wicepremier powinien być jeden, ale nie bezpieczniacki – jak za PiS – lecz gospodarczy. W tym właśnie obszarze panuje wielki chaos, w gabinecie Donalda Tuska nastąpił nieszczęsny powrót do niekoordynowanych polityk resortowych. To fatalne zjawisko paraliżowało już inne rządy III RP, ale obecnie nałożyło się na nie jeszcze skażenie ideologiczne.

Jednym z przykładów absurdu jest forsowanie przez Lewicę czterodniowego tygodnia pracy. Akurat tej opcji politycznej z definicji nie interesuje wytwórczość i przedsiębiorczość, a jedynie rozdawnictwo pieniędzy, dlatego fundamentem czterodniówki oczywiście jest wypłacanie pełnych wynagrodzeń za odjęty piąty dzień nieróbstwa. Na szczęście na razie pozostaje to ideologiczną mrzonką, ale rzucone raz w przestrzeń będzie powracało. Świeżym przykładem innego absurdu, który przybrał już formę ustawy, był wniesiony także przez Lewicę nośny społecznie i wyborczo pomysł ustanowienia w kalendarzu czerwonej kartki w Wigilię, ale… od zaraz. Takie szkodnictwo dezorganizujące handel na szczęście nie przeszło, święto będzie od 2025 r., przy czym ustawa została pogmatwana dodaniem w grudniu trzeciej niedzieli handlowej. Ciężkim grzechem całej ekipy rządowej było procedowanie chaotycznego projektu Lewicy bez jakichkolwiek konsultacji z Radą Dialogu Społecznego. Dlatego nie wiadomo, czy Andrzej Duda nie pośle tak źle procedowanej ustawy bez podpisu do Trybunału Konstytucyjnego, mimo całej jego ułomności.