Rząd rozluźnia sobie gorset

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2013-10-15 00:00

Gdyby nie zmiany w OFE, wydatki budżetu wzrosłyby o 6,3 proc. — najmocniej od sześciu lat. To impuls dla gospodarki albo… kiełbasa wyborcza

Jeśli spojrzeć na główne liczby w przyszłorocznym budżecie, można odnieść wrażenie, że rząd zaczyna zaciskać pasa. Wydatki ogółem mają wynieść 324,2 mld zł, czyli o 0,8 proc. mniej, niż wynosi plan na rok bieżący. To pierwszy od czterech lat spadek wydatków w ujęciu rocznym. Ekonomiści zaznaczają jednak, że te liczby mogą mylić. Przyszłoroczny budżet to raczej instrukcja wydawania pieniędzy niż ich oszczędzania.

None
None

Budżetowy miraż

Spadek „wydatków ogółem” to bowiem jedynie skutek zmian w OFE. Dzięki mniejszej składce do ZUS i niższym kosztom obsługi długu rząd zyskuje jednorazowo w przyszłym roku 23,3 mld zł. Gdyby nie te zmiany, łączne wydatki budżetu wyniosłyby 347,5 mld zł, wzrosłyby więc o 6,3 proc. — szacuje Invest-Bank To najwyższa dynamika od sześciu lat (a realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji, nawet więcej niż sześciu). To pokazuje, że w praktyce rząd zamierza w przyszłym roku znacząco poluzować sobie fiskalny gorset, a nie go zacieśnić.

— Budżet na 2014 r. tworzy iluzję poprawy w finansach publicznych. Po pierwsze, zmiany w OFE nie są jeszcze przesądzone, muszą zostać zaakceptowane przez parlament, prezydenta i Trybunał Konstytucyjny. Po drugie, gdyby nie zmiany w OFE, wydatki w budżecie istotnie by rosły. Widać, że w zasadniczej części budżetu, na którą zmiany w OFE nie mają wpływu, rząd nie planuje ograniczać wydatków — zaznacza Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku.

Jego zdaniem, gdyby rząd chciał, mógłby znacznie silniej obniżyć deficyt, niż to planuje, a tym samym obniżyć dług publiczny.

— Same zmiany w OFE i utrzymanie wyższej stawki VAT dają budżetowi dodatkowe 30 mld zł, tymczasem rząd obniża w przyszłym roku deficyt tylko o 4 mld zł — mówi Wiktor Wojciechowski.

Niejasne intencje

Zdaniem części analityków, wysoka dynamika wydatków oznacza, że rząd już zaczyna przejadać pieniądze, które zamierza przejąć z OFE. — Budżet na 2014 r. jest budżetem typowo wyborczym, powiększającym wydatki państwa i ograniczającym dyscyplinę wydatkową, co jest możliwe dzięki zmianom w OFE. To właśnie przez takie podejście rządu dług publiczny w Polsce rośnie, a nie przez OFE, jak przekonuje wicepremier — mówi Maciej Bitner, główny ekonomista Wealth Solutions.

Eksperci mają jednak nadzieję, że rząd rozluźnia politykę fiskalną „w dobrej wierze”: nie po to, by kupować głosy wyborców, ale po to, by jednorazowym wzrostem wydatków pomóc ożywieniu gospodarczemu.

— Trzeba pamiętać, że wychodzimy właśnie z silnego spowolnienia gospodarczego i pewne poluzowanie polityki fiskalnej jest nawet wskazane. Moglibyśmy w przyszłym roku zaciskać pasa i obniżać dług publiczny, ale musielibyśmy liczyć się z nieco niższym wzrostem gospodarczym — mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.

Czy rząd rzeczywiście świadomie daje gospodarce tylko jednorazowy impuls? To okaże się w 2015 r., kiedy z tej luźnej polityki fiskalnej trzeba będzie się wycofywać.

— Brak dyscypliny budżetowej w 2014 r. mnie nie niepokoi. Gorzej, jeśli taka sytuacja utrzyma się w następnym budżecie — mówi Piotr Kalisz.

Teoretycznie nie powinna na to pozwolić nowa reguła fiskalna, która ma zmuszać rządy do cięcia wydatków w okresach dobrej koniunktury.

— Podobne reguły fiskalne mają jednak to do siebie, że działają tylko tam, gdzie politycy chcą ich przestrzegać. Jeśli tego nie chcą, zawsze znajdą sposób, żeby taką regułę obejść. Właśnie dlatego zawieszony został niedawno próg ostrożnościowy długu publicznego na poziomie 50 proc. PKB — mówi Maciej Bitner.