Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju (MIiR) po raz kolejny ogłosiło szumne plany. Na początek — nowelizacja uchwalonej zaledwie dwa lata temu ustawy, potem już tylko czekać, aż łopaty pójdą w ruch.
— W ciągu dekady chcemy zlikwidować w Polsce głód mieszkań — powiedział we wtorek Artur Soboń, wiceminister inwestycji i rozwoju.
Projekt nowelizacji dotyczy ustawy o Krajowym Zasobie Nieruchomości (KZN). Wkrótce ma on zostać przekazany do rozpatrzenia przez rząd. Zgodnie z nim agencje skarbu państwa będą przekazywać do tzw. banku ziemi tylko te nieruchomości, które potencjalnie mogą być wykorzystane pod budowę tanich mieszkań, co zaoszczędzi pracy urzędnikom. Dotyczy to m.in. gruntów rolnych i wojskowych (dziś należących do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa czy Agencji Mienia Wojskowego), a także do Lasów Państwowych. Z ich ziemią rząd wiąże duże nadzieje, dlatego dodatkowo zachęci podległe różnym resortom instytucje gwarancją zysków — dostaną 90 proc. wartości swoich gruntów, jeśli KZN sprzeda je na rynku (10 proc. zostanie w KZN) lub udziały w spółkach celowych, realizujących na ich gruntach inwestycje mieszkaniowe.
Nowelizacja będzie — informuje Artur Soboń — kulminacyjną zmianą w prawie, która zamknie etap przygotowań legislacyjnych do programu Mieszkanie+.
— Teraz przechodzimy do pracy operacyjnej — dodał wiceminister.
Kolejny etap
Dotychczas resort przygotował i przeforsował w Sejmie specustawę mieszkaniową, częściowo likwidującą użytkowanie wieczyste, i ustawę o dopłatach do czynszów. W Sejmie czeka ustawa o REITach, która ma rozruszać rynek najmu nieruchomości. Wiceminister zapowiedział, że w trakcie przygotowań są inwestycje w około 400 lokalizacjach w Polsce, w których może powstać ponad 1000 mieszkań. Pracuje nad nimi PFR Nieruchomości (do niedawna BGK Nieruchomości).
— Jako rząd jesteśmy w stanie zainwestować w program 30 mld zł — podkreślił wiceminister, dodając, że rząd będzie inwestował w mieszkania na zasadach rynkowych, ale „chce, może i będzie” budował taniej niż rynek.
Już w przyszłym roku ma ruszyć kilkadziesiąt inwestycji. 30 mld zł to oszacowana kwota inwestycji w projekty, które przygotowuje PFR Nieruchomości — wyjaśnia biuro prasowe MIiR i dodaje, że projekty PFR Nieruchomości są finansowane z funduszy inwestycyjnych BGK (chodzio Fundusz Mieszkań dla Rozwoju, zarządzany obecnie przez PFR Nieruchomości).
— Dotychczasowe zainteresowanieprogramem Mieszkanie+ dowodzi sensu kontynuowania programu na dużą skalę. Mieszkanie+ konkuruje o klientów, którzy mogą wybrać inne mieszkanie, ale ich część nie będzie mogła sobie na nie pozwolić bez uruchomienia zasobów państwa — stwierdził Artur Soboń.
Jego zdaniem, aż 40 proc. Polaków nie stać dziś ani na kredyt hipoteczny, ani wynajem mieszkania po komercyjnych cenach. Jednocześnie program jest adresowany do tych, którzy mają już na tyle duże dochody, że nie mogą starać się o mieszkanie komunalne czy socjalne. Czynsze w rządowych mieszkaniach na wynajem — również tych z opcją dojścia do własności — mają być ustalane według rynkowej zasady, tzn. tak, żeby koszty ich budowy się zwróciły. Wsparciem rządu będą natomiast dopłaty z budżetu państwa (tzw. program Mieszkanie na Start), na które do 2028 r. zarezerwowano około 16 mld zł.
Problem skali
Zdaniem Artura Sobonia, skala programu Mieszkanie+ wywrze realny wpływ na ceny mieszkań na rynku, które ostatnio w długim okresie rosły. Inaczej uważają rynkowi eksperci.
— W najbliższym horyzoncie nie spodziewamy się, że rządowy program wpłynie znacząco na podaż mieszkań w Polsce, a tym samym na ceny rynkowe. Biorąc pod uwagę obecną skalę, gdzie rocznie oddawanych jest do użytku około 180 tys. lokali, udział programu w rynku jest niewielki — mówi Rafał Kroczak dyrektor Biura Analiz Metropolitan Investment.
Podobnie uważa Marcin Krasoń, analityk firmy Home Broker.
— Nie wydaje mi się, żeby Mieszkanie+ znacząco wpłynęło na ceny na rynku. Przecież ta oferta będzie skierowana do innej grupy docelowej niż mieszkania budowane przez deweloperów. Lokalnie budowa dużego osiedla oczywiście będzie wywierać pewien wpływ na rynek, ale nie tak duży, jak wysokość stóp procentowych czy dostęp do kredytów — twierdzi Marcin Krasoń.
Obaj eksperci podkreślają, że idea programu jest słuszna — służy zaspokojeniu głodu mieszkaniowego osób, które dotychczas nie miały szans na tanie mieszkanie, ale dotychczasowe tempo programu w stosunku do pierwszych zapowiedzi rządu jest wręcz ślimacze (była mowa o setkach mieszkań). Mieszkanie+ było dotychczas realizowane głównie na gruntach samorządów. W Gdyni, gdzie niedawno powstało osiedle w ramach programu, na jeden lokal było około 10 chętnych.