Wdrażanie ustaw sądowych, tak rozpalających konflikty społeczne w 2017 r. i powodujących wszczęcie przez Komisję Europejską (KE) procedury dyscyplinarnej przeciwko rządowi PiS w trybie art. 7 unijnego traktatu, ostatnio koncentrowało się na Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS). Wybranie jej 15-osobowej części sędziowskiej przez kluby PiS i Kukiz ’15, przy absencji opozycji, to zaledwie pierwszy krok. Władza oczekuje na zwołanie inauguracyjnego posiedzenia KRS, natomiast 10-tysięczna rzesza sędziowska chciałaby zobaczyć listy sygnatariuszy popierających zgłoszenia kandydatów. Wobec ich utajnienia coraz więcej zwolenników ma pogłoska, że zgłoszenia do KRS podpisali… kandydaci sami sobie, wsparci przez garstkę sędziów z resortu sprawiedliwości.

Wczoraj przypomniał o sobie wyciszony ostatnio Sąd Najwyższy (SN). A to za sprawą upłynięcia okresu vacatio legis i wejścia w życie nowej ustawy. Potwierdziło się, że cały okres przygotowawczy zszedł na niczym, ponieważ SN nie jest gotowy do funkcjonowania pod nową ustawą. Władców kraju jego działalność w całości na razie jednak specjalnie nie interesuje, chodzi im o natychmiastowe uruchomienie Izby Dyscyplinarnej, umocowanej jakby ponad SN, z własnym prezesem, kancelarią i budżetem. PiS w gwałtownym trybie będzie forsowało nowelizację świeżej ustawy o SN, dodatkowo umacniającą specizbę budżetowo.
W pierwszym dniu funkcjonowania ustawy o SN zebrało się także jego zgromadzenie ogólne. Przyjęło apel do obozu władzy o podjęcie działań, które „zniwelują różnego rodzaju niedoskonałości i mankamenty ustawy oraz spowodują, że nie dojdzie do sytuacji zagrażających stabilności systemu prawnego”. Rzecz w tym, że walec tzw. dobrej zmiany absolutnie się nie zatrzyma i tego typu szczytne apele są pewną abstrakcją. Wszystko to razem czyni 9 kwietnia bardzo ciekawą wizytę Fransa Timmermansa, wiceprzewodniczącego KE, od której wiele zależy w dalszej rozgrywce Brukseli z rządem PiS i na odwrót.