SANATORIA BĘDĄ PRYWATYZOWANE
Gminy chcą zarabiać na sprzedaży znajdujących się na ich terenie uzdrowisk
SANATORIA ZATRZYMAMY: W tym roku na lecznictwo uzdrowiskowe resort zdrowia przeznaczył 30 mln zł — mówi Janina Sobczak- -Kowalak z ministerstwa zdrowia. fot. Tadeusz Deptuła
Jeszcze w tym roku Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej zamierza skomercjalizować 26 państwowych przedsiębiorstw uzdrowiskowych. Pomysł ten nie przypadł jednak do gustu gospodarzom gmin, na których terenie znajdują się sanatoria.
Już 10 z 26 państwowych przedsiębiorstw uzdrowiskowych złożyło wnioski o komercjalizację. Ponieważ minister zdrowia jest dla nich organem założycielskim tylko do końca roku, resort chciałby w ciągu najbliższych dwóch miesięcy przekształcić wszystkie podlegające mu uzdrowiska w jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. Jeżeli plan się nie powiedzie, rząd zdecyduje, pod czyje skrzydła trafią sanatoria 1 stycznia 1999 roku: Skarbu Państwa czy samorządów lokalnych.
— Nawet jeżeli nie zdążymy do końca grudnia, mam nadzieję, że dokończymy przekształcanie w ciągu 3-4 tygodni stycznia — bez przekazywania nadzoru nowemu właścicielowi — mówi Janina Sobczak-Kowalak, dyrektor departamentu ds. uzdrowisk w resorcie zdrowia.
Chcemy komunalizacji
Nie wszystkim szefom uzdrowisk przypadł do gustu pomysł komercjalizacji uzdrowisk. W obawie o własne miejsca pracy nie przyznają się do tego głośno ministrowi, który od kilku miesięcy wprowadza do sanatoriów nowych dyrektorów. Najbardziej niezadowolone są jednak władze gmin, na których terenie znajdują się uzdrowiska. Lokalne samorządy chciałyby pośredniczyć w ich prywatyzacji.
— Moglibyśmy sami zająć się sprzedażą sanatoriów i innych obiektów uzdrowiskowych. Chętnych na kupno nie brakuje. Są to zarówno inwestorzy krajowi, jak i zagraniczni, głównie z Niemiec. Jesteśmy w stanie sprzedać je dużo szybciej niż ministerstwo skarbu. Komercjalizacja odwlecze ich prywatyzację. Wartość rynkowa obiektów spada z każdym dniem, np. źródło wody mineralnej jest warte około 60 mln zł, ale nienowoczesną rozlewnię Kryniczanki uda się sprzedać najwyżej za 4 mln zł — tłumaczy Jan Golba, burmistrz Krynicy.
Zarobić na inwestycje
Łączna wartość księgowa kilkudziesięciu sanatoriów (średnio 6 w każdym przedsiębiorstwie uzdrowiskowym) jest określana na minimum 2,3 mld zł. Nikt dotychczas nie próbował oszacować ich wartości rynkowej. Według burmistrza Golby, najdroższy z 6 obiektów uzdrowiska krynicko- -popradzkiego można sprzedać za 12 mln zł.
Z działalnością sanatoryjną wiążą się inwestycje, na które — zgodnie z ustawą — każda gmina musi przeznaczać własne pieniądze. Burmistrz Golba uważa, że takie przedsięwzięcia mogłyby być finansowane z pieniędzy zarobionych na sprzedaży obiektów uzdrowiskowych.
— Utrzymanie statusu miasta uzdrowiskowego wymaga dodatkowych nakładów na zachowanie odpowiedniej architektury, ochronę środowiska, źródeł wód mineralnych oraz inwestowanie w obiekty rekreacyjno-rozrywkowe, które skłonią kuracjuszy do wydawania pieniędzy. Nie możemy także rozwijać działalności gospodarczej, która mogłaby niekorzystnie wpłynąć na funkcjonowanie uzdrowiska, a więc odcinamy się od potencjalnych źródeł dochodów — dodaje Jan Golba, burmistrz Krynicy.