Epidemia SARS za dwa, trzy tygodnie może doprowadzić do krachu na światowych rynkach akcji — ostrzegają niektórzy analitycy. Jedną z pierwszych polskich spółek, która na własnej skórze może odczuć skutki tej groźnej choroby, może być KGHM.
Na nietypowe zapalenie płuc (SARS) zmarło już na świecie 318 osób, ponad połowa z nich w Chinach. Choruje bądź chorowało na nie ponad 5,3 tys. osób. Epidemia może szybko wywołać szereg niekorzystnych zjawisk gospodarczych.
— Rozprzestrzeniająca się choroba będzie miała negatywny wpływ na światową gospodarkę. Przede wszystkim należy liczyć się z ograniczeniem popytu. W Polsce jedną z pierwszych spółek, która odczuje skutki SARS, może być KGHM — ocenia Sebastian Słomka, analityk BDM PKO BP.
Wszystko to przez spadające notowania miedzi. W ubiegłym tygodniu cena tego surowca spadła poniżej 1600 dolarów za tonę. Nie można wykluczyć dalszej przeceny miedzi. Analitycy ostrzegają, że gospodarka dotkniętych epidemią Chin będzie zwalniać, a co za tym idzie spadnie tam popyt na miedź. Chiny to jeden z największych światowych odbiorców tego metalu.
Jednak skutki SARS mogą być dużo większe niż tylko sam spadek cen miedzi. W ocenie niektórych specjalistów, już w maju na rynkach finansowych może dojść do paniki wywołanej epidemią.
— Przypuszczam, że rozwój SARS może w ciągu 2-3 tygodni doprowadzić nawet do krachu na giełdach. Inwestorzy mogą przestraszyć się negatywnych konsekwencji epidemii dla sektora ubezpieczeniowego, turystyki i poziomu konsumpcji. Niekorzystny wpływ może mieć izolacja gospodarek państw azjatyckich. Jeśli SARS przeniesie się do Stanów Zjednoczonych i Europy, należy spodziewać się prawdziwej paniki — uważa Paweł Wojtaszek, analityk Erste Securities.
Zdaniem specjalisty BDM PKO BP, rynki nie oprą się skutkom groźnej choroby, ale nie należy ich wyolbrzymiać.
— Rynki akcji zaczynają już dyskontować skutki rozszerzającej się choroby. Jednak trudno przypuszczać, by doszło z tego powodu do krachu — uważa Sebastian Słomka.