Sektor naftowy czeka na pilną prywatyzację
BENZYNOWY TORT: PKN skupi 1937 — czyli ponad 30 proc. ogółu — stacji benzynowych, przez które przepływa blisko 40 proc. sprzedawanych w Polsce paliw.
Od 19 sierpnia prospekt emisyjny Polskiego Koncernu Naftowego rozpatrywany jest przez Komisję Papierów Wartościowych i Giełd. Listopad wciąż pozostaje realnym terminem debiutu tej gigantycznej firmy na parkiecie w Warszawie oraz w Londynie (poprzez GDR).
TEGOROCZNE przychody z prywatyzacji mają pokryć aż 6,9 mld zł z planowanego na 12,8 mld zł deficytu budżetowego. Tymczasem po siedmiu miesiącach prywatyzacyjne wpływy wyniosły tylko nieco ponad 2,6 mld zł, czyli 38,3 proc. Dlatego rząd bezwzględnie liczy na to, że akcje PKN zostaną wprowadzone w tym roku na giełdę i zaczyna wykonywać nerwowe ruchy, jak szachista w niedoczasie. Na przykład niespodziewanie zmienił zasady prywatyzacji sektora naftowego, dopuszczając możliwość zakupu przez PKN akcji Centrali Produktów Naftowych. Czyżby po raz kolejny miało się okazać, że optymalny wariant rozwiązania służącego interesom całego społeczeństwa ugnie się przed interesem grupowym?
PODSTAWĄ prawną utworzenia Polskiego Koncernu Naftowego są uchwały walnych zgromadzeń akcjonariuszy Petrochemii i CPN z 19 maja 1999 r. o połączeniu obu firm. Jego zasady przypominają trochę niedawne zjednoczenie Niemiec, kiedy to słabszy partner został po prostu wchłonięty przez silniejszego. Powstanie PKN oznacza w praktyce, że Płock przejmuje pod swój zarząd największą w Polsce sieć detaliczną i do własnych 520 stacji (w dużej części patronackich) dokłada 1417 stacji CPN. Elegancko nazywa się to inkorporacją. Związkowcy z CPN — występujący jako akcjonariusze — sprzeciwili się odegraniu przez ich firmę roli byłej NRD. Bynajmniej nie chodzi im o patriotyczne przywiązanie do znaku firmowego, lecz zwyczajnie o pieniądze.
GŁÓWNĄ swoją krzywdę widzą w parytecie wymiany akcji pracowniczych. Uważają, że majątek CPN został bardzo dla nich niekorzystnie wyceniony. Na podstawie szacunków niezależnej firmy doradczej BMF, wartość Petrochemii Płock uznano za ponad cztery razy wyższą niż wartość CPN. Ponieważ akcji CPN jest prawie dwukrotnie więcej niż akcji Petrochemii, zatem za każdą dotychczasową akcję Płocka będzie wydawanych aż osiem akcji Polskiego Koncernu Naftowego, natomiast za akcję CPN — tylko jedna.
ZARZĄD CPN usiłuje wszelkimi sposobami załagodzić narastające żądania licytujących się związków zawodowych. Między innymi podjął 19 sierpnia kuriozalną uchwałę o wypłaceniu załodze prawie półtorej miesięcznej pensji ekstra — w zamian za wycofanie sprzeciwów wobec uchwały WZA. Formalnie pieniądze te nazywają się nagrodą okolicznościową, a pretekstem do ich wypłacenia jest przypomniany nagle jubileusz... 55-lecia CPN. Warunkiem wypłaty owej marchewki jest umożliwienie wykreślenia CPN SA z rejestru handlowego w terminie do 3 września 1999 r., czyli do dzisiaj.
OBIE FIRMY współtworzące PKN mają podobny potencjał kadrowy. Według stanu na 19 maja 1999 r. Petrochemia dawała pracę około 5,8 tys. osób na etatach oraz 6,5 tys. w firmach wykonujących jej zlecenia, natomiast CPN podobnie — 6,2 tys. pracowników etatowych oraz 6,5 tys. ajentów stacji paliw. Ogromne znaczenie psychologiczne ma fakt, że załoga Płocka pracuje w większości na jednym terenie i tworzy zwarty organizm, natomiast ludzie CPN są rozproszeni po całym kraju i czują się w nowej sytuacji zagubieni. Tym łatwiej wypowiadać się w ich imieniu dobrze zorganizowanym działaczom związkowym, straszącym otoczenie utratą pracy. Prawda zaś jest taka, że jeśli kogoś dotkną nieuchronne redukcje zatrudnienia, to przede wszystkim rozbudowaną administrację CPN — w tym warszawską centralę przy Pankiewicza oraz okręgi.
PRYWATYZACJA sektora naftowego należy do grupy strategicznych decyzji gospodarczych i politycznych państwa. Proces tworzenia Polskiego Koncernu Naftowego będzie sprawdzianem, w jakim stopniu Rzeczpospolita jest krajem tworzącym gospodarkę rynkową, a ile w niej republiki związkowej.