Jeszcze trzy lata temu Gregoire Nitot, założyciel i prezes Sii Polska, chwalił się, że jego spółka zdobyła kontrakt dla Ministerstwa Sprawiedliwości. W kilka lat chciał umocnić pozycję na rynku zamówień publicznych i konkurować z Asseco, Sygnity czy Comarchem. Dziś, gdy rynek siadł, a firmy IT borykają się z bardzo wysokimi karami od zamawiających, cieszy się, że tak się nie stało.

— Zamówienia publiczne stanowiły w ubiegłym roku 1,5 proc. przychodów, a zlecenia przyniosły 2 mln zł strat. Inwestujemy w ten rynek od pięciu lat i nigdy nie zarobiliśmy. Kontrakty dla państwowych spółek są ryzykowne, a firmy IT nie są traktowane po partnersku. Największe koszty to nie wynagrodzenie inżynierów, lecz prawników. Dlatego często rezygnujemy z tych zleceń — mówi Gregoire Nitot.
Mimo straconych na zamówieniach publicznych milionów, firma miała w ubiegłym roku 62 mln zł zysku brutto i 52 mln zł zysku netto, czyli więcej niż np. Comarch, a przychody przekroczyły 500 mln zł. Na koniec kwietnia spółka zatrudniała 3422 osoby. Tylko w 2017 r. zwerbowała ich 1500, ale odeszło 800, więc realny wzrost wyniósł 700. Plany na ten rok są ambitniejsze: Sii chce ich zatrudnić 2 tys. Największe są najstarsze biura: w Gdańsku (ponad 790 osób) i Warszawie (770). We Wrocławiu Sii zatrudnia 430 osób, w Krakowie — nieco ponad 400, Lublinie i Poznaniu — po 300, Łodzi i Katowicach — po około 200, a w otwartym w tym roku biurze w Rzeszowie — 15.
— Teraz otwieramy biuro w Bydgoszczy. Zatrudniliśmy już 10 osób, na razie pracują z domu, szukamy biura i menedżera. Biuro ruszy w III kw. lub I kw. 2019 r. — mówi prezes.
W spółce przybywa osób z własną działalnością — dziś jest ich ponad 1500.
— Informatycy, którzy mogą rzucić pracę i następnego dnia mieć 20 ofert, stawiają nas przed wyborem: zostaną freelancerami albo odejdą — wyjaśnia Gregoire Nitot. Rynek pracownika oznacza nie tylko elastyczne podejście pracodawcy i 20-procentową rotację, ale także ciągłe podwyżki.
— Koszty idą w górę. Coraz ciężej nam konkurować z firmami z Białorusi, Ukrainy, Rumunii, a ostatnio nawet Hiszpanii i Portugalii — mówi prezes. Sii ma głównie klientów wśród polskich spółek, międzynarodowych firm działających w Polsce, w tym wielu centrów usług, oraz zagranicznych koncernów, które niekiedy nie mają tu nawet biura. Sii Polska nie ma zagranicznych spółek zależnych.
— Codziennie 100-200 sprzedawców i konsultantów podróżuje za granicą, głównie po krajach Skandynawii i niemieckojęzycznych. To jest ostra walka o klienta z firmami z całego świata. Sporo zleceń mamy z Niemiec i Szwajcarii. Wielka Brytania jest trudnym rynkiem, bo tamte firmy od ponad 20 lat outsourcują działalność do Indii — mówi Gregoire Nitot. Przyznaje się też do porażki.
— Dwa lata temu wysłaliśmy na pół roku sprzedawcę do Chicago. Nie zdobył ani jednego kontraktu, choć USA to największy rynek na świecie — mówi Greogire Nitot. © Ⓟ