Skala makro współdecyduje o konkurencyjności

Andrzej Arendarski
opublikowano: 1999-05-07 00:00

Andrzej Arendarski: skala makro współdecyduje o konkurencyjności

PRZEDSIĘBIORSTWA NADĄŻAJĄ: Zmiany w nich doprowadziły do tego, że od 1992 roku podwoił się polski eksport i radykalnie przebudowane zostały jego kierunki geograficzne — podkreśla Andrzej Arendarski. fot. Grzegorz Kawecki

W powszechnej opinii silnie zakorzeniono przekonanie o bardzo niskiej konkurencyjności polskich firm. Właśnie tym uzasadnia się szybkie narastanie ujemnego salda obrotów naszego handlu zagranicznego. Upowszechniane są także wypowiedzi specjalistów, aprobujących drastyczną politykę pieniężną i gospodarczą, a przez to przerzucających na przedsiębiorstwa odpowiedzialność za niebezpieczeństwo destabilizacji gospodarczej. Czy rzeczywiście rosnąca nierównowaga w handlu zagranicznym spowodowana jest tylko słabościami przedsiębiorstw?

DANE STATYSTYCZNE i obserwacja działalności naszych przedsiębiorstw na rynkach międzynarodowych dowodzą, że konkurencyjność nie pogarsza się w efekcie złej działalności w skali mikro. Po pierwsze — od 1993 roku szybko rosła wydajność pracy; produkcja w tym czasie powiększyła się w skali rocznej powyżej 10 proc., a zatrudnienie tylko o 1-2 proc. Po drugie — zmniejszyła się materiałochłonność i energochłonność produkcji, co jest rezultatem modernizacji bazy wytwórczej. Po trzecie — nadal niskie były koszty robocizny, mimo wzrostu płac. Po czwarte — szybko poprawiła się jakość wyrobów i postępowało dostosowanie się do wymagań rynku międzynarodowego w sferze opakowań, informacji itp.

WŁAŚNIE wielkie zmiany w przedsiębiorstwach doprowadziły do tego, że od 1992 roku podwoił się polski eksport i radykalnie przebudowane zostały jego kierunki geograficzne. Dynamika eksportu w tych latach przekraczała z reguły 10 proc., choć wiązała się z wchodzeniem na najbardziej wymagające rynki krajów OECD, które stanowią już ponad 3/4 całości naszych obrotów. Dynamika ta była przynajmniej o 1/4 wyższa od średniej światowej. Skok ten wprawdzie liczony był w stosunku do niezbyt imponującego poziomu wyjścia, ale nie zmniejsza to skali osiągnięć polskich firm i postępującej ich konkurencyjności.

JASNE WIĘC JEST, że narastania nierównowagi w polskim handlu zagranicznym i pogarszania się sytuacji gospodarczej nie można wiązać jedynie ze słabościami w skali mikroekonomicznej. Jest to problem bardzo złożony, ale niektóre przyczyny bez trudu można wskazać. Przede wszystkim — gwałtowną redukcję barier importowych, która uczyniła naszą gospodarkę niemal zupełnie otwartą. Dalej — prowadzenie drastycznej polityki monetarnej i aprecjacji złotego, pobudzającej import, a hamującej eksport. Następnie — brak wsparcia finansowego (kredyty, ubezpieczenia itp.), promocyjnego oraz systemu „dyplomacji” gospodarczej Polski. W końcu — brak polityki przebudowy technologicznej i niskie nakłady na badania i wdrożenia.

WSZYSTKO TO tworzy ramy dla przedsiębiorstw konkurujących o rynek krajowy i zagraniczny. Nie da się ukryć, że ramy te nie są dla polskich przedsiębiorstw korzystne. Jeśli na promocję gospodarczą za granicą wydajemy o połowę mniej niż Hiszpania na promowanie samych walorów turystycznych, to trudno to uznać za porównywalne warunki konkurencji. Jeśli np. wsparcie kredytowe naszych eksporterów jest 5-7 razy droższe i kilkakrotnie mniejsze, to też trudno mówić, iż polscy przedsiębiorcy mają porównywalne do konkurentów warunki walki o rynek zbytu.

JEST NA PEWNO jeszcze wiele do zrobienia w dziedzinie poprawy efektywności przedsiębiorstw, ale mitem jest, że tylko złe funkcjonowanie firm powoduje niską konkurencyjność polskiej gospodarki. Rzeczywistość bowiem jest bardziej złożona i kryje w sobie najwięcej słabości akurat w skali makroekonomicznej. Przede wszystkim tam trzeba poszukiwać szans na podnoszenie konkurencyjności polskich firm i wyrobów.

Andrzej Arendarski jest prezesem Krajowej Izby Gospodarczej, byłym ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą