Kryzys kryzysem, ale na zakupy trzeba chodzić — w branży handlowej panuje przekonanie, że w przyszłym roku źle nie będzie, bo Polacy nie dają się wystraszyć medialnym doniesieniom o kłopotach gospodarki.
— Jestem umiarkowanym, ale optymistą — Polacy zawsze lubili dobrze zjeść i kupować, a tegoroczne dwucyfrowe zwyżki przychodów zapowiadają, że to się nie zmieni. Dodatkowy ruch w interesie zrobi piłkarskie EURO, więc kryzys w handlu postrzegałbym bardziej w kategoriach psychologicznych niż realnych — mówi Jerzy Mazgaj, prezes delikatesów Alma. Ostrożniejszy jest Czesław Grzesiak, wiceprezes Tesco.
— To będzie rok dużych wyzwań. Boimy się zwyżek cen, rosnących kosztów życia, coraz wyższych domowych rachunków, przy równoczesnej niskiej dynamice wzrostu wynagrodzeń. Branża handlowa będzie bronić niskich cen, co oznacza dalszą walkę na i tak bardzo trudnym, rozdrobnionym rynku detalicznym. Przykładowo, od stycznia z 8 na 23 procent wzrasta stawka podatku VAT na ubranka niemowlęce — my bierzemy tę podwyżkę na siebie — mówi Czesław Grzesiak.
Zdaniem Renaty Juszkiewicz, szefowej polskiego oddziału Metro Group (właściciela m.in. Reala, Makro i Media Markt) i prezes zrzeszającej wielkie sieci Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, 2012 r. będzie rokiem dalszej konsolidacji — zarówno po stronie handlu, jak i producentów.
— W rozwoju handlu w Polsce rolę integratora rynku odegra segment hurtu i cash and carry. Małe polskie sklepy będą zwiększały konkurencyjność poprzez wchodzenie w systemy franczyzowe. Z całą pewnością należy oczekiwać dalszego szybkiego rozwoju sieci dyskontowych — uważa Renata Juszkiewicz. Dodaje, że hipermarkety będą walczyły o klientów odświeżając i modernizując sklepy — coraz powszechniejsze będą samoobsługowe, elektroniczne kasy.
— Kto w tym trudnym, kryzysowym roku będzie kontynuował inwestycje, ten może liczyć na znaczne wzmocnienie pozycji na rynku — ocenia Czesław Grzesiak. W spożywczej franczyzie najwięcej do powiedzenia będzie miał Eurocash — po przejęciu Tradisu od Emperii sieć działających pod należącymi do niego szyldami małych sklepów urosła do ponad 9 tys. placówek. Właściciele małych, dużych i wielkich sklepów mają nadzieję, że w przyszłym roku uda się skłonić władze do utworzenia w Ministerstwie Gospodarki departamentu handlu — domagają się tego wszystkie ogólnopolskie organizacje branżowe.
— Mamy poparcie nie tylko wszystkich handlowców, ale też organizacji przedsiębiorców z innych sektorów gospodarki. Departament jest potrzebny i mamy nadzieję, że premier i wicepremier zgodzą się z nami — mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu (PIH). To jedna z niewielu kwestii, w których drobni sklepikarze i wielkie koncerny idą ramię w ramię. W przyszłym roku gorąco może być na linii PIH — dyskonty. Chodzi o produkty w niestandardowych opakowaniach, dostarczane wyłącznie do jednej sieci handlowej — np. mniejsze butelki markowych napojów dostępne w Biedronce.
— Nie odpuścimy tego. Jeśli UOKiK nie uzna, że to nieuczciwe praktyki ograniczające konkurencję, jesteśmy gotowi odwołać się do instytucji europejskich — zapowiada Maciej Ptaszyński.