Skutki już są odczuwalne

Agnieszka Berger
opublikowano: 2002-04-18 00:00

Jednym z pierwszych producentów energii, którzy odczuli konsekwencje wprowadzenia od 26 marca akcyzy na energię elektryczną, jest Elektrownia Turów. Agencja ratingowa Fitch, która oceniała stopień bezpieczeństwa euroobligacji wyemitowanych przez Turów, umieściła papiery na liście obserwacyjnej ze wskazaniem negatywnym. Zabezpieczenie obligacji stanowi kontrakt długoterminowy, na podstawie którego Polskie Sieci Elektroenergetyczne kupują prąd od elektrowni. Wprowadzenie akcyzy nie spowodowało na razie podwyższenia ceny kontraktowej, mimo że elektrownia musi odprowadzać nowy podatek wysokości 20 zł od każdej sprzedanej MWh energii. Zwiększa to koszty ponoszone przez Turów i pogarsza parametry finansowe spółki jako gwaranta obligacji.

Jerzy Łaskawiec, prezes El Turów, spodziewa się, że negocjacje z PSE i Urzędem Regulacji Energetyki w sprawie zmiany ceny uda się zakończyć w ciągu miesiąca. Fitch ocenia, że jeśli podwyżka nastąpi od 1 lipca, kiedy wzrośnie taryfa PSE, koszty elektrowni zwiększą się o 42 mln zł. Agencja zapowiada, że będzie uważnie monitorowała negocjacje pomiędzy Turowem a PSE (a także prezesem URE, który zatwierdza taryfy) i dokona aktualizacji ratingu po ogłoszeniu decyzji w sprawie nowego systemu taryf.

— Nic nam nie grozi, jeśli akcyza zostanie pokryta przynajmniej w 95 proc. Ewentualne obniżenie ratingu do BB minus także nie stanowi większego zagrożenia, nie narusza bowiem warunków emisji — uspokaja Jerzy Łaskawiec.

Jego zdaniem, spółka nie jest w stanie obniżyć kosztów działalności w stopniu pokrywającym znaczącą część podatku.

— Obniżyliśmy nakłady na remonty o 20 mln zł. Nie jesteśmy w stanie zrobić o wiele więcej. Akcyza oznacza dodatkowe koszty na poziomie 170 mln zł, podczas gdy cały fundusz płac w elektrowni wynosi 109 mln zł — dodaje prezes.

Leszek Juchniewicz, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, uważa jednak — z pewnością nie bez racji — że spółki energetyczne, a zwłaszcza wytwórcze, mają jeszcze spore rezerwy. Dlatego zapowiada, że choć przeniesie w taryfach na energię podatek akcyzowy, będzie wymagał od firm cięcia innych kosztów. Od decyzji URE w sprawie taryf hurtowych odbiorców energii, czyli spółek dystrybucyjnych, a w przypadku kontraktów długoterminowych — PSE, będzie zależało, w jaki sposób akcyza rozłoży się między uczestników rynku energetycznego i w jakim stopniu obciąży finalnych odbiorców prądu. Jeszcze przed wejściem nowego podatku Leszek Juchniewicz zapowiadał, że podwyżka cen dla odbiorców końcowych nie przekroczy 9-11 proc.

Dystrybutorzy energii już odczuwają naciski dotyczące zmiany cen ze strony obciążonych akcyzą producentów. Nie zgadzają się jednak na renegocjację umów przed ostateczną decyzją URE.

— Nie widzimy podstaw, żeby teraz renegocjować ceny. Decyzję podejmiemy, kiedy URE zaakceptuje naszą nową taryfę. Od jej wysokości będzie zależało, czy znajdą się środki na akcyzę, czy nie. Mamy roczne przychody na pozimie 700 mln zł i rentowność netto rządu 0,5 proc. To oznacza, że przeniesienie na nas choćby części nie pokrytych w taryfie kosztów akcyzy automatycznie przełożyłoby się na straty — mówi prezes jednej ze spółek dystrybucyjnych.

Zdaniem Bogusława Biegesza, dyrektora ekonomicznego Elektrowni Rybnik, korzystnym — z punktu widzenia wytwórców — rozwiązaniem byłoby wyszczególnienie przez URE w nowych taryfach spółek dystrybucyjnych kosztów przypadających na akcyzę. W przeciwnym razie dystrybutorzy mogą dążyć do skonsumowania podwyżki we własnym zakresie. Wtedy elektrownie musiałyby wziąć na siebie cały podatek.

— Dwudziestozłotowa akcyza, przy sprzedaży na poziomie 7,5 TWh, oznacza dodatkowe koszty wysokości 150 mln zł. Próbujemy minimalizować negatywne skutki wprowadzenia podatku. Dążymy do renegocjacji umów z naszymi odbiorcami, na razie bez efektów. URE zapowiada wyraźnie, że zmiana taryf przed 1 lipca nie wchodzi w rachubę, a to powoduje, że spółki dystrybucyjne nie chcą słyszeć o dopłacaniu do akcyzy przed tym terminem. W celu obniżenia kosztów próbowaliśmy również negocjacji w sprawie cen węgla — niestety bez skutku. Ceny węgla wzrosły w tym roku o 5 proc. O tyleż spadły ceny energii. W rezultacie, planujemy zamknięcie 2002 r. stratą. Jej rozmiary będą zależały od rozwoju sytuacji na rynku — mówi Bogusław Biegesz.

Elektrownia Rybnik nie ma kontraktów długoterminowych, a jednocześnie jest najtańszym producentem energii elektrycznej z węgla kamiennego. Wprowadzenie akcyzy stawia ją w szczególnie trudnej sytuacji — nowy podatek ma w przypadku taniego wytwórcy relatywnie największy udział w kosztach. Jednocześnie brak kontraktów ogranicza szanse elektrowni na pokrycie akcyzy poprzez wyższe ceny.

Jeszcze przed podjęciem przez rząd decyzji w sprawie nowego podatku przestrzegał przed nim profesor Władysław Mielczarski, ekspert w dziedzinie rynku energii.

— Akcyza w małym stopniu dotknie elektrowni z kontraktami długoterminowymi. Kontrakty te służą przede wszystkim pokryciu zobowiązań finansowych, w tym największych gwarantowanych przez państwo. Utrata zdolności spłaty kredytów spowoduje nacisk banków i w efekcie podniesienie taryfy PSE tak, by zagwarantować wytwórcom z KDT odpowiednie przychody. Takiej możliwości nie będą mieli wytwórcy bez kontraktów, działający na wolnym rynku. Od 1 lipca 2001 roku prezes URE zwolnił wytwórców z obowiązku przedkładania taryf do zatwierdzenia. Ceny energii elektrycznej na wolnym rynku są niskie, a segment ten jest tak bardzo konkurencyjny, że podniesienie ich nawet o kilka zł za MWh jest niemożliwe — ostrzegał profesor Mielczarski.

Jego zdaniem, paradoksalnie, jedynym sposobem utrzymania płynności finansowej wytwórców działających na wolnym rynku byłby powrót do taryf, ponieważ wówczas akcyza jako koszt uzasadniony mogłaby być wliczona w cenę.

— Nałożenie całej akcyzy na wytwórców energii nie tylko nie spowoduje poszerzenia się obszaru wolnego rynku, lecz przeciwnie, zakres tego rynku zostanie ograniczony — przekonywał ekspert.