Śledczy śledzą śledczych

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2015-03-27 00:00

Prokuratura bada, czy ktoś naciskał na umorzenie śledztwa w sprawie jednego z najbogatszych posłów — Krzysztofa Borkowskiego z PSL

Sytuacje, w których prokuratorzy biorą pod lupę kolegów, należą do wyjątkowo rzadkich. A tak właśnie jest w przypadku śledztwa, prowadzonego od przełomu lat 2014-15 przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku.

SEJMOWY MILIONER:
SEJMOWY MILIONER:
Krzysztof Borkowski jest jednym z najbogatszych parlamentarzystów. Jego osobisty majątek jest wyceniany na około 15 mln zł — kwota nie obejmuje wartości udziałów w trzech kontrolowanych przez niego spółkach: Zakładzie Mięsnym Mościbrody, Zakładzie Drobiarskim w Stasinie i Dworskich Smakach.
PAP

— Postępowanie toczy się w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków oraz działania tym samym na szkodę interesu publicznego i prywatnego przez prokuratora prowadzącego śledztwo o sygnaturze VI Ds 36/10 w Prokuraturze Okręgowej w Lublinie — mówi Adam Kozub, rzecznik białostockiej prokuratury.

Postępowanie VI Ds 36/10 to obszerne śledztwo, dotyczące interesów prowadzonych przez Krzysztofa Borkowskiego, posła PSL. Wszczęto je w 2010 r. z zawiadomienia braci posła — Zbigniewa, Leszka i Jerzego, a dotyczyło m.in. nieprawidłowości w rodzinnej spółce Borkowskich — Zakładzie Mięsnym Mościbrody. W sierpniu 2013 r. śledztwo zostało umorzone.

Spotkanie w kawiarni

Dlaczego wrócono do sprawy? Zbigniew i Leszek Borkowscy zeznali, że prowadząca śledztwo Urszula Komor, prokurator z Lublina, jeszcze w jego trakcie spotkała się z nimi w kawiarni w Siedlcach i poinformowała, że jest naciskana przez Warszawę, by sprawę umorzyć, oraz że poseł Borkowski dotarł do Marka Jamrogowicza, pierwszego zastępcy prokuratora generalnego. To, że doszło do spotkania Borkowski — Jamrogowicz, potwierdza i poseł, i Prokuratura Generalna. Zgodnie zapewniają jednak, że było to rutynowe spotkanie w ramach przyjęć interesantów. Mimo to białostocka prokuratura uznała, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Prokurator Urszula Komor odmówiła komentarza w tej sprawie, a poseł PSL twierdzi, że o białostockim śledztwie nic nie wie.

— Byłem kontrolowany przez CBŚ, CBA, urząd skarbowy i prokuraturę, a sąd przyklepał umorzenie śledztwa, uznając, że żadnego przestępstwa nie popełniłem. I tyle — ucina Krzysztof Borkowski.

Poselska solidarność

To prawda, ale częściowa. Prokuratura uznała, że poseł Borkowski nakłaniał obsługującego go notariusza do poświadczenia nieprawdy w akcie notarialnym, jednak to przestępstwo się przedawniło (notariuszowi, w postępowaniu dyscyplinarnym, wymierzono karę pieniężną). Co więcej, CBA na zlecenie śledczych ustaliło, że w latach 2006-11 Krzysztof Borkowski składał fałszywe oświadczenia majątkowe, notorycznie zaniżając swój majątek — nawet o ponad 10 mln zł. Mimo tak poważnych nieprawidłowości oraz tłumaczeń posła w stylu „nie pamiętam,jakie rachunki posiadam”, „nie wiem, ile mam pieniędzy na kontach”, w kwietniu 2014 r. Sejm zdecydował, że Borkowski immunitetu nie straci, więc prokuratura musiała umorzyć sprawę.

W imieniu rybaków

To nie koniec kontrowersji. Dotyczące Borkowskiego śledztwo początkowo było prowadzone w kierunku działania na szkodę ZM Mościbrody, czyli artykułu 585 Kodeksu spółek handlowych. W 2011 r. poseł PSL, jako wiceszef komisji Przyjazne Państwo, zajął się m.in. zmianami właśnie tego artykułu. Ostatecznie w czerwcu 2011 r. Sejm uchylił ten artykuł, co sprawiło, że śledztwo nie mogło być prowadzone. To niejedyny przypadek, gdy aktywność parlamentarna posła Borkowskiego wiąże się z nim i jego interesami. W ostatnich miesiącach polityk PSL zaangażował się w blokowanie pomysłu ministra środowiska, dotyczącego wprowadzenia opłat za wodę pobieraną do zalewu stawów. Nie tylko zadaje poselskie pytania w tej sprawie, ale zorganizował też spotkanie stowarzyszeń rybackich z Maciejem Grabowskim, ministrem środowiska, na każdym kroku podkreślając, że działa „w imieniu rybaków i przyrodników”. Tymczasem sam jest właścicielem gospodarstwa o powierzchni ponad 150 ha, na którym prowadzi stawy rybne.

— Ludzie ze stowarzyszeń rybackich przychodzą do mnie, bo się na tym znam. Jak przychodzą, to pomagam — tłumaczy Krzysztof Borkowski.