Postanowiliśmy koniecznie skosztować coś na statku. Gdy zobaczyliśmy zakotwiczoną w Szczecinie Ładogę, od razu się zaokrętowaliśmy. To panna po przejściach. Rodem z NRD, ale z bujną przeszłością w Sojuzie. Ten drugi etap życia odbił się wyraźnie na jej wystroju. Także na kuchni. Z ulgą odetchnęliśmy, że jest rosyjska, a nie sowiecka. Różnych klasycznych przysmaków co niemiara. Są pielmieni syberyjskie, solanka, także sałatka narodnaja (oczywiście z czerwoną fasolą). Zdecydowanie warto tam spróbować polędwicy Ładoga z kieliszkiem Bardolino. Nasze szczególne zainteresowanie wzbudził jednak śledź po ochocku (18 zł). W zalewie oliwnej z cebulą, ogórkiem i papryką.
Od razu zauważyliśmy, że zaczął się rozglądać z talerza za wódką. Udawaliśmy, że nie wiemy, o co chodzi i spokojnie przeglądaliśmy kartę win. Kiedy natrafiliśmy w końcu na wybrańca, poprosiliśmy, żeby nalano go w ostatniej chwili. Śledź mógł się zeźlić. A byłoby czego żałować — był soczysty i aromatyczny. Rzec można wspaniały.
Nalano Pinot Grigio delle Venezie (kieliszek 13 zł). Śledzia wzięliśmy z zaskoczenia, wino łyknęliśmy, gdy już był na podniebieniu. Nawet się nie skrzywił. Więcej, przyjemnie się uśmiechnął. Czekaliśmy już tylko, kiedy Ładoga odpłynie. Bezskutecznie — okazało się, że ona przycumowała tu na stałe.
Śledź po ochocku w zalewie oliwnej z cebulą, ogórkiem i papryką.
Statek Ładoga
ul. Jana z Kolna, Szczecin
(naprzeciw Wałów Chrobrego)
Stanisław J. Majcherczyk