Do katalogu aukcyjnego londyńskiego Sotheby’s trafił „Rozbitek” Henryka Siemiradzkiego — najdrożej sprzedany obraz na polskim rynku aukcyjnym. W 2000 r. licytowany był od 1,85 do 2,13 mln zł. To rekord do dzisiaj niepobity. W Londynie dzieło wyceniane jest na 1-1,3 mln GBP, czyli 5-6,5 mln zł. Licytacja odbędzie się już w najbliższy poniedziałek.
![„Rozbitek” Henryka Siemiradzkiego [FOT. ARC] „Rozbitek” Henryka Siemiradzkiego [FOT. ARC]](http://images.pb.pl/filtered/73edca6e-a518-431e-ac7c-67379157d85c/b714e71e-666b-5bb2-8b56-82b6138fafc1_w_830.jpg)
Ceniony, niedoceniony
Antykwariusze nie mogą uwierzyć, że dzieło tej klasy opuściło Polskę w majestacie prawa. Ich zdaniem, nie powinno być ograniczeń w swobodnym dysponowaniu prywatną własnością, ale skoro już są, powinny być stosowane właśnie do takich perełek, jak „Rozbitek”. Inwestorzy nie zawsze takie dylematy mają. Rynek zagraniczny jest znacznie płynniejszy i realizacja zysków łatwiejsza — a już nikt nie ma wątpliwości, że sztuka to również znakomita inwestycja. „Rozbitek” ma w Londynie szanse na wycenę, której w Polsce nigdy by nie osiągnął. Siemiradzki jest jednym z największych polskich malarzy i jednym z nielicznych rozpoznawanych na świecie. Jego dzieła osiągają zawrotne kwoty poza granicami. 2 lata temu w nowojorskim Sotheby’s za „Taniec wśród mieczy” rosyjski kolekcjoner zapłacił prawie 2,1 mln USD. Inne prace też są wysoko wyceniane.
Siemiradzki jest najdroższym polskim malarzem po Tamarze Łempickiej i kolejnym kandydatem do awansu na listę Skate’s Top 5000 — najdroższych malarzy świata. Łączna wartość sprzedaży jego prac wynosi 70 mln USD. Dużą w tym zasługę mają Rosjanie, którzy uważają go za swojego artystę. W zachodnich katalogach aukcyjnych Siemiradzki często opisywany był jako malarz rosyjski, teraz awansował na polsko-ukraińskiego — tak jak w katalogu Sotheby’s.
Prawne interpretacje
Polskie prawo dotyczące wywozu z Polski zabytków zostało 3 lata temu zliberalizowane. Pozostały jednak ograniczenia, które dają dowolność w interpretacjiprzepisów. Dzieła sztuki i przedmioty zabytkowe, które mają więcej niż 50 lat, muszą dostać zezwolenie na wywóz z Polski. Wprowadzono też limity cenowe. Zgody takiej wymaga obraz, którego wartość przekracza 40 tys. zł. Ministerstwo Kultury może jednak odmówić wydania pozwolenia na stały wywóz zabytku za granicę, w przypadku gdy posiada on szczególną wartość dla dziedzictwa kulturowego. Okazało się, że „Rozbitek” takiej wartości nie ma, mimo że jeszcze kilka lat temu resort stał na stanowisku, że nie ma możliwości, aby opuścił Polskę. Teraz formalności zostały załatwione błyskawicznie, choć jak mówią antykwariusze, na ogół zajmuje to co najmniej dwa miesiące.
Zezwolenia na wywóz nie dostał natomiast właściciel zabytkowego i bardzo cennego, ale mało znaczącego dla historii Polski Mercedesa Posen z 1912 r., choć zgodnie z art. 36 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej dopuszczalne zakazy wywozowe mogą dotyczyć jedynie narodowych dóbr kultury. Auto wyprodukowane w Niemczech i dla niemieckiego klienta trudno uznać za polskie dobro narodowe, mimo że zostało odnalezione w Polsce przez obecnego właściciela i jest bardzo cenne. Resortu to nie przekonuje. Wszystko wskazuje na to, że Iwona Buchner, właścicielka domu aukcyjnego, która odkupiła „Rozbitka” od Ryszarda Krauzego, ma większy dar przekonywania.
Tajne przez poufne
Na pytanie, dlaczego ministerstwo uznało, że kolekcjonerskie auto ma szczególną wartość dla dziedzictwa kulturowego, a dzieło Siemiradzkiego nie, nie udało nam się uzyskać odpowiedzi. Olgierd Jakubowski, przedstawiciel Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, oświadczył, że nie może ujawnić bez odpowiednich procedur opinii biegłych, którzy w obu przypadkach wydali swoje ekspertyzy, ponieważ obowiązuje ustawa o ochronie danych osobowych. Antykwariusze są oburzeni. Dziwią się też prawnicy.
— Każdy kolekcjoner powinien móc dysponować swoją własnością, ale jeżeli ustawodawca wprowadził jakieś ograniczenia, to powinny one dotyczyć najważniejszych polskich dzieł — mówi Juliusz Windorbski, prezes Desy Unicum. Tymczasem wszystko zależy od urzędnika, który podpisze papier albo nie.
— Przepis sankcjonuje ingerencję w prawo własności. Niestety, w przepisie i w całej ustawie nie zostały zdefiniowane terminy „szczególna wartość” oraz „dziedzictwo kulturowe”. Sprawia to, że organ wydający decyzję ma bardzo duży zakres swobody i może arbitralnie stosować prawo. Decyzja zakazująca wywozu ogranicza więc w znaczny sposób prawo do rozporządzania rzeczą, a przez to stanowi niedopuszczalną ingerencję w istotę prawa własności, zagwarantowaną w konstytucji — podsumowuje Rafał Pliszka, adwokat specjalizujący się w prawie ochrony zabytków.
OKIEM EKSPERTA
Polską kulturę trzeba chronić
ADAM CHEŁSTOWSKI
firma doradczo-ekspercka Ad-Arte
Kiedy się dowiedziałem, że „Rozbitek” pojawił się w ofercie aukcji w Londynie, byłem zszokowany, a to nic wobec informacji, że został wywieziony legalnie, na podstawie zezwolenia konserwatora zabytków. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych obrazów na polskim rynku sztuki. „Rozbitek” stał się elementem polskiej kultury i symbolem odbudowy z komunistycznych zgliszczy prywatnego kolekcjonerstwa na najwyższym poziomie.
Jestem za poszanowaniem własności prywatnej. Złagodzenie przepisów wywozowych to właściwy kierunek. Prawo powinno zezwalać na wywóz wszystkich dzieł sztuki z kolekcji prywatnych, ale jednocześnie przewidywać bezwarunkową możliwość odkupienia przez państwo ważnego dla kultury obiektu zabytkowego zgłoszonego do wywozu. Tak jak jest np. w Wielkiej Brytanii. Obowiązujące prawo wywozowe jest jednak inne i należy je szanować. Ma w założeniu chronić przed zubożeniem polską kulturę poprzez regulację wydawania zezwoleń. Jeżeli jednak pozwolenie na wywóz dostaje tak ważny, wartościowy kulturowo obraz, to jaki obiekt go nie dostanie?